środa, 23 grudnia 2009

o NLP słów kilka...

Poniżej wkleiłem fragment refleksji wywołanych pytaniem "na sieci"


mam robercie pytanie o Twoje zdanie o NLP,
(...)
"zawsze podejmujesz najlepszą możliwą decyzję" czy to bliskie tego co
rozumiesz pisząc o TAO i ustawianiu, bo w moim rozumieniu tak
powiedziałbym, każdy człowiek ma już te zasoby, wszystkie zasoby jakie
sa mu potrzebne a rolą trenera, coacha, terapeuty, szamana, mistrza jest
pomóc mu je zrealizować, wydobyć."

(...)

>>Hmm. Nie takie to proste jakby się mogło zdawać... "zawsze podejmujesz
>>najlepszą możliwą decyzję" --- jest sensowne pod warunkiem, że dodasz, :
"ze zbioru dotychczas (i mniej więcej) ci znanych na poziomie świadomym"

niedziela, 20 grudnia 2009

CZYM JEST PSYCHOLOGIA ZORIENTOWANA NA PROCES

Z Arnoldem Mindellem Londyn 2008


Główne motto podejścia do terapii (a także do wszelkich pozostałych zagadnień) w ujęciu Psychologi Zorientowanej na Proces (w skrócie POP) brzmi:

"To co się wydarza jest właściwe i powinno uzyskać wsparcie. Określone zdarzenie (problem) wygląda na złe lub na niewłaściwe tylko wówczas, gdy nie rozumiemy dostatecznie kontekstu danego zjawiska czy zdarzenia." (Joe Goodbread)

Tradycja i historia

Psychologia zorientowana na proces to twórcze rozwinięcie myśli C.G. Junga dokonane przez fizyka, psychoterapeutę i analityka jungowskiego Arnolda Mindella. Mindell, praktykując terapię w Zurichu na początku lat siedemdziesiątych XX w. zauważył, że symptomy cielesne są somatycznym odpowiednikiem snów. Dało to początek kolejnym odkryciom Mindella, które wykazały, że sen z ostatniej nocy może być obecny w ciele pod postacią symptomów cielesnych, w nieintencjonalnych ruchach, wydawanych głosach, wizjach, w relacjach z innymi ludźmi oraz w synchronicznościach.

Powyższą wielowymiarowość snów dostrzegał już Jung oraz inni analitycy jungowscy, jednak dopiero Mindell wraz z kolegami i koleżankami podjął się systematycznych badań na tym polu i sformułował teorię "śniącego ciała";. Ponieważ paradygmat myśli jungowskiej był zbyt ciasny dla odkryć Mindella, w początkach lat osiemdziesiątych zostało założone Research Society for Process Oriented Psychology z siedzibą w Zurichu. Napisane przez Mindella książki, spektakularne osiągnięcia na polu terapii oraz prowadzone na całym świecie seminaria przyniosły sławę twórcy tej dziedziny psychologii, a także spopularyzowały POP.

Dzisiaj terapeutów POP oraz ośrodki szkoleniowe tej szkoły terapeutycznej można spotkać na całym świecie. Psychologia Zorientowana na Proces jest w wielu krajach uznana oficjalnie za równoprawną dziedzinę psychologii na równi z jej "matką" analizą głębi Junga, psychoanalizą Freuda, Gestaltem, czy innymi i znajduje zastosowanie w coraz to nowych dziedzinach życia.

POP, podobnie jak psychologia analityczna Junga sięga do tradycji alchemii oraz mądrości Wschodu, a także do najnowszych odkryć fizyki kwantowej i cybernetyki, nie pomijając terapeutycznych osiągnięć licznych szkół współczesnej psychologii. Przejawianie się tego samego snu, który jest pewnym rodzajem informacji czy przekazu w zróżnicowanej formie (a przy zachowanej treści) i w różnych kanałach informacyjnych, jest naoczną realizacją alchemicznej idei Unus Mundus na którą tak często powoływał się C.G. Jung.

Psychologia Zorientowana na Proces ma za sobą 30 lat doświadczeń, a w Polsce już ponad 15. Wyrastając z psychologii C. G. Junga oraz z amerykańskiego pragmatyzmu cechującego jej twórcę Arnolda Mindella, który -- co niezwykle istotne -- jest z wykształcenia fizykiem (ukończył MIT), analitykiem jungowskim oraz doktorem psychologii. Wykształcenie fizyka zadecydowało o tym, że zdaniem Mindella stosowana metoda psychologiczna powinna być skuteczna tak w przypadku jednostek, jak i rodzin oraz większych społeczności i organizacji. W fizyce teorie, które sprawdzają się jedynie w wybranych i nielicznych obszarach rzeczywistości zostają odłożone do lamusa. Obecnie tylko nieliczne metody psychologiczne spełniają postulat zastosowania uniwersalnego, zaś nie wypełnienie tego postulatu może obrazować niedoskonałość lub niepełną przydatność danej metody. Ogromna liczba teorii i szkół psychologicznych wskazuje na to, że większość podejść zajmuje się jedynie wydzielonym i ściśle określonym obszarem bądź zagadnieniem. Podobne zjawisko obserwujemy zresztą we współczesnej medycynie.

Dlaczego „zorientowana na proces”?

W Psychologii Zorientowanej na Proces (dalej POP) proces rozumie się jako:

"jawny i ukryty, nieustanny przepływ informacji (tak w jednostce jak i w organizacji) postrzegany przez obserwatora"

W dobie nieustannych zmian, pewności, że nic nie jest trwałe i wieczne, ujęcie procesowe, okazuje się wielokrotnie trafniejsze od podejść zorientowanych na określony, zdiagnozowany cel lub stan (nawet jeśli nazwać je sukcesem). TO co wydaje się celem i sukcesem w określonym kontekście, w innym miejscu i czasie niekoniecznie nim jest.
Kolejnym, bodaj najważniejszym elementem jest PODMIOTOWOŚĆ doświadczenia klienta. Tylko on lub ona wie co jest dla niej/niego najlepszym rozwiązaniem. Dlatego terapeut(k)a pracy z procesem (POP) nazywany jest także „facylitatorem” (od facile czyli ułatwiać) – czyli tym, kto ułatwia przepływ naturalnych procesów.

Wspaniałym cytatem jest fragment opisu A. Mindella przytaczany przez moich przyjaciół Filipa i Ewę z "Integry":


Mądrość Śniącego Ciała
Psychoterapia POP
psychoterapia psychologia zorientowana na proces

Jeżeli usunie się granice, które przerywają komunikację, i pójdzie za procesem, wówczas oddzielone od siebie części spontanicznie połączą się i zreorganizują. Dzieje się tak, dlatego że każde śniące ciało stanowi anthropos z własną, naturalną mądrością i inteligencją. Doświadczenie uczy, że jeżeli pomoże się ciału osiągnąć świadomość, zrobi ono wszystko, co niezbędne, aby się twórczo zreorganizować. Jeżeli terapeuta próbuje przejąć odpowiedzialność za to, żeby ciało miało się dobrze i było zdrowe, to identyfikuje się z magiczną, twórczą potęgą, którą dysponują wyłącznie sny. Taka pycha zrodzi jedynie przygnębienie ludźmi i naturą ludzką. Proponuję raczej, by terapeuta pokornie przyjął zadanie czynienia nieświadomego świadomym i pozwolił, tajemniczemu zjawisku, zwanemu życiem, robić swoje: tworzyć i reorganizować.

Z książki: "Śniące Ciało w Związkach"


Na moim blogu można poczytać o wielu nowatorskich zastosowaniach tej modalności terapeutycznej, a poniżej załączam wspaniały film stworzony przez AMy Mindell małżonkę Arnolda Mindella. Film obrazuje w jaki sposób pracuje się z symptomami fizycznymi w POP -- ale ten podstawowy schemat stosuje się w przypadku każdego problemu -- który niczym sen -- zawsze okazuje się swoim własnym rozwiązaniem...

sobota, 19 grudnia 2009

Ah! ten Jung -- i jego SŁYNNA WYPOWIEDŹ

A właściwie odpowiedź na pytanie: -- czy wierzy pan w życie po śmierci ... ( w wywiadzie dla BBC )
Jak znajdę chwilkę to przełożę na polski ...
a poniżej video z tym kawałkiem 4 min

Interviewer: I know that you say death is psychologically just as important as birth and like it is an integral part of life, but surely, it can't be like birth if it is an end. Can it?

Jung: Yes. If it is an end and there we are not quite certain about this end because we know that there are these pecular faculties of the psyche- that it isn't entirely confined to space and time. You can have dreams or visions of the future. You can see around corners and such things. Only igonrants deny these facst (ja - german). Its quite evident that they do exist and have existed always. Now these facts show that the psyche- in part, at least- is not dependent on these confinements. And then what? When the psyche is not under that obligation to....live in time and space alone- and obviously, it doesn't. Then, in .. to that extent, they psyche is not submitted to those laws and that means a..a practical continuation of life of a sort of psychical existence beyond time and space.

Interviewer: Do you- yourself believe that death is probably the end or do you believe....

Jung: Well, I can't say - wissen Sie ? (german translated wold be: you see ?)- the word "believe" is a difficult thing for me. I don't "believe"; I must have a reason for a certain hypothesis. Either I know a thing; and when I KNOW it, I don't need to believe it. If I- I don't allow myself, for instance, to believe a thing just for sake of believing it. I can't believe it! But when there are sufficient reasons for a certain hypothesis, I shall accept these reasons naturally. And to say "We have to recon with the possibility of [so and so]." You know?

Interviewer: Well...now you told us that we should regard death as being a goal and to stray away from it is to evade life and life's purpose. What advice would you give to people in their later life to enable them to do this when most of them must, in fact, believe that death is the end of everything?

Jung: Well...you see I have treated many old people and its quite interesting to watch what their conscious doing with the fact that it is apparantly threatened with the complete end. It disregards it. Life behaves as if it were going on and so I think it is better for old people to live on...to look forward to the next day; as if he had to spend centuries and then he lives happily, but when he is afraid and he doesn't looks forward; he looks back. He petrifies. He gets stiff and he dies before his time, but when hes living on, looking forward to the great adventture that is ahead, then he lives. And that is about what your concious is intending to do. Of course it is quite obvious that we're all going to die and this is the sad finale of everything, but never-the-less, there is something in us that doesn't believe it, apparently, but this is merely a fact, a psychological fact. Doesn't mean to me that it proves something. It is simply so. For instance, I may not know why we need salt, but we prefer to eat salt too because we feel better. And so when you think in a certain way, you may feel considerably better. And I think if you think along the lines of nature, then you think properly



piątek, 18 grudnia 2009

ZNOWU JUNG ...


C.G.JUNG


Today humanity, as never before, is split into two apparently irreconcilable halves. The psychological rule says that when an inner situation is not made conscious, it happens outside, as fate. That is to say, when the individual remains undivided and does not become conscious of his inner contradictions, the world must perforce act out the conflict and be torn into opposite halves. / C.G. Jung 1959

czyli po polsku:

"Obecnie ludzkość, jak nigdy wcześniej, jest podzielona na dwie połówki pozornie nie do pogodzenia. Psychologiczna zasada głosi, że kiedy sytuacja wewnętrzna nie jest uświadomiona, to wydarza się "na zewnątrz", jak los. Chodzi o to, że jeśli osoba jest niepodzielona i nie uświadamia sobie swoich wewnętrznych sprzeczności, świat musi z konieczności odegrać (za nią) ten konflikt rozdzierając się na dwie przeciwne sobie połówki."


i jeszcze:

«Całość mej pracy, wszystko, co osiągnąłem z pomocą umysłu i ducha, wyewoluowało z tych najwcześńiejszych snów i fantazji.»
"Wspomnienia, Sny, Myśli"

środa, 16 grudnia 2009

Hellinger za i przeciw "ustawieniom"


Czy aby powyższy obrazek przedstawia jedyny, słuszny i "uporządkowany" model rodziny w globalnym świecie XXI w.?

Ostatnio przeprowadziłem wymianę e-maili na temat terapii ustawień systemowych B. Hellingera, tzw. "porządków" rodzinnych.
Pomyślałem, że może przytoczę dyskusję z fragmentami wypowiedzi osoby korespondującej ze mną (Zachowałem anonimowość tej osoby -- ale podobnych dyskusji miałem już wiele, więc sądzę, że zasadniczo jest to "polowa" wymiana poglądów pomiędzy rolami w "polu" -- obecna od dawna i pewnie trudna do wygaśnięcia...


(tu się zaczyna ...)

Na niektóre rzeczy mam a-wersję :) -- np. do metody i osoby B. Hellingera


najprościej powiedziałbym tak: niektóre założenia oraz związane z tym
wypowiedzi Hellingera są dla mnie totalitarne. Nie do przyjęcia jest np. jego twierdzenie, że osoby
homoseksualne to wynik takich a nie innych układów w rodzinie (czyli w tym kontekście niewłaściwych ustawień, i że - jak z tego wynika (wprost bądź nie-wprost) -
ustawienie może wyeliminować to "zboczenie"  ze społeczeństwa.
Kolejnym założeniem nie do przyjęcia wskazywanie na odpowiedzialność nadużytych dzieci w rodzinach, które zdaniem Hellingera były tam „nie bez powodu”. Częstym przypadkiem w tym podejściu jest wtórna wiktymizacja osób nadużytych przez rodziców poprzez zmuszanie ich
/często nie wprost ale przez autorytet prowadzącego -- / do oddawania
pokłonów rodzicowi (a raczej „reprezentantowi” na sesji grupowej), który w przeszłości nadużył dziecko np. seksualnie,
fizycznie, czy przemocą psychiczną.

Z tym się niestety jako terapeuta  zetknąłem osobiście, tzn z ofiarami
takich "ustawień"...
Generalnie widuję osoby po dziesiątkach
ustawień, które z punktu widzenia ich indywiduacji czy rozwoju, oprócz
emocjonalnego "acting out" (odreagowania poprzez „reprezentatntó”) na zajęciach, w których uczestniczyli nie
dostrzegają żadnych trwałych czy głębszych zmian...

No i sporo mógłbym jeszcze dorzucić do tego...


Można oczywiście powiedzieć, że "ustawiający" nie zgadza się z poglądami
Hellingera i robi "po swojemu", ale niestety te poglądy są podstawowym założeniem a przez to raison d'etre (sensem istnienia) "ustawień" ! Inaczej nie byłoby czego ustawiać....


Sam termin "ustawienie" niesie ze sobą znaczenie - sens, że coś należy
"ustawić" aby było w porządku (zresztą używa się tu dokładnie takiego określenia: "porządki rodzinne" !). Inaczej "TO"
nie jest "w porządku". Za tym  idzie logiczne i psychologiczne domniemanie,.
że jest ktoś/coś, co WIE LEPIEJ i ZNA ten porządek (jak np. w przypadku
wspomnianych osób homoseksualnych).

I na to (co najmniej 3 wyżej wymienione jakości) nie ma mojej zgody. I stąd moja awersja.

JAk wielki jest ukryty sens magicznie bądź afirmacyjnie powtarzanych treści płynących z naszego wnętrza niech świadczy poniższa anegdota:

Junga kiedyś spytano czy wierzy w Boga – a on odrzekł: "ja nie wierzę, ja
wiem". (Słynny i b. często powtarzany cytat z wywiad nakręconego w latach 50tych XX w. dla BBC)

Potem (co już jest znacznie mniej znane) -- już nie w  wywiadzie dopytywali go terapeuci analityczni: skąd wie?
A on: "och,  to nie takie trudne: co pewien czas wymyka mi się z ust praktycznie
przez całe życie: "O Boże!" "Mój Boże", itp. po tylu latach -- jak myślicie,
że skąd to wypływa ??? "

Więc jeśli ktoś robi "USTAWIENIE" i "PORZĄDEK RODZINNY" to jak myślicie, że
skąd wypływa takie a nie inne stwierdzenie? ???

Ja mam tak pogląd, że  świat jest w porządku taki jaki jest a zyskiwanie
świadomości ogólnej oraz indywidualnej Mu w tym pomaga. Tao jest nieodgadnięte a
po nazwaniu staje się "porządkiem" -- jednak wówczas usztywnia się i dąży do
rozpadu....
Oczywiście w ramach TAO leży także zdecydowane i konkretne reagowanie na realną krzywdę czy nadużycie, których jesteśmy świadkami !

I coś jeszcze -- gdzieś mi za tym pobrzmiewa owo, jakże trudne dla Polaków
do usłyszenia stwierdzenie:
"ORDNUNG mus sein" .... wypowiadane w ojczystym języku Berta H.





Na co mój ko-respondent odrzekł był:


cyt.:

A teraz do kwestii Twojej krytyki, Robercie. Krytykujesz nie Ustawiaczy, nie
metodę, nie Hellingera, tylko to wiedzące pole, te siły wyższe które tam się
manifestują. Dlaczego osoba wykorzystana seksualnie ma się ukłonić swojemu
sprawcy, nie wiem. Najczęściej tak samoistnie wychodzi na ustawieniach, bez
ingerencji ze strony ustawiacza, czasami ustawiacz ingeruje, ale kieruje się
jak medium tym co mu przekazują "duchy".

(.......) cut – koniec cytatu.


A ja na to odpisałem tymi słowami:

O matko i córko najświętsza .... !!!

a.) Mówienie , że coś robi pole  jest mało sprytnym informowaniem o
całkowitym braku osobistej odpowiedzialności terapeuty. O kompletnej
niewiedzy o jego/jej randze i mocy!  Jak dziecko we mgle twierdzące: "to nie
ja zrobiłem; to zrobiło "pole".

b.) Osoba wykorzystywana seksualnie (i inaczej też) może przebaczyć sprawcy
i dojść do siebie (a co dopiero się ukłonić sprawcy !!!)
po
-- Długotrwałej nieraz terapii
-- Zrozumieniu i wzięciu odpowiedzialności przez sprawce za swój czyn
-- Przeprosinach i zadość uczynieniu z jego strony
-- Zrobieniu przez sprawcę wszystkiego co w jego mocy by trauma osoby
poszkodowanej przez niego została naprawiona
-- To samo dotyczy dorosłych świadków --- np. matki, która nie broniąc
dziecka jest ze sprawcą w milczącej koalicji i przez to współwinną czynu

Na tym polega natura skutecznej pracy z nadużyciem i traumą -- polecam: "Uraz
psychiczny i powrót do równowagi" Hermann, "Siedząc w ogniu" Mindella A. -- 
inaczej nadużyci po jakimś czasie (nieświadomie) biorą to za normę i sami
potem nadużywają (też seksualnie), ofiary im się kłaniają i cykl
żołnierskiej "fali" ofiary-sprawcy-ofiary się toczy w nieskończoność  z
pokolenia na pokolenie  !!!

Jeśli się ukłony zrobi wcześniej (przed tymi 4 punktami) -- to to jest
właśnie wtórna wiktymizacja --  ponowny, publiczny gwałt (tym razem
psychiczny) na tej osobie w kręgu osób ustawionych ... Niestety takie coś
jest nazbyt częste w metodzie Hellingera. Ustawiający, który proponuje coś
podobnego powinien zostać czym prędzej zgwałcony przez własnego ojca czy
matkę (albo zwyczajnie na ulicy ) i zaraz po tym się ukłonić  sprawcy -- 
wówczas może by zrozumiał co sam komuś uczynił ... (Zawsze przecież można powiedzieć, że pole, duchy i siły wyższe go doprowadziły do tego przeżycia, aby pozyskać zeń konieczną wiedzę ...)



c.) Cudownie by było gdyby ustawiaczem faktycznie kierowały duchy. Jednak by
tak się stało musiałby on/a faktycznie opróżnić się  z własnego materiału
psychicznego, przeniesień, przeciwprzeniesień, projekcji -- wszystkiego co
nieświadomie rzutuje na daną sytuację terapeutyczną, a co nazywa duchami.
Na to potrzeba ok. 5 lat terapii własnej, doświadczeń i wielu błędów pod superwizją -- a
i to bywa o wiele wiele za mało w przypadku licznej rzeszy terapeutów ...
Szamani by słyszeć głos duchów a nie własnych wyobrażeń i urojeń  też uczą
się i ćwiczą ze 20 lat...

Dzięki argumentowi tzw. "Pola wiedzącego" własne problemy i ich rozwiązania na
nieświadomym, głębokim poziomie rzutuje się skutecznie na klientów nazywając
to "Głosem Duchów i Pola wszech-WIedzącego" ..
uffff

d.) Metoda jest zbyt ograniczona socjologicznie.
 Hellinger w swoich pokazach osobom, które nie pasują do jego teorii (i/lub
wypowiadanych sugestii)  mówi np. pani się nie nadaje lub nie jest gotowa
!!! (autentyczne cytaty z jego występów w Krakowie w  kinie Kijów !!! )
Wyobrażam sobie szok Hellingera, który przybyłby do wioski  Triobriandczyków
lub na np. Pacyfiku i szukał mamy dziecka w gromadzie dzieci próbując tam
zrobić "ustawienie". Tam wewnętrznie dzieci uważają wszystkie kobiety za
swoje matki a mężczyzn za wujków -- czasem w ogóle instytucja ojca nie była
znana, przez co dzieci ich nigdy nie znały... A jednak wszystkie były
szczęśliwe !

Albo gdyby się znalazł w gejowskiej rodzinie/ komunie patchworkowej o
maksymalnym zmieszaniu -- ku czemu właśnie zmierza w swym rozwoju społecznym
współczesny świat...  Jak tam zrobiłby ustawienie ?

ehh szkoda słów

dzieki za uwagę
Robert P.

wtorek, 15 grudnia 2009

A to miłe i tak dla odmiany :))



Joseph Campbell:

"The hero . . . discovers and assimilates his opposite (his own unsuspected self) either by swallowing it or by being swallowed. One by one the resistances are broken. He must put aside his pride, his virtue, beauty and life, and bow or submit to the absolutely intolerable. Then he finds he and his opposite are not of differing species, but one flesh."


co mniej więcej znaczy w szybkim przekładzie:

"Bohater . . . odkrywa i asymiluje swego przeciwnika (własną, całkowicie nieznaną część siebie) połykając go albo będąc przezeń połkniętym. Kolejne fazy oporu bohatera są przełamywane. Musi zapomnieć o dumie, mocy, pięknie oraz życiu i poddać się bądź pokłonić przed tym, co jest absolutnie nie do przyjęcia. I wówczas odkrywa, że zarówno on, jak i jego przeciwnik nie pochodzą z różnych gatunków, lecz stanowią jedno ciało."


-------------------------------

1 komentarze:

Anonimowy pisze...

czyli chodzi de facto o taki proces indywiudacji ?
16 grudnia 2009 12:09

odp. na komentarz 1:

zasadniczo tak -- ale dopiero początek tego procesu, czyli integracja cienia ...

piątek, 11 grudnia 2009

TAKA MYŚL C.G. JUNGA (po angielsku na razie))

"The decisive question for man is: Is he related to someething infinite or not? That is the telling question of his life. Only if we know that the thing which truly matters is the infinte can we avoid fixing our interest upon futilities, and upon all kinds of goals which are not of real importance." -- C.G. Jung

Co znaczy w szybkim przekładzie:
„Decydującym pytaniem dla człowieka jest: Czy ma on związek z czymś nieskończonym, czy nie? To jest zasadniczy problemu jego życia. Możemy uniknąć bezowocnych poszukiwań i realizacji celów niemających rzeczywistego znaczenia tylko wówczas, gdy wiemy, że rzecz, która naprawdę się liczy jest czymś związanym z nieskończonością.” -- C. G. Jung




do komentarza:

tak, zdecydowanie chodzi o człowieka! (a person), ale Jung, urodzony 2 XIX w pisał to ponad 70 lat temu .... w Szwajcarii, gdzie kobiety prawa wyborcze wywalczyły sobie chyba dopiero na pocz. lat 70tch XXw !!!
sorry, ze tu pisze to, ale chce mi działać opcja wpisywania komentarzy...

Dali nie miał kłopotów z kratywnością ....

Od Skrzynka

"PÓŹNIEJ" I "NIE JA"

Ostatnio przekładam na polski książkę Amy Mindell o kreatywności "The Dreaming Source of Creativity". Poniżej zamieszczam cytacik o jednym z zabójców kreatywności .... :

M Alarm!


„Zrobię to później”
lub
„Ty zrobiłbyś to lepiej”

[rys str 69: Punk Rocker ]



Jak często zdarzyło ci się mówić „Nie teraz – zrobię to później” ? Chciałabym, żeby istniał jakiś rodzaj alarmu, który włącza się, kiedy padają podobne słowa.
Oczywiście wykonanie niektórych czynności później ma głęboki sens. Nie jesteśmy w stanie zrobić wszystkiego na raz, no i z pewnością nie zawsze jest to praktyczne. Jednak to proste zdanie może okazać się tak hipnotyzujące, że faktycznie jesteśmy przekonani, że w danej chwili nie potrafimy czegoś wykonać przez co pozwalamy na przesuwanie na później kreatywnych impulsów, choć faktycznie mogłyby one rozkwitnąć w danej chwili.
Czasem mówię „Zrobię to później” nawet nie zauważając, że to powiedziałam! Kiedy tak się dzieje, prawdziwym szczęściem jest mieć blisko przyjaciółkę, która usłyszy te słowa i zwróci na nie moją uwagę!
Pewnego dnia biegaliśmy razem z Arnim podczas przerwy obiadowej - przed powrotem do pracy. Myślałam o lalkach i nagle w mojej głowie rozbłysnął kreatywny projekt. Powiedziałam Arniemu, że bawi mnie fantazja o stworzeniu laleczki, która kręciłaby się na talerzu obrotowym (wziętego ze starego gramofonu. Laleczka byłaby przymocowana do talerza i ubrana jak łyżwiarka . Wyglądałoby to tak, jakby tańczyła kręcąc się wraz z talerzem. Powiedziałam, że oczywiście nie mam teraz potrzebnych do tego materiałów, będę musiała poczekać i zrobić to później.
Na moje szczęście Alarm zadźwięczał w głowie Arniego. W tamtej chwili miał więcej ode mnie świadomości i zasugerował, że moje stwierdzenie „Nie mam czasu” oznaczało zmarginalizowanie kreatywnej energii, która właśnie w tamtej chwili i miejscu chciała się objawić! Jego zdaniem zakładanie, że coś musi zostać zrobione w innym czasie i miejscu może skłonić do zignorowania kreatywnego impulsu, który pragnie wydarzyć się w danej chwili.
Ale ja nie miałam materiałów, ani kleju, a poza tym miałam zaplanowane spotkania! Arny uśmiechnął się i zachęcił mnie do tego, żeby kreatywna idea rozwinęła się w moim umyśle w danej chwili poprzez opisanie materiałów , dźwięków oraz wyobrażonej przeze mnie postaci.
Spodobał mi się ten pomysł i pozwoliłam na pracować swojej wyobraźni. Zobaczyłam laleczkę, która kręci się po lodowisku (talerz gramofonu). W swej wyobraźni widziałam jak pochyla się do przodu i wygina do tyłu w łuk wykonując zgrabną arabeskę przez cały czas wirując i tańcząc do jednej z ostatnio skomponowanych przeze mnie piosenek. Wyobraziłam sobie, że forma jej ciała została ukształtowana z takich materiałów jak drut, guma albo lateks, które zostały owinięte płótnem i bawełną. Hmm, - pomyślałam – może wystarczy minutka lub dwie, żeby pozwolić narodzić się idei i to nawet podczas biegu w środku dnia pełnego pracy

„Ty wiedziałbyś jak to zrobić!”

Później pojawiła się kolejna przeszkoda. Zorientowałam się, że nie wiem jak technicznie uruchomić moją lalkę. Zwróciłam się do Arniego: „Żeby móc nią poruszać tak jak lalką w sytuacji, gdy ona będzie się kręcić na talerzu gramofonu, potrzebuję znacznie więcej technicznej wiedzy. Ty wiedziałbyś jak to zrobić.”
Kolejny alarm! Kiedy stwierdzasz, że ktoś inny wiedziałby jak coś zrobić, to chociaż faktycznie może tak być, to jednak zawsze warto sprawdzić, czy ta inna osoba nie jest częścią ciebie, którą w danej chwili marginalizujesz! Wypowiadanie takiego stwierdzenia może być kolejnym sposobem odkładania czegoś na później i rezygnacji z kreatywnego impulsu. Nic zatem dziwnego, że Arny odpowiedział: „Wyobraź sobie, że jesteś mną. W jaki sposób ja operowałbym tą lalką?”
Hm. Nie mogę powiedzieć, żeby moje umiejętności mechaniczne były na jakimkolwiek poziomie zaawansowania, ale dobrze bawiłam się obmyślając sposób działania lalki. Wyobraziłam sobie, że jedną stopą tancerka zostanie przymocowana do talerza. Lalkarz trzymałby ją pionowo dzięki nitce przymocowanej do głowy marionetki. Opuszczenie nitki powodowałoby uginanie się łyżwiarki w talii. Dzięki obrotowi talerza wolna noga lalki samoczynnie podnosiłaby się i prostowała. Ale jak poruszać jej rękami? Gdybym dodała więcej nitek, to obracający się talerz zrobiłby z nich kołtun nie do rozplątania! W tym miejscu pomógł mi Arny. Wyobraziliśmy sobie, że marionetka miałaby przyczepiony metal do jednej ręki. Lalkarz lub jego pomocnik mógłby trzymać magnes, którym pociągałby za rękę i kierował nią. Roześmiałam się i ucieszyłam z elegancji oraz z możliwości jakie wnosiło to nowe dzieło.
Zauważyłam również, że w czasie wyobrażania sobie tej całej konstrukcji zaczęłam w moim biegu dostrzegać subtelne wrażenie jazdy na łyżwach. Do tej pory nie byłam świadoma tego delikatnego odczucia kończynach, które zdawały się ślizgać i wydłużać. W karku oraz w głowie odczuwałam lekkość i wrażenie płynięcia. Kiedy wzmocniłam to uczucie, poczułam się wolna i bardzo lekka – było to mile widzianą ulgą po spięciu i nacisku odczuwanymi przeze mnie od samego rana.
Prawdą jest, że lalki - łyżwiarki nigdy nie wykonałam, ale jeszcze bardziej satysfakcjonujące od jej wykonania było pozwolenie na wydarzenie się śnienia oraz nawiązanie łączności z odczuciami ślizgania się obecnymi w moim ciele. Dzięki temu o wiele łatwiej było mi płynąć przez resztę dnia.
Jaki jest morał z tej historii? Uważaj na takie stwierdzenia jak „zrobię to później” oraz „możesz to zrobić lepiej”. Są to zasadnicze przypomnienia zachęcające do kontynuacji procesu oraz rozwijania śnienia.