sobota, 28 listopada 2009

UMYSŁ POCZĄTKUJĄCEGO





UMYSŁ POCZĄTKUJĄCEGO



zdjęcie Suzuki Roshi'ego

Poniżej znalazłem kilka ważnych w toku mojego życia cytatów z książki mistrza Zen Shunryu Suzukiego, który był jednym z pierwszych japońskich nauczycieli jacy przyjechali do Stanów i na Zachód w latach 60 tych XX w. "UMYSŁ POCZĄTKUJĄCEGO" jak to podkreśla Mindell, a wcześniej Jung ("przy każdym nowym pzjencie musicie zapomnieć wszystkiego, czego się nauczyliście o nerwicach, itp.) jest też niezwykle ważny w terapii i równie trudno utrzymać, jak podczas medytacji!

Na głębszym poziomie oczywiście jest "on" (umysł) nie do utrzymania :))) Bo nie ma czego trzymać!
Przypomina mi się jak I patriarcha Zen Bodhidharma tak powiedział swemu następcy: "daj mi swój umysł" -- gdy ten poprosił go o uspokojenie swjego skołowanego umysłu. Uczeń-petenbt, czyli późniejszy II patriarcha szukał, szukał i szukał swego umysłu aby go dać Bodhidharmie do uspokojenia -- ale go nie odnalazł!
I właśnie to nie-znalezienie było ostatecznym i najgłębszym jego oświeceniem...

Zatem kiedy Suzuki mówi o "umyśle" to o czym właściwie mówi ??? !!!
oto słowa Roshi'ego:

„W umyśle początkującego jest wiele możliwości, w umyśle eksperta – parę".

Mówi się, że praktykowanie zen jest trudne, lecz powód tych trudności jest często źle rozumiany. Jest ono trudne nie dlatego, że nie jest łatwo siedzieć w postawie ze skrzyżowanymi nogami lub osiągnąć oświecenie. Jest ono trudne, ponieważ niełatwo jest utrzymać umysł i praktykę czystymi w swym fundamentalnym znaczeniu.

Mamy w Japonii wyrażenie siosin oznaczające „umysł początkującego". Celem praktyki jest to, by zawsze utrzymywać umysł początkującego. Przypuśćmy, że tylko jeden raz śpiewacie sutrę Pradżnia Paramita. Możecie to robić bardzo dobrze. Lecz co się stanie, jeśli zaśpiewacie ją dwa, trzy, cztery lub więcej razy? Z łatwością możecie utracić wasze pierwotne ku niej nastawienie. To samo może się wam przydarzyć w innych praktykach zen. Przez jakiś czas będziecie utrzymywać umysł początkującego. Jeśli jednak kontynuujecie praktykę przez rok, dwa, trzy lub więcej lat, to chociaż może się ona rozwinąć, będziecie narażeni na utratę pierwotnego umysłu, który ma tak wielkie znaczenie.

Dla studiujących zen najważniejszą rzeczą jest nie być rozdwojonym. Nasz „pierwotny umysł" zawiera w sobie wszystko. Sam w sobie jest zawsze bogaty i pełny. Nie powinniście gubić tego samowystarczalnego stanu waszego umysłu. Nie oznacza to umysłu zamkniętego, lecz właśnie umysł pusty i gotowy. Jeżeli wasz umysł jest pusty, to jest on zawsze na wszystko gotowy i na wszystko otwarty. W umyśle początkującego jest wiele możliwości, w umyśle eksperta - parę.


Jeśli dokonujecie zbyt wielu rozróżnień, ograniczacie siebie. Jeśli jesteście zbyt wymagający lub zbyt zachłanni, wasz umysł nie jest bogaty i samowystarczalny. Jeżeli tracimy nasz pierwotny, samowystarczalny umysł, tracimy wszystkie wskazówki.

W umyśle początkującego nie ma myśli „osiągnąłem coś".
Wszystkie egocentryczne myśli ograniczają nasz bezmierny umysł. Jeśli nie ma w nas żadnej myśli o dokonaniu czegoś, żadnej myśli o sobie, jesteśmy wówczas prawdziwie początkującymi. Wówczas możemy naprawdę nauczyć się czegoś. Umysł początkującego jest umysłem współczucia. Gdy nasz umysł jest współczujący to jest nieograniczony.

A zatem najtrudniejszą rzeczą jest to, aby zawsze utrzymywać nasz umysł początkującego. Nie ma potrzeby posiadania głębokiego rozumienia zen. Nawet jeśli czytacie dużo literatury zen, musicie czytać każde zdanie ze świeżym umysłem.

do komentarza:
witam,
zauważyłem i odpisałęm tak na email jak i w komentarzach -- ale ten blog/google niezbyt jakiś mądryjst i nie chce zamieszczać... przepraszam za google ...

wtorek, 24 listopada 2009

PIEŚŃ MOCY


źródło obrazka: http://darwinstable.wordpress.com/2008/12/24/the-high-protein-diet-of-the-australian-aborigine/

Pieśń mocy

O pozytywnym i niezwykle silnym działaniu muzyki, a szczególnie śpiewu napisano już bardzo wiele artykułów i książek. Ostatnio naukowcy badający wpływ śpiewu na zdrowie człowieka stwierdzili, że spokojna, skłaniająca do medytacji muzyka zwalnia pracę serca i rytm oddechu. Samo słuchanie pozwala dostroić oddech do spokojnego rytmu muzyki. A jeśli ktoś zacznie śpiewać regularnie, na przykład w chórze, to wyraźnie poprawi się jego kondycja, wzmocni mięśnie brzucha oraz mięśnie szkieletowe. Ponadto chóralny śpiew wymusza poprawny i głębszy oddech. Przy odpowiedniej muzyce lepiej rosną nawet rośliny.
Tworzenie muzyki, granie oraz umiejętność śpiewania to najprawdopodobniej wrodzone umiejętności. Człowiek jeszcze przed narodzinami, już od 18 – 20 tygodnia ciąży słyszy dźwięki i na nie reaguje. W szóstym miesiącu życia płodowego, wewnętrzne części ucha człowieka osiągają taką wielkość jak w wieku dorosłym. To jedyne części ciała, które są tak dojrzałe tym wieku! Nic zatem dziwnego, że dziecko doskonale słyszy nie tylko to, co się dzieje w brzuchu matki, ale także dźwięki dobiegające z otoczenia. Jednak dla dziecka znajdującego się w macicy, najdoskonalsze jest połączenie dźwięku dobiegającego z wnętrza ciała matki z tym, co na zewnątrz. Takim połączeniem jest mowa i śpiew matki, które przy spokojnym nasileniu osiągają dla dziecka głośność 80 db, czyli tyle, co przeciętny odkurzacz!
We wschodniej Afryce można jeszcze natknąć się na cudowną tradycję związaną z pieśnią, muzyką oraz ich wpływem na życie człowieka jeszcze przed jego poczęciem. Mieszkające na tym obszarze kobiety czekają z zajściem w ciążę na pieśń dziecka. Kiedy wiedzą, że ta pieśń jest już blisko – na przykład może im się przyśnić, odchodzą samotnie poza wioskę i udają się w pobliże lasu. Tam wybierają jedno z drzew i nasłuchują. Po pewnym czasie daje się usłyszeć wyjątkowa pieśń. Jest to pieśń dziecka, które urodzi kobieta. Przyszła matka wraca do wioski i wybiera ojca dziecka. Razem udają się pod to samo drzewo, gdzie kobieta uczy partnera pieśni dziecka po czym kochają się śpiewając razem tę pieśń przywołując tym samym duszę dziecka. Kiedy kobieta zachodzi w ciążę, śpiewa tę samą pieśń dziecku, a następnie uczy słów i melodii inne kobiety-położne ze swojej wsi. Później położne śpiewają tę pieśń dziecku i matce w trakcie porodu. Ta sama pieśń staje się z czasem kołysanką i na przestrzeni lat towarzyszy dziecku we wszystkich ważnych obrzędach oraz inicjacjach. Kiedy człowiek dożywa swojego wieku i kończy życie na tej planecie, członkowie jego społeczności śpiewają mu jego pieśń, kiedy umiera oraz przez kilka dni po śmierci... Wiele badań naukowych oraz tradycji duchowych mówi o tym, że zmysł słuchu nie tylko budzi się jako pierwszy, ale i zamiera jako ostatni.
Opisana pieśń należy tylko do jednej osoby i jest niepowtarzalna. Taka pieśń jest pieśnią mocy, osobistą pieśnią mówiącą o wyjątkowych „wibracjach” czy też falach kwantowych danego człowieka wyrażonych za pomocą dźwięku muzyki i towarzyszących jej słów. Dźwięk to rodzaj fali, wibracji jakie wzbudzamy w powietrzu. Jest to fala która może oddziaływać również na nasze ciała. Pieśń mocy związana jest ze snami, z naszą nieświadomością, z tym co meksykański nauczyciel Castanedy don Juan nazywał Nagualem oraz z otaczającym nas światem. Ludzie, którzy są uwrażliwieni na dobrze współbrzmienie ze światem, na przykład australijscy Aborygeni ,często udają się rankiem do buszu, aby wyśpiewać swój sen i dzięki temu lepiej „dostroić się” do świata. Współczesny mężczyzna, który wyśpiewuje rano być może niezwykłe arie przy goleniu, nieświadomie powtarza tę, pradawną czynność „dostrajania” się do swoich wibracji i współbrzmienia ze światem.
Przed tysiącami lat, ludzie żyjący blisko z przyrodą i ze swoimi odczuciami, potrafili odkrywać takie pieśni mocy, które najlepiej współgrały z wibracjami danej osoby oraz z jej relacjami ze światem. Jeszcze dziś zdarza się, że oświecony guru w Indiach dobiera swoim wyznawcom specjalne dźwięki, których powtarzanie ma im pomóc w drodze do oświecenia. Kiedyś każdy dysponował osobistą pieśnią mocy. Obecnie jest nam to również dostępne i można poznać własna pieśń mocy na przykład uczestnicząc w warsztatach łączących dawne technik szamańskie z współczesną psychologią, lub ucząc się archaicznych pieśni, a nawet piosenek ludowych.
Pieśń mocy, to także jedno z narzędzi w „pracy” szamana. Podczas rytuałów i obrzędów rzadko który szaman mówi. Ewentualna przemowa może być porównywalna do rytmicznego śpiewu, rodzaju melorecytacji, do której czasem podobna jest muzyka rap. Kiedy 10 lat temu byłem we Włoszech, łem o muzyce z młodym, czarnoskórym Senegalczykiem, który sprzedawał na plaży bębny. Wspomniałem wówczas, że już w latach siedemdziesiątych niektórzy Jamajczycy rapowali, na co Senegalczyk odparł: „w Senegalu śpiewamy tak od stuleci, posłuchaj ..." i zaśpiewał mi rapowo ― hip-hop-ową, ludową senegalską piosenkę, przygrywając sobie na bębenku. Jak widać, pewne rytmy są najwyraźniej wrodzonym dziedzictwem każdego człowieka bez względu na czas i miejsce.
Znajomość pieśni mocy pozwala nawiązać kontakt z własną siłą i osobistymi, rzadko używanymi zasobami. Jednak nie dzieje się to poprzez nabywanie dodatkowych sił, lecz dzięki lepszemu dostrojeniu własnych energii do mocy Ziemi i otoczenia. Czy bez warsztatów i bez szamanów potrafimy odnaleźć własną pieśń mocy? Taka możliwość jest całkiem realna. Potrzeba tylko wyznaczyć sobie do tego szczególny czas i specjalne miejsce.
Poszukiwanie pieśni mocy bywa nazywane polowaniem, ponieważ powinno się ono odbyć w możliwie bezludnym miejscu, w ciszy i w samotności. Prawie sto lat temu, Eskimoski szaman wyjaśniał to takimi słowami: „najlepsze magiczne słowa to te, które przychodzą wówczas, gdy przebywa się samotnie w górach. Zawsze mają one najsilniejsze działanie. Moc samotności jest wielka i pozostaje poza zrozumieniem". Warto jednak dodać, że nie jest to absolutna konieczność. Czasami pieśń mocy może pojawić się spontanicznie, i to w każdych warunkach.
Aby odnaleźć swoją pieśń mocy, najlepiej będzie wyjechać za miasto: w góry, do lasu, na pola i łąki, w miejsca, gdzie przez wiele godzin nie natkniesz się na nikogo. W dniu poszukiwania pieśni nie należy jeść śniadania ani innych posiłków. Przed wyruszeniem na wyprawę wzbudź w sobie silne pragnienie odkrycia pieśni mocy – cokolwiek przez to rozumiesz. Może to być na przykład twoja osobista pieśń na tę chwilę lub na jeden dzień.
Kiedy już znajdziesz się na terenie „łowów” na pieśń mocy, idź powoli, w kierunku, w którym „niosą" cię nogi i dokąd ziemia kieruje twoimi stopami. Uważnie przyglądaj się otoczeniu, słuchaj odgłosów, wąchaj zapachy i odczuwaj ruch swojego ciała. Zauważ czy jesteś częścią tej okolicy, częścią Natury, czy też twoja obecność potrzebna jest bardziej w innym miejscu. W miejscach, które ci się spodobają, możesz na chwilę usiąść i odpocząć. Sprawdzaj w swoim wnętrzu, czy to jest „to” miejsce. Twoja wędrówka nie ma celu, a więc nie ma także pośpiechu. Jeśli natrafisz na miejsce, które spodoba ci się szczególnie, a poznasz to po tym, że że nie będzie ci się chciało wstawać i ruszać dalej, zamknij oczy i uważnie wsłuchaj się w siebie oraz w odgłosy otoczenia.
Najpierw postaraj się odnaleźć rytm. Wspólny rytm Matki Natury i rytm twojej Pieśni. W takich, szczególnych chwilach Rytm Natury i rytm Pieśni są tym samym. Wystarczy tylko po-słuchać, a potem zanucić, to, co słyszysz! Zazwyczaj pierwsza przychodzi melodia, a później (czasem po wielu dniach lub nawet tygodniach) słowa. Czasami słowa mogą ci się kojarzyć z jakimś nieznanym, „indiańskim" dialektem. Poczuj ich brzmienie i rezonans. Jak odbierasz brzmienie swojej pieśni poprzez ciało? Czy potrafisz słuchać tak, jak dziecko w łonie matki?
Ważne jest subiektywne wrażenie, mówiące o tym, że pieśń „przychodzi” sama. Zdarza się, że pierwsze „polowanie" na pieśń mocy nie przyniesie efektów, wówczas trzeba je powtórzyć. Bywa i tak, że, pieśń nadchodzi wraz z rytmem kroków zaraz po wyruszeniu na „polowanie” i to nawet razem ze słowami. Twojemu wykształconemu i racjonalnemu umysłowi słowa te mogą wydać się głupie i banalne, a one są zwyczajnie proste i nie wyszukane. Te słowa pochodzą z głębi twojego ducha i z ducha Natury, a przecież raczej niemożliwe jest, żeby twój duch i duch Natury był głupi i banalny?
Jeśli masz taką możliwość, to nagraj swoją pieśń mocy na dyktafon i posłuchaj. A w każdym razie zapamiętaj! Śpiewaj ją co jakiś czas, zwłaszcza, gdy uznasz, że potrzebujesz więcej energii. A jeśli kiedyś poczujesz osłabienie, przygnębienie lub nawet depresję, to zwróć się do swojej pieśni i zacznij ją z pełnym zaangażowaniem śpiewać nie przerywając przez co najmniej piętnaście minut. Gwarantuję, że taki śpiew pozwala uzyskać jeśli nie całkowitą, to na pewno częściową poprawę nastroju.

poniedziałek, 16 listopada 2009

UZDRAWIAJĄCA MATKA ZIEMIA

Uzdrawiająca Ziemia Jeśli pokochamy i obdarzymy szacunkiem naszą Ziemię, to okaże się, że Ona wciąż potrafi uzdrawiać i doradzać kierując naszymi krokami i rozwiązując za nas nawet najtrudniejsze problemy. Do tego potrzebna jest pradawna, szamańska postawa pełna szacunku i umiłowania Ziemi jako naszej Matki. O tym jak bardzo oddaliliśmy się od takiej postawy, amerykańscy Indianie wiedzieli już z dawno temu obserwując zachowanie białego człowieka. Oto fragment przemowy, jaką przed ponad 150 laty, wódz Indian Seattle wygłosił do swoich współplemieńców: „Wielki Wódz w Waszyngtonie zawiadamia nas, iż życzy sobie kupić nasz kraj. Przemyślimy jego propozycję, bo wiemy, że jeśli ziemi nie sprzedamy, przyjdzie Biały Człowiek z bronią i zagrabi ten kraj. Ale jak można handlować niebem czy ciepłem ziemi? Jeśli my nie posiadamy ani chłodu powietrza, ani blasku wody, to jak wy możecie to od nas kupić? Każda połać tej ziemi jest dla mojego narodu święta, każda błyszcząca igła jodły, piaszczysty brzeg, mgła w ciemnych lasach, brzęczący owad - wszystko to jest święte: w myślach i w działaniach mojego narodu. Sok płynący w drzewach nosi w sobie wspomnienie Czerwonego Człowieka. My jesteśmy cząstką Ziemi i ona jest cząstką nas. Pachnące kwiaty to nasze siostry; sarna, koń, wielki orzeł, to nasi bracia. Skaliste góry, soczyste łąki, ciepło ciała kucyka i człowiek, wszystko to należy do jednej rodziny. Jeżeli sprzedamy wam ten kraj, musicie wiedzieć, że jest on święty i uczyć wasze dzieci, że każdy duch odbijający się w czystych wodach jezior opowiada o wydarzeniach i tradycjach naszego narodu. Szmer wody jest głosem naszych praojców. Rzeki są naszymi braćmi; to one gaszą nasze pragnienie, dźwigają łodzie i żywią nasze dzieci. Jeżeli sprzedamy nasz kraj, to musicie o tym pamiętać i uczyć wasze dzieci: rzeki są naszymi braćmi i waszymi. Odtąd musicie je szanować tak samo, jak każdego innego brata. W miastach Białych brakuje ciszy. Nie ma takiego miejsca, gdzie można by słuchać, jak rozwijają się liście wiosną, jak brzęczą owady. Ale może to tylko dlatego, że jestem dziki i nie potrafię tego wszystkiego zrozumieć. Miejski łoskot jest zniewagą dla uszu. Co to za życie, gdy nie można usłyszeć głosu samotnego lelka albo nocnego kumkania żab w stawie?” Po wysłuchaniu tej przemowy sprzed 150 lat możemy zadać sobie pytanie: czy coś się zmieniło od tamtych czasów? W pewnym stopniu na pewno tak. Mamy większą świadomość ekologiczną, segregujemy śmieci, powoli zaczynamy oszczędzać energię oraz zasoby Ziemi. Ale czy w głębi nas zmieniają się nasze uczucia do planety? Ostatnio miałem okazję posłuchać aborygeńskiego strażnika pradawnych tradycji, Boba Randalla, który opowiadał czym dla Aborygenów jest Ziemia. „Żyliśmy na Ziemi jak ludzie ziemi i to był nasz naturalny sposób życia - być częścią tych wszystkich dobrodziejstw. Nic nie było czymś różnym od ciebie. Jeśli żyjesz, to łączysz się ze wszystkim, co żywe, stajesz się jednością z tym. I tak byliśmy wychowywani w dzieciństwie. Posiadanie ziemi było dla nas czymś całkowicie innym od tego, jak rozumieli to Anglicy. My nie byliśmy właścicielami ziemi, zamiast tego byliśmy własnością Ziemi, należeliśmy do Niej. Wszystko, co posiada ciało, kiedyś umrze, ale Ziemia będzie nadal istnieć. I dlatego powinniśmy się o nią troszczyć, tak jak troszczymy się o nasze matki. Troska o Ziemię i obdarzanie jej bezwarunkową miłością oraz poczucie jedności z Nią określamy słowem Kanyini. Możesz to poczuć, gdy czujesz się dobrze na jakimś terenie, wówczas jest to tak, jakbyś mieszkał razem z rodziną, bo to, co widzisz, wszystko, co żyje, faktycznie jest twoją rodziną, rośniesz i żyjesz wraz z nią. I wtedy nigdy nie poczujesz się samotny. To jest niemożliwe, bo ze wszystkich stron otacza cię rodzina, od ziemi pod stopami do wysokich drzew. To piękny sposób życia. Nikogo na zewnątrz nie wypychasz, a zamiast tego wszystkich zapraszasz do środka. Dla nas, wszystko, co powstało i co nas otacza, jest doskonałe od samego początku, a więc po prostu stań się częścią tego. Wówczas poczucie pełnego zrozumienia tego, kim naprawdę jesteś, okazuje się wspaniałym doświadczeniem. To coś tak pięknego, że nie zamieniłbym tego odczucia na nic. To dlatego mieszkam obok świętej góry Uluru. Mam wielkie szczęście.” Czy pradawna wiedza o Ziemi może nadal pomagać ludziom żyjącym teraz w Europie? Okazuje się, że tak.
 Oto przykład: pewnego razu przyszły do mnie dwie siostry – posunięte już w latach panie, które zażarcie walczyły o spadek, a właściwie o prawa do ziemi, po śmierci rodziców. Przez wiele lat siostry nie mogły dojść do porozumienia, kierowały kolejne pozwy do sądu, kłóciły się, a nawet kilka razy doszło pomiędzy nimi do rękoczynów. Ziemia wraz z niezamieszkanym domem dziczała a wszyscy w rodzinie oraz w sąsiedztwie stracili nadzieję na rozwiązanie tego konfliktu. W końcu siostry trafiły do mnie, bo dowiedziały się, że zajmuję się również pracą z konfliktami. Na samym początku spytałem o co chodzi – i wówczas wszystko zaczęło się od nowa. Nie ma sensu opisywać szczegółów sporu, ważne, że w pewnej chwili obie wykrzyczały do siebie groźbę: „zabiję cię”.
Wówczas wpadłem na pomysł, że może jest za tym głębsza mądrość i powiedziałem: „dlaczego by faktycznie, choćby na chwilę nie umrzeć?” Kobiety były zaskoczone, a ja szybko zaproponowałem, żeby umarły „na niby”, czyli przez chwilę poudawały, że faktycznie pozabijały się nawzajem. Ponieważ i tak nic innego im nie pozostawało, postanowiły spróbować i wkrótce obie leżały na dywanie udając martwe i zakopane dwa metry pod ziemią. Poprosiłem, żeby wczuły się w tę sytuację i zaczęły mówić tak, jakby były zakopanymi w ziemi martwymi osobami. „Ach, nie żyję. Co za ulga. Kiedy tu leżę, w głębi ziemi, czuję grunt, po którym chodziłyśmy i który zawsze nas jednoczył. Kiedy żyłam, ciągle widziałam to, co nas różni, ale teraz widzę, że obie powstałyśmy z tego samego prochu” - powiedział duch jednej z nich. „Tak, to zdumiewające – odrzekł drugi „duch” – dobrze mi tutaj. Nigdy nie przypuszczałam, że mogę być z tobą w tak bliskim związku. Teraz widzę, że obie jesteśmy dziećmi tej samej Matki Ziemi.” Wówczas znowu odezwała się pierwsza z sióstr:
 „Strasznie mi smutno, że przez całe życie nie potrafiłam zauważyć jak wiele nas łączy. Wiem, że są pomiędzy nami różnice, ale wiem także, że istnieje też coś wspólnego, głęboko ludzkiego.”
 „Tak, - przytaknęła druga siostra, - może spróbujemy komunikować się w taki sposób, który będzie brać pod uwagę zarówno Ziemię jak i pochowanych w Niej zmarłych.” 
Obie panie, mocno wzruszone leżały jeszcze przez jakiś czas na dywanie, jakby przyswajając wiedzę, której właśnie udzieliła im Matka Ziemia i zmarli. Później rozmawialiśmy o tym jakie to dziwne kłócić się o ziemię, zamiast jej słuchać oraz o tym, jak łatwo zapomina się o tym, co bardzo głęboko nas wiąże i łączy. W końcu przywołaliśmy także duchy zmarłych rodziców, symbolicznie pytając, co oni mają w tej sprawie do powiedzenia. Kiedy już wszystkie strony zostały wysłuchane, okazało się, że siostry odnalazły w sobie chęć do rozmów i wzajemnych ustępstw. To jednak jest już dalsza część historii. Jeśli pozwolimy sobie na szamańskie podejście do Ziemi, to odkryjemy, że Ona bez przerwy do nas przemawia. Słuchanie głosu Ziemi nie jest takie trudne i wcale nie trzeba udawać zmarłego. 

Kiedy nie wiesz, w jaką stronę ruszyć i co dalej robić, gdy masz jakąś blokadę lub nie wiesz jak zrealizować projekt, dzieło czy plan pozwól, żeby pomogła ci matka Ziemia. Niech ruch twojego ciała odpowie na pytania. Zapytaj sama siebie: W jakim kierunku Ziemia chce poprowadzić moje ciało? Jeśli nie wiesz od razu, spróbuj zrobić kilka kroków w różne strony świata i poczekaj na chwilę, w której twoje ciało samo zadecyduje, który kierunek jest najodpowiedniejszy. Następnie bardzo uważnie i powoli poruszaj się w tę stronę, równocześnie zadając sobie pytanie, co takiego oznacza dla mnie ten kierunek. Co mi przypomina, z czym się kojarzy? Gdyby pójść dalej tą drogą, to co znajduje się dalej, nawet za morzami i za lasami? Na przykład może cię „ciągnąć” na zachód, południe, wschód czy północ. Albo możesz pójść do rogu pokoju, bo jest tam spokój i cisza. Dowiedz się jakie znaczenie ma dla ciebie wybrane miejsce lub kierunek i zastanów się czy i w jaki sposób Matka Ziemia odpowiedziała na twoje kłopoty albo pytanie...

środa, 11 listopada 2009

Szczepionki --- Cui Bono?





Bardzo inspirujące są proste pytania jak to powyżej...

Stare - równie proste a penetrujące głęboko pytanie postawione już za czasów starożytnego Rzymu brzmiało po łacinie tak: "Cui Bono?", czyli: "Kto na tym zyskuje?". Stosowano je w postępowaniu karnym.
Gdy czasem nie wiem o co chodzi, lubię zadać to proste pytanie i jeśli czytasz ten tekst to również zadaj sobie to pytanie w chwili, gdy trwa debata/spór o szczepionki np. o szczepionkę na grypę AH1, czy inne nieskuteczne placebo.
Cui bono? Dlaczego tak dużo dziennikarzy tak mocno walczy o to by szczepić (nawet przymusowo) całe narody za rządowe (czyli tych narodów) pieniądze? Kto ostatecznie na tym zyska? Dlaczego producenci szczepionek odmawiają wzięcia odpowiedzialności za ewentualne krótko- i długoterminowe skutki uboczne?
CUI BONO ...

piątek, 6 listopada 2009

Śniące ciało: czyli o ciele, które śni i czasem boli ...

Śniące ciało: czyli o ciele, które śni i czasem boli ...

Naukowcy zajmujący się badaniami nad snem stwierdzili, że nocą nawet kilka razy przechodzimy przez paradoksalną fazę snu i wówczas „coś” nam się śni. Nie pamiętamy snów w takiej sytuacji, gdy budzimy się po dłuższej chwili od zakończenia tej fazy snu (zwanej też fazą REM od angielskiego skrótu Rapid Eye Movement). Z upływem czasu wspomnienie o śnie blednie i zanika. Nawet, gdy obudzimy się pamiętając cały sen, to po kilku godzinach zacierają się szczegóły, a później także główny temat snu.
Nasze, powszechnie akceptowane rozumienie snu i śnienia zakłada, że to my śnimy, tak jakbyśmy tworzyli sny. Jednak wiele pierwotnych plemion uważa, że sny, to ważne wiadomości pochodzące od bóstw lub inaczej mówiąc, z „wyższych” światów. Choć psychologowie i neurolodzy stworzyli wiele teorii wyjaśniających pochodzenie snów, to tak naprawdę nikt nie wie skąd biorą się sny. Możemy zatem odwrócić nieco zwyczajne podejście i stwierdzić, że to nie my śnimy sny, ale że sny się nam przytrafiają lub nawet, że to sny śnią nas do istnienia ...
Sny, nawet te, o których zapomnieliśmy nad ranem wcale nie znikają w ciągu dnia. Jeden z najbardziej znanych, a z pewnością najbardziej twórczy ze współczesnych psychoterapeutów, Amerykanin Arnold Mindell pracując z osobami ciężko i śmiertelnie chorymi odkrył zjawisko, które nazwał „śniącym ciałem”. Wykazał też, że to, o czym mówią nasze sny, często objawia się w ciele w postaci symptomów. Na przykład sen o wulkanie może być bezpośrednio związany z rozrywającym bólem głowy lub brzucha. Bardzo często symptom pojawia się po wystąpieniu snu, który w jakiś sposób mówił o chorobie lub ją przepowiadał. Oczywiście równie często sny informują nas o innych zjawiskach i zdarzeniach jakie nas wkrótce mogą spotkać w relacjach z innymi ludźmi, światem, zdarzeniami, itd. oraz o tym, co dzieje się w głębi naszej psychiki.
Wspomniany obraz wulkanu ze snu obrazuje nasze nieuświadomione uczucia, potrzeby lub pragnienia. Może to być na przykład potrzeba „wylewnej”, „wulkanicznej” i „gorącej” aktywności albo wręcz wyrażenia gniewu jak lawa gorącego gniewu.
Odkrywanie i rozumienie snów przejawiających się poprzez ciało wymaga podejścia pełnego wyrozumiałości, współczucia oraz demokracji. Jest to zupełnie nowy i czasem zaskakujący sposób postrzegania chorób. W tym ujęciu symptom czy dolegliwość jest, podobnie jak sen, znakiem lub raczej informacją, którą należy odszyfrować i ewentualnie zastosować w życiu. Z tego punktu widzenia choroba nie jest czymś, z czym należy walczyć, natychmiast usuwać czy wyeliminować, ale jest ważnym przesłaniem. Jeśli skutecznie odczytamy to przesłanie i wprowadzimy je w codzienne życie czyli w jakimś stopniu zmienimy się postępując zgodnie z sugestiami płynącymi z dolegliwości (a zarazem ze snu i „śniącego ciała”), to często okazuje się, że symptomy „znikają” ponieważ informacja zostaje dostarczona do systemu ciało-umysł”.
W przypadku chorób chronicznych zmiany sugerowane przez symptomy bywają bardzo duże, radykalne i dotyczą przebudowy całego sposobu życia. Są związane z mitem życia, czyli głównym zadaniem, wyzwaniem (w więc i trudnościami) jakie chory ma do wykonania (oraz przeszkód do pokonania) w swoim życiu.
Nawet jeśli symptomy choroby nie znikają, to każdy wysiłek podjęty w celu poznania siebie oraz tego, o czym informuje nas choroba jest niezwykle wartościowy i zazwyczaj łagodzi objawy. Dzieje się tak dlatego, że zmieniamy podejście do naszej choroby. Przestajemy być ofiarą choroby, a zamiast tego stajemy się osobą współpracującą z energią zawartą w symptomach i wyrażaną przez nasze dolegliwości. Stajemy się badaczami własnych symptomów oraz uczniami mądrości płynącej z ciała.
Arnold Mindell w wielu swoich książkach opisuje przykłady pracy terapeutycznej z osobami cierpiącymi na poważne schorzenia. W książce „O pracy ze śniącym ciałem” podaje przykład pracy z mężczyzną chorym na stwardnienie rozsiane (sclerosis multiplex - SM).

Wspomniany mężczyzna, kołysząc się do przodu i do tyłu, wszedł o kulach do gabinetu Mindella..
- "Zauważyłem, że kołysze się pan do przodu i do tyłu" – stwierdził Mindell -- "może taki rodzaj ruchu jest dla pana właściwy".
- "Kim pan jest by mówić, że to jest właściwe?" -- odpowiedział mężczyzna. Mindell odrzekł, iż sam fakt, że tak mu się dzieje jest właściwy. Przecież on tego nie robi. Po chwili Mindell zapytał, czy nie powinni przestać zajmować się tym tematem. Jednak mężczyzna odpowiedział, że chce się dowiedzieć czegoś więcej. Mindell poprosił go o odłożenie kul. Dla człowieka, który samodzielnie nie potrafi stać, jest to naprawdę trudne doświadczenie. Po chwili wahania mężczyzna odłożył kule, zaś Mindell zasugerował, aby doświadczał wszystkiego, co dzieje się z nim w chwili, kiedy stoi bez wsparcia.
Mężczyzna oburzył się i odrzucił tę sugestię. Mindell podniósł kule, podał je mężczyźnie mówiąc: - "Zapomnijmy o tym". Jednak mężczyznę zaintrygowało niezwykłe podejście terapeuty i postanowił dowiedzieć się czegoś więcej o swojej chorobie. Po pewnym czasie faktycznie odłożył kule i zaczął poruszać się do przodu i do tyłu jak osoba pod wpływem alkoholu. Nie mógł chodzić, ponieważ jego nogi nie chciały go słuchać. Nagle upadł.
Powiedział, że poczuł jakby coś ciągnęło go na dół. Mindell zaproponował powtórzenie eksperymentu, tym razem ze szczególnym zwróceniem uwagi na to, co dokładnie ciągnie go na dół w chwili upadania. Kiedy znowu spróbował, chodzić i po ponownym upadku wstał, wyjaśnił, że było to odczucie, jakby ktoś inny miał nad nim kontrolę. Kiedy upadał, nie panował nad sobą. Mężczyzna dodał, że choć w rzeczywistości nigdy nie umiał panować nad sobą, to zawsze chciał być panem samego siebie oraz posiadać pełną kontrolę. Po chwili dodał jeszcze, że niedawno zakochał się i bezskutecznie próbował przestać kochać. Również i w tym przypadku coś – czyli niespodziewana miłość przyczyniało się do jego „upadku”. Warto tutaj wyjaśnić, że w jęz. angielskim zakochać się to: fall in love, co w dosłownym przekładzie brzmi bardzo obrazowo: upaść bądź popaść w miłość.
Mindell wyjaśnił mężczyźnie, że choć chęć sprawowania kontroli nad własnym życiem jest ważna, to jest jednak w znacznym stopniu ograniczona. Na przykład nie potrafimy panować nad zdrowiem ciała czy nad treścią snów. W przypadku opisywanego mężczyzny doświadczenie braku kontroli było ważnym procesem wskazującym na kierunek jego dalszego rozwoju. Mindell powiedział mu o tym, zaś mężczyzna zdobył się na odwagę i stanął jakby był zupełnie zdrowy, normalnie, nie trzęsąc się.
- "To zadziwiające - oświadczył - bez kontroli potrafię stać nieruchomo."
- "To prawda, lecz czy pozwolisz, żeby twoje życie uczuciowe ułożyło się w taki sam sposób?" -- zapytał Mindell.
Pomimo zrozumienia swojego problemu mężczyzna wahał się i przyznał, że nie sądzi, by mógł sobie pozwolić sobie na tak spontaniczne zachowanie. (...)


Mężczyzna nadal pragnął posiadać kontrolę. Mindell powiedział mu, by zachowywał się w życiu tak, jak sam uzna to za stosowne. Jednak teraz posiada wiedzę, pozwalającą mu na to, żeby z chwilą, gdy choroba zacznie go irytować, miał możność dokonania wyboru. Może na przykład kierować się informacjami płynącymi z symptomów i porzucić przynajmniej na jakiś czas swoje „codzienne” ja pozwalając sobie na utratę kontroli.
W tego typu przypadkach często mamy do czynienia z paradoksem. Sama choroba może okazać się lekarstwem. Sny oraz nasze śniące ciało podpowiadają najlepsze rozwiązania. Czyż to nie zdumiewające, że z chwilą gdy pacjent porzuca potrzebę kontroli okazuje się, że potrafi stać stabilnie! Jak widać podejmowanie ryzyka często okazuje się być bardzo dobrą i zdrową metodą.
Śniące ciało (a właściwie symptom – choroba) opisanego człowieka śni o tym, że w jego przypadku zaniedbana została potrzeba rozwijania spontaniczności oraz swobodnego wyrażania uczuć. Chory nieświadomie chce zanurzyć się w świat uczuć, ale lęka się, bo wówczas utraciłby kontrolę. Jednak nad uczuciami, podobnie jak nad symptomami nie sposób zapanować ani nie można ich poddać kontroli. Tak brzmi wiadomość ukryta w symptomie tego pacjenta. Łatwo możemy sobie wyobrazić o czym będzie śnić nocą ten mężczyzna – czy już wiesz ???

TAK --> będą to na przykład sny o dzikich i nieokiełznanych dzieciakach, o namiętnych, nieopanowanych kochankach, o dzikich i swobodnie żyjących zwierzętach, o trzęsieniach ziemi, sztormach, huraganach, o wszystkim nad czym nie możemy mieć kontroli, a za czym tęskni zarówno nasza dusza jak i ciało ...
Jeśli twoje ciało wykonuje niekontrolowane ruchy, to niekoniecznie musisz je tłumić. Możesz zamiast tego pozwolić im zaistnieć i podążać za nimi, a nawet twórczo je rozwijać. Później możesz zastanowić się, o czym twoje ciało pragnęło cię poinformować, gdyby założyć, że samo wykonało rodzaj tańca pełnego znaczenia i treści.
Oczywiście na zakończenie trzeba dodać, że każde uogólnienie jest ryzykowne a nawet szkodliwe. Podobnie jest z interpretacją snów. Taki sam sen oraz podobny symptom mogą oznaczać coś bardzo różnego dla wielu osób. Nadmierna kontrola nad wszelkimi aspektami życia, a zwłaszcza nad uczuciami nie we wszystkich przypadkach jest informacją, jaką niesie taka choroba jak SM. Tę, ważną informację zawsze trzeba odkrywać samemu lub z pomocą terapeuty. Nieraz wymaga to wielkiego wysiłku oraz podjęcia ryzyka polegającego na tym, że zmieni się nasz dotychczasowy, wygodny i bezpieczny obraz „siebie”.
Kiedy pracuję z klientami nad ich symptomem, lub raczej nad informacją przesyłaną przez Śniące Ciało, to samo odkrycie „wiadomości” jest stosunkowo proste. Bardzo często ustępuje dolegliwość - nawet po pierwszej, pojedynczej sesji. Ale samo wprowadzenie w realne, konkretne życie zmian jakie proponuje sen i ciało wymaga dłuższego wysiłku, konsekwencji i uważności.


www.palusinski.strefa.pl/

czwartek, 5 listopada 2009

NAUKI O NATURZE UMYSŁU



Guru Rinpocze - Padmasabhawa na wpół legendarna postać - wspaniały nauczyciel wskazujący bezpośrednio na istotę Natury Umysłu oraz na Esencję lub jak to nazywamy w Pracy z Procesem na Umysł Procesowy (Process Mind. Nauki Dzogchen od samego początku jego pracy są największą inspiracją dla Kena Wilbera.
Jeżeli chodzi o mnie, to również są one dla mnie od prawie 20 lat nieustającą, ogromną inspiracją jakże spójną z praktyką i teorią Pracy z Procesem oraz Psychologii Integralnej...



Guru Rinpocze


Padmasambhawa ("Zrodzony z Lotosu"), nazywany przez Tybetańczyków Guru Rinpocze czyli "Drogocennym Mistrzem" był afgańskim joginem z Oddijany, który w VIII wieku jako pierwszy przyniósł nauki wadżrajany do Tybetu. Od niego wywodzi się stara linia przekazu buddyzmu tybetańskiego zwana Ningma-pa. Padmasambhawa założył na południowy wschód od Lhasy najstarszy w Tybecie klasztor Samje, który stał się centralnym ośrodkiem szerzenia Diamentowej Drogi. Guru Rinpocze był wielkim mistrzem duchowym i nauczycielem, jest uważany za emanację Buddy Amithaby. Pozostawił po sobie wiele term (ukrytych tekstów Dharmy), które następnie były odnajdywane przez jego uczniów.

Samopowstałe Czyste Światło
/buddyzm - Cyber Sangha - medytacja/

Samopowstałe Czyste Światło, nigdy nienarodzone,
Jest dzieckiem Rigpy, która nie ma żadnych rodziców - zdumiewające!
Ta samopowstała mądrość nie została przez nikogo stworzona - zdumiewające!
Nigdy nie doświadczyła narodzin i nie ma w sobie nic, co mogłoby spowodować jej śmierć - zdumiewające!
Choć w sposób oczywisty widoczna, nie ma nikogo, kto by ją widział - zdumiewające!
Choć wędrowała przez samsarę, nie doznała żadnego uszczerbku - zdumiewające!
Choć widziała stan buddy, w niczym jej to nie wzbogaciło - zdumiewające!
Choć ma ją w sobie każdy, pozostaje nierozpoznana - zdumiewające!
Mimo to próbujecie szukać czegoś innego gdzie indziej - zdumiewające!
Mimo, że jest - z natury, najgłębiej - wasza, szukacie jej gdzie indziej - zdumiewające!



Tłum. A.Kozieł.


poniżej dłuższy tekst esencjonalnych nauk:


Padmasambhawa

PIEŚŃ DLA 25 UCZNIÓW


Król i 25 uczniów poprosili cennego mistrza z Uddijany:
Powierz nam proszę,
głębokie wyjaśnienia, które dotykając istotnego punktu, zawierałyby wszystko, a
jednak byłyby łatwe w praktyce.

W odpowiedzi Padmasambhawa zaśpiewał:

Zdumiewające!

Królu, książęta i wszyscy pozostali uczniowie, prawdziwe znaczenie nie jest domeną
każdego. Kiedy usłyszy je niegodny słuchacz, stanie się ono przyczyną oszczerstwa,
niezrozumienia i złamanych samaja. Podałem wam ważne proroctwa na przyszłość,
ale niegodziwi tybetańscy wodzowie nie ufają niczemu, co słyszą, Rozpowiadając
oszczerstwa, folgują pustosłowiu. Tym niemniej, pokrótce wyjaśnię to o co, dzięki
swemu oddaniu, poprosiliście mnie. Teraz nadszedł czas na jego głoszenie, Aby
każdy z was mógł je praktykować we właściwy sposób. Ponieważ te nauki zostaną
uktyte jako skarby Dharmy dla pożytku żyjących w przyszłości ludzi, złóżcie
przysięgę, że dochowacie tajemnicy!

Nakazując im dochowanie tajemnicy, najpierw przemówił do króla:
Wasza Wysokość, wysłuchaj mnie teraz: Usiądź ze skrzyżowanymi nogami,
wyprostowanym ciałem i medytuj! Utrzymuj uwagę, wolny od myśli i nie
ograniczony przez twory umysłu. Kiedy twoja uwaga przekracza wszelkie obiekty,
Nie skupiając się na niczym konkretnym, Pozostań spokojny, swobodny i
przebudzony! Kiedy przebywasz w tym stanie, w sposób naturalny pojawią się
oznaki postępu, Jako przejrzystość świadomości, która nie powstaje, ani nie zanika I
jako świadomość całkowicie wolna od błędnych pojęć. Ten przebudzony stan możesz
odnaleźć w sobie, Nie szukaj go gdzieś na zewnątrz - jakże jest wspaniały!

Wysłuchaj mnie teraz, wierna Tsogyal z Kharczien! Ponieważ twój umysł nie ukazuje
żadnej rzeczywistej tożsamości, W naturalnym, niewymyślonym, spontaniczie
obecnym stanie, Pozostań nierozproszona w sferze niemedytacji! Jeżeli pozostaniesz
w nim, wyzwolenie pojawi się w sposób sponatniczny. Samo w sobie jest to
przebudzonym stanem!

Wysłuchaj mnie teraz, Palgyi Senge, mój znakomity, szlachetny synu! Wszystkie
zjawiska samsary i nirwany są twoim własnym umysłem I nie pojawiają się nigdzie
poza nim - Nie posiadający własnej natury, poza myślą, słowem i opisem, Nie
akceptuj tego, co przyjemne, ani nie odrzucaj tego, co okropne, Nie przyjmuj, ani nie odrzucaj niczego, nie czyń żadnych preferencji, Lecz pozostań żywo przebudzony w
stanie niewymyślonej naturalności! Oznaką pozostawania w tym stanie jest to, że
twoje ciało, mowa i umysł Poczują się wolne i spokojne, poza ograniczeniami
przyjemności i bólu. Jest to chwila zrozumienia przebudzonego stanu!

Wysłuchaj mnie teraz, Wajroczano, wartościowa istoto! Wszystko to, co pojawia się i
istnieje, samsara i nirwana, powstaje z umysłu - Umysłu, wolnego od centrum i
krawędzi, którego nie sposób schwytać. W naturalnym stanie rozległej równości,
wewnętrznej i niewymyślonej, Pozostań bez rozproszenia w wielkiej
bezwysiłkowości! Każda myśl, która przyjdzie ci do głowy, pojawi się jako
przestrzeń pełni uwagi - Przebudzony to nie ktoś inny, jak właśnie ten. Kiedy
postrzegająca siebie pełnia uwagi zostanie w pełni zaktualizowana, Nosi nazwę
'buddy'!

Wysłuchaj mnie teraz, Judra Nyingpo z Gyalmo! Twój umysł nigdy nie powstał, nie
może ujrzeć żadnej rzeczy. Wolny od myśli, nie tworząc pojęć, nie podążaj za swoim
myśleniem! Nie potwierdzaj, ani nie odrzucaj niczego, lecz pozostań wyzwolony w
sobie! W tym stanie przepływ myśli zostaje odcięty, I rozwija się mądrość, kreśląc
linię pomiędzy samsarą a nirwaną!

Wysłuchaj mnie teraz, Namkhai Nyingpo, żebraku z Nub! Twój umysł jest
naturalnością wolną od ego i jaźni, Pozostań więc wolny od sztuczności, w stanie,
który powstaje i zanika w sobie! W owej chwili z wewnątrz wyłania się błogość,
Oznaki postępu pojawiają się w sposób spontaniczny; samo to jest już
przebudzeniem!

Wysłuchaj mnie teraz, Dżniana Kumaro, posłuchaj tej instrukcji bez rozproszenia!
Twój umysł nie został na początku stworzony za pomocą przyczyny, I [również] w
końcu nie zostanie zniszczony przez warunki, Pozostań więc bez wysiłku w tym nie
dającym się opisać, niewymyślonym stanie! W owej chwili rezultat odkrywa się w
sobie bez poszukiwania. Poza tym nie można znaleźć żadnego innego
Przebudzonego!

Wysłuchaj mnie teraz, Gyalwa Cziejangu z Nganlam! Przebudzony umysł oświecenia
nie powstał wskutek medytacji, A zatem, wolny od myślenia, nie wysyłając, ani nie
rozpuszczając myśli, Pozostań z szeroko otwartymi zmysłami, pozwalając, aby
myślenie osiadło w sobie! W tym stanie twoje myślenie rozpuszcza się w sposób
spontaniczny, A mądrość pojawia się sama z siebie, nie poszukiwana. Samo w sobie
jest to odkryciem przebudzonego stanu!

Wysłuchaj mnie teraz, Dordże Duddziomie z Nanam! To, co nosi nazwę
"przebudzonego umysłu oświecenia", Jest wewnętrznym, pierwotnie istniejącym w
sobie, bez centrum czy krawędzi. Nie poprawiaj go, ale w stanie, który w sposób
naturalny jest spokojny i postrzega sam siebie, Nie zmieniaj [niczego], lecz pozostań,wyzwolony, w naturalności! Dzięki temu twój umysł, wolny od zamieszania, Sam z siebie stanie się Przebudzony!

Wysłuchaj mnie teraz, Jang Jeszie z Ba, i ćwicz się w tej instrukcji! Twój umysł jest niezachiwany, kiedy nie skupia się na podmiocie i przedmiocie. Nierozproszony
wysiłkiem, nadzieją i strachem, chroni i rozpuszcza myśli; Nie poprawiaj ich, ale
pozostań w swoim naturalnym stanie. Nie odchodź od tego, co samo jest
Przebudzonym!

Wysłuchaj mnie teraz, Palgyi Jeszie z Sogpo! Przebudzony stan umysłu jest nie
stworzony, Istnieje sam z siebie i nie można go znaleźć przez poszukiwanie. Bez
wysiłku utrzymywania podmiotu i przedmiotu, Pozostań w niewymyślonym stanie
naturalnego postrzegania! Przebywając w nim, odetniesz strumień pobudzenia, który
zaniknie; Rozpoznaj tę chwilę jako Przebudzonego!

Wysłuchaj mnie teraz, Nanam Jeszie, młody żebraku z Śang! Pozostaw swoją uwagę
wolną od dualistycznego działania, Nie potwierdzaj, ani nie zaprzeczaj [niczemu],
Ale pozostań w niewymyślonej bezwysiłkowości, Bez akceptowania czy odrzucania
[czegokolwiek]. Przebudzony stan to nierozproszone przebywanie w tym!

Wysłuchaj mnie teraz, Palgyi Wangcziuk z Kharczien! Pozostaw umysł w niemedytacji,
nie stwarzaj antidotum, Lecz pozostań w samoistnym, naturalnym
postrzeganiu! Pozostając w tym stanie, bez odrzucania samsary, Naturalnie
rozpuszczające się błędy samsary są mądrością Przebudzonego!

Wysłuchaj mnie teraz, Denma Tsemang, wybitna istoto! Twój umysł nie posiada
podmiotu i przedmiotu, nie został też stworzony, Będąc więc wolny od wysiłku i
sztuczności, nie stwarzaj niczego w medytacji, Ale pozostań nierozproszony w
samoistnej, naturalnej percepcji! Pozostając w tym stanie, uwalnia się naturalne
postrzeganie. Jeśli to porzucisz, nigdy nie odnajdziesz Przebudzonego!

Wysłuchaj mnie teraz, tłumaczu Kawa Paltseg z Chinbu! Gdy porzucasz podmiot i
przedmiot, umysł nie jest rzeczą, którą można ukazać. W podobny sposób nie został
stworzony, ani poprawiany! Pozostań w stanie równości, nie skupiając się na niczym
konkretnym. Pozostań nierozproszony, będąc w tym, co samo w sobie jest
przebudzeniem!

Wysłuchaj mnie teraz, Palgji Senge z Śubu! O przebudzonym stan umysłu nie da się
powiedzieć, że zwiększa się lub zmniejsza. Niewytworzony i naturalnie wolny od
podmiotu, który akceptuje lub odrzuca przedmiot, Nie skupiaj się na niczym, nie
pozwól, aby [twój umysł] cokolwiek przesłaniało. Samo pozostawanie w tym stanie
już jest Przebudzonym!

Wysłuchaj mnie teraz, Gyalwe Lodro, żebraku z Drey! O twoim umyśle nie sposób
pomyśleć, nie można go też oglądać. Umysł znajduje się poza istnieniem i
nieistnieniem, trwałością i zniszczeniem, Pozostań więc wolny od medytacji na
medytującego i obiekt! Kiedy pozostajesz nierozproszony w tym stanie, Nosi to
nazwę dharmakaji Przebudzonego!

Wysłuchaj teraz tej instrukcji, Lokyi Cziungpa! Zostaw swoją uwagę wolną od
poznającego i poznawanego, Nie skupiaj się [na niczym], lecz zrelaksuj się,
swobodny, bez pragnień, I pozostań w stanie percepcji pozbawionym własnej natury.
Samo niezachiwane pozostawanie w tym, [już] jest przebudzonym stanem!

Wysłuchaj mnie teraz, Drenpa Namkha! Twój umysł, który postrzega, choć nie ma
żadnej substancji, Percypuje bez myśli, jest świadomy, a jednak nie da się opisać.
Wolny od ruchu konceptualnego myślenia, Pozostań w tym stanie, przebudzony i
otwarty. Przebywanie w tej naturze samo [już] jest przebudzonym stanem!

Wysłuchaj mnie teraz, Palgyi Wangcziuk z Odren! Przebudzony umysł to
postrzegająca pustka, pusta, a jednak świetlista. Pozostań w jej samoistnym stanie,
nie zmieniając jej. Samo niewzruszone pozostawanie [już] jest Przebudzonym!

Wysłuchaj tego, Rinczien Cziok! Nie trzymaj się tożsamości swojej uwagi, na która
nic się nie składa, W medytacji niczego nie należy stwarzać, ani lekceważyć. Nie
poprawiaj, ani nie zmieniaj jej samoistnej świeżości, Lecz pozostań w pierwotnym
stanie, który jest spontanicznie obecny! W tym stanie nie pozwól, aby twój umysł się
chwiał, Ponieważ poza nim nigdy nie uda ci się znaleźć rezultatu!

Wysłuchaj mnie teraz, Sandzie Jeszie, żebraku z Nub! Przebudzony umysł, który
postrzega, jest pusty, A będąc pusty, postrzega w podobny, [pusty] sposób. [To]
niezrównana jedność postrzegającego i świadomej pustki - Pozostań w naturalności,
nierozproszony. Samo nieporuszone pozostawanie w tym [stanie, już] jest
Przebudzonym!

Wysłuchaj mnie teraz, Palgyi Dordże Wangcziuk z Lhalung! Natura twojego umysłu
nie jest czymś konkretnym i nie ma żadnych cech, Nie stwarzaj, ani nie poprawiaj
niczego, ale pozostań [W stanie, w którym] nie zmieniasz [nic], ani nie zapominasz
[o niczym]. Samo przebywanie w nim jest [już] Przebudzonym!

Wysłuchaj mnie teraz, Kyncziok Dziungne z Langdro! Twój umysł jest niekonkretny
i pierwotnie czysty, W sposób naturalny pusty i niewymyślony, Pozostań więc w tym
stanie wolnym od medytującego i obiektu medytacji. Dzięki temu osiągniesz rezultat
stanu buddy!

Wysłuchaj mnie teraz, Gyalwa Dzinagcziub z Lasum! Twój umysł nie powstaje, ani
nie zanika, nie ma też żadnych konkretnych cech. [Ponieważ] jest z natury pusty, jego percepcja nie napotyka na przeszkody. Samo nieporuszone pozostawanie w nim jest
[już] Przebudzeniem!

Wy wszyscy, zastosujcie te wyjaśnienia w swoim doświadczeniu! Możecie porównać
sutry i tantry Buddy i komentarze do nich Ze słowami, które przekraczają
ograniczenia przestrzeni, Ale zwięzłe znaczenie jest zawarte w tych żywotnych
punktach. Praktykujcie je więc i ukryjcie jak skarby, stosownie do waszej przysięgi!

W ten sposób Padmasambhawa mówił. Dzięki temu, że obdarzył ich prawdziwie
esencjonalnymi wyjaśnieniami, wszyscy osiągnęli wyzwolenie i spełnienie.

wtorek, 3 listopada 2009

SUBTELNE ASPEKTY PRACY ZE SNAMI - JAK SIĘ NIE-SAMO-OSZUKAĆ

Zbyt często nasza praca nad snem brnie w intelektualne „izmy” i teorie. To przed tym już pod koniec lat 60-tych ostrzegał James Hillman we wspaniałej książce „The Dream and the Underworld”. Z tym ostrzeżeniem był oczywiście związany postulat zachowania „świętości” snu, jego atmosfery oraz szacunku dla źródła, z którego przybył do nas sen.

O konieczności kontaktu ze Śnieniem, z poczuciowym źródłem snu, z Umysłem Procesowym i o konkretnych sposobach pracy nad snem, gdy jesteśmy w kontakcie z subtelną sferą poczuć pisze także Arnold Mindell.

Fragment z książki Arnolda Mindella „The Dreammaker's Apprentice”:

(...) Jak już pisałem w części I, nieustannie Śnisz na poziomie czterech światów. Pierwszy, to świat poczuciowy, albo obszar percepcji, gdzie nie występuje "ja"; drugi to kraina snów, w której „małe ja” pojawia się jako jedna z postaci w snach. W Krainie snów większe ja lub Ja, jest wspólnotą wszystkich części. Trzeci świat to uzgodniona, codzienna rzeczywistość, czwarty obszar to nieustannie zmieniający się stan świadomości, który przemierza te światy, ale nie należy do żadnego z nich.
Rzeczywistość uzgodniona, to miejsce, gdzie w pewnym stopniu przynależysz na stałe w sensie związków rodzinnych, relacji, studiów lub pracy czy emerytury, itd. Jaką masz pracę? Jaki jest twój związek ze szkołą, biznesem, wyznaniem? Z przyjaciółmi?
Rzeczywistość uzgodniona mocno wpływa na sny. Pora roku oraz miejsce przebywania śniącego są ważnymi elementami informacji dotyczących uzgodnionej rzeczywistości śniącego. Gdzie mieszkasz? Jakie występują w twojej okolicy problemy społeczne i polityczne? Jaką mamy porę roku? Pory roku mogą mieć istotne znaczenie dla snów. Na przykład jesienią na północy Stanów Zjednoczonych liście zmieniają kolor,a potem spadają z drzew. Jest to czas śmierci i umierania, pojawia się coś tajemniczego i nagle przybywają wiedźmy i duchy w czasie Halloween.

Kiedy i jaką metodę stosować w pracy ze snami

Samodzielna praca ze snami wykorzystująca doświadczenie poczuciowe oraz oddychanie (opisane w rozdziale 4) ma zarówno plusy jak i minusy w porównaniu z innymi metodami. Jest to głęboka praca, możesz wykonywać ją samodzielnie i nie musisz być od nikogo uzależniony/a. Jednak z drugiej strony minusem jest to , że musisz rozwinąć przejrzystą świadomość i wychwycić poczuciowe doświadczenia pochodzące ze Śnienia.
W starszym, bardziej analitycznym podejściu do pracy ze snami, zasadniczo pozostajesz w obszarze uzgodnionej rzeczywistości i zastanawiasz się nad symbolami ze snu. Próbujesz interpretować. Możesz bawić się tymi symbolami, ale twoim punktem odniesienia pozostaje uzgodniona rzeczywistość. Jednak takie podejście podkreśla wagę uzgodnionej rzeczywistości i marginalizuje Śnienie. Jeśli stosuje się wyłącznie metodę analityczną, istnieje niebezpieczeństwo, że śniąca zostanie oddzielona od swego procesu poczuciowego, a to sprawi, że interpretacja snu stanie się tylko teoretyczną spekulacją. Tego typu interpretacja może odwrócić uwagę śniącej osoby od dostrzegania procesów poczuciowych oraz pojawiającej się w danej chwili energii.
Kolejnym problem związany z podejściem analitycznym polega na tym, że to podejście podkreśla mądrość analityka. Oczywiście ma to miejsce w większości terapii. Bez skupienia się na obecnym w danej chwili Śnieniu osoby analizowanej, współ-tworzenie zdarza się tylko czasami lub posiada jedynie intelektualny wymiar. Ponadto pomiędzy analitykami a osobami poddającymi się analizie snów występują powikłania relacyjne wynikające z problemów związanych z kwestią autorytetu. To zagadnienie bywa ukryte w sytuacjach w których korzysta się z wiedzy. Tego rodzaju powikłania zachodzą przede wszystkim wówczas, gdy ludzie są przekonani, że osoba interpretująca sen może wiedzieć więcej o procesie osoby, której sen jest analizowany, czyli więcej od Twórcy Snów.
Podczas pracy z drugą osobą współ-tworzenie w większym lub mniejszym stopniu zawsze występuje, choć bywa ukryte. Kiedy stosuje się współtworzenie, to praca z częściami snu oraz z symbolami daje dużo radości ponieważ stosuje się wspólne fantazjowanie, tworzenie opowieści i wkraczanie w odmienne stany świadomości.
Zalety współ-tworzenia polegają na wspólnym wkraczaniu w odmienne stany świadomości, na demokracji oraz równości doświadczeń występujących we wzajemnej relacji. Ta wzajemność może prowadzić do artystycznych, nieprzewidywalnych, a nawet szamańskich doświadczeń w trakcie pracy nad snami. Wynika to z tego, że współ-tworzenie bazuje na żywym procesie ukrytym w symbolach. Symbole nie są wyłącznie utrwalonymi obrazami, są podobne gałązkom, które po włożeniu do wody wypuszczają korzenie i rosnąc mogą stać się drzewami. Symbole, tak jak gałązki posiadają potencjał wzrastania.(...)