Śniące ciało: czyli o ciele, które śni i czasem boli ...
Naukowcy zajmujący się badaniami nad snem stwierdzili, że nocą nawet kilka razy przechodzimy przez paradoksalną fazę snu i wówczas „coś” nam się śni. Nie pamiętamy snów w takiej sytuacji, gdy budzimy się po dłuższej chwili od zakończenia tej fazy snu (zwanej też fazą REM od angielskiego skrótu Rapid Eye Movement). Z upływem czasu wspomnienie o śnie blednie i zanika. Nawet, gdy obudzimy się pamiętając cały sen, to po kilku godzinach zacierają się szczegóły, a później także główny temat snu.
Nasze, powszechnie akceptowane rozumienie snu i śnienia zakłada, że to my śnimy, tak jakbyśmy tworzyli sny. Jednak wiele pierwotnych plemion uważa, że sny, to ważne wiadomości pochodzące od bóstw lub inaczej mówiąc, z „wyższych” światów. Choć psychologowie i neurolodzy stworzyli wiele teorii wyjaśniających pochodzenie snów, to tak naprawdę nikt nie wie skąd biorą się sny. Możemy zatem odwrócić nieco zwyczajne podejście i stwierdzić, że to nie my śnimy sny, ale że sny się nam przytrafiają lub nawet, że to sny śnią nas do istnienia ...
Sny, nawet te, o których zapomnieliśmy nad ranem wcale nie znikają w ciągu dnia. Jeden z najbardziej znanych, a z pewnością najbardziej twórczy ze współczesnych psychoterapeutów, Amerykanin Arnold Mindell pracując z osobami ciężko i śmiertelnie chorymi odkrył zjawisko, które nazwał „śniącym ciałem”. Wykazał też, że to, o czym mówią nasze sny, często objawia się w ciele w postaci symptomów. Na przykład sen o wulkanie może być bezpośrednio związany z rozrywającym bólem głowy lub brzucha. Bardzo często symptom pojawia się po wystąpieniu snu, który w jakiś sposób mówił o chorobie lub ją przepowiadał. Oczywiście równie często sny informują nas o innych zjawiskach i zdarzeniach jakie nas wkrótce mogą spotkać w relacjach z innymi ludźmi, światem, zdarzeniami, itd. oraz o tym, co dzieje się w głębi naszej psychiki.
Wspomniany obraz wulkanu ze snu obrazuje nasze nieuświadomione uczucia, potrzeby lub pragnienia. Może to być na przykład potrzeba „wylewnej”, „wulkanicznej” i „gorącej” aktywności albo wręcz wyrażenia gniewu jak lawa gorącego gniewu.
Odkrywanie i rozumienie snów przejawiających się poprzez ciało wymaga podejścia pełnego wyrozumiałości, współczucia oraz demokracji. Jest to zupełnie nowy i czasem zaskakujący sposób postrzegania chorób. W tym ujęciu symptom czy dolegliwość jest, podobnie jak sen, znakiem lub raczej informacją, którą należy odszyfrować i ewentualnie zastosować w życiu. Z tego punktu widzenia choroba nie jest czymś, z czym należy walczyć, natychmiast usuwać czy wyeliminować, ale jest ważnym przesłaniem. Jeśli skutecznie odczytamy to przesłanie i wprowadzimy je w codzienne życie czyli w jakimś stopniu zmienimy się postępując zgodnie z sugestiami płynącymi z dolegliwości (a zarazem ze snu i „śniącego ciała”), to często okazuje się, że symptomy „znikają” ponieważ informacja zostaje dostarczona do systemu ciało-umysł”.
W przypadku chorób chronicznych zmiany sugerowane przez symptomy bywają bardzo duże, radykalne i dotyczą przebudowy całego sposobu życia. Są związane z mitem życia, czyli głównym zadaniem, wyzwaniem (w więc i trudnościami) jakie chory ma do wykonania (oraz przeszkód do pokonania) w swoim życiu.
Nawet jeśli symptomy choroby nie znikają, to każdy wysiłek podjęty w celu poznania siebie oraz tego, o czym informuje nas choroba jest niezwykle wartościowy i zazwyczaj łagodzi objawy. Dzieje się tak dlatego, że zmieniamy podejście do naszej choroby. Przestajemy być ofiarą choroby, a zamiast tego stajemy się osobą współpracującą z energią zawartą w symptomach i wyrażaną przez nasze dolegliwości. Stajemy się badaczami własnych symptomów oraz uczniami mądrości płynącej z ciała.
Arnold Mindell w wielu swoich książkach opisuje przykłady pracy terapeutycznej z osobami cierpiącymi na poważne schorzenia. W książce „O pracy ze śniącym ciałem” podaje przykład pracy z mężczyzną chorym na stwardnienie rozsiane (sclerosis multiplex - SM).
Wspomniany mężczyzna, kołysząc się do przodu i do tyłu, wszedł o kulach do gabinetu Mindella..
- "Zauważyłem, że kołysze się pan do przodu i do tyłu" – stwierdził Mindell -- "może taki rodzaj ruchu jest dla pana właściwy".
- "Kim pan jest by mówić, że to jest właściwe?" -- odpowiedział mężczyzna. Mindell odrzekł, iż sam fakt, że tak mu się dzieje jest właściwy. Przecież on tego nie robi. Po chwili Mindell zapytał, czy nie powinni przestać zajmować się tym tematem. Jednak mężczyzna odpowiedział, że chce się dowiedzieć czegoś więcej. Mindell poprosił go o odłożenie kul. Dla człowieka, który samodzielnie nie potrafi stać, jest to naprawdę trudne doświadczenie. Po chwili wahania mężczyzna odłożył kule, zaś Mindell zasugerował, aby doświadczał wszystkiego, co dzieje się z nim w chwili, kiedy stoi bez wsparcia.
Mężczyzna oburzył się i odrzucił tę sugestię. Mindell podniósł kule, podał je mężczyźnie mówiąc: - "Zapomnijmy o tym". Jednak mężczyznę zaintrygowało niezwykłe podejście terapeuty i postanowił dowiedzieć się czegoś więcej o swojej chorobie. Po pewnym czasie faktycznie odłożył kule i zaczął poruszać się do przodu i do tyłu jak osoba pod wpływem alkoholu. Nie mógł chodzić, ponieważ jego nogi nie chciały go słuchać. Nagle upadł.
Powiedział, że poczuł jakby coś ciągnęło go na dół. Mindell zaproponował powtórzenie eksperymentu, tym razem ze szczególnym zwróceniem uwagi na to, co dokładnie ciągnie go na dół w chwili upadania. Kiedy znowu spróbował, chodzić i po ponownym upadku wstał, wyjaśnił, że było to odczucie, jakby ktoś inny miał nad nim kontrolę. Kiedy upadał, nie panował nad sobą. Mężczyzna dodał, że choć w rzeczywistości nigdy nie umiał panować nad sobą, to zawsze chciał być panem samego siebie oraz posiadać pełną kontrolę. Po chwili dodał jeszcze, że niedawno zakochał się i bezskutecznie próbował przestać kochać. Również i w tym przypadku coś – czyli niespodziewana miłość przyczyniało się do jego „upadku”. Warto tutaj wyjaśnić, że w jęz. angielskim zakochać się to: fall in love, co w dosłownym przekładzie brzmi bardzo obrazowo: upaść bądź popaść w miłość.
Mindell wyjaśnił mężczyźnie, że choć chęć sprawowania kontroli nad własnym życiem jest ważna, to jest jednak w znacznym stopniu ograniczona. Na przykład nie potrafimy panować nad zdrowiem ciała czy nad treścią snów. W przypadku opisywanego mężczyzny doświadczenie braku kontroli było ważnym procesem wskazującym na kierunek jego dalszego rozwoju. Mindell powiedział mu o tym, zaś mężczyzna zdobył się na odwagę i stanął jakby był zupełnie zdrowy, normalnie, nie trzęsąc się.
- "To zadziwiające - oświadczył - bez kontroli potrafię stać nieruchomo."
- "To prawda, lecz czy pozwolisz, żeby twoje życie uczuciowe ułożyło się w taki sam sposób?" -- zapytał Mindell.
Pomimo zrozumienia swojego problemu mężczyzna wahał się i przyznał, że nie sądzi, by mógł sobie pozwolić sobie na tak spontaniczne zachowanie. (...)
Mężczyzna nadal pragnął posiadać kontrolę. Mindell powiedział mu, by zachowywał się w życiu tak, jak sam uzna to za stosowne. Jednak teraz posiada wiedzę, pozwalającą mu na to, żeby z chwilą, gdy choroba zacznie go irytować, miał możność dokonania wyboru. Może na przykład kierować się informacjami płynącymi z symptomów i porzucić przynajmniej na jakiś czas swoje „codzienne” ja pozwalając sobie na utratę kontroli.
W tego typu przypadkach często mamy do czynienia z paradoksem. Sama choroba może okazać się lekarstwem. Sny oraz nasze śniące ciało podpowiadają najlepsze rozwiązania. Czyż to nie zdumiewające, że z chwilą gdy pacjent porzuca potrzebę kontroli okazuje się, że potrafi stać stabilnie! Jak widać podejmowanie ryzyka często okazuje się być bardzo dobrą i zdrową metodą.
Śniące ciało (a właściwie symptom – choroba) opisanego człowieka śni o tym, że w jego przypadku zaniedbana została potrzeba rozwijania spontaniczności oraz swobodnego wyrażania uczuć. Chory nieświadomie chce zanurzyć się w świat uczuć, ale lęka się, bo wówczas utraciłby kontrolę. Jednak nad uczuciami, podobnie jak nad symptomami nie sposób zapanować ani nie można ich poddać kontroli. Tak brzmi wiadomość ukryta w symptomie tego pacjenta. Łatwo możemy sobie wyobrazić o czym będzie śnić nocą ten mężczyzna – czy już wiesz ???
TAK --> będą to na przykład sny o dzikich i nieokiełznanych dzieciakach, o namiętnych, nieopanowanych kochankach, o dzikich i swobodnie żyjących zwierzętach, o trzęsieniach ziemi, sztormach, huraganach, o wszystkim nad czym nie możemy mieć kontroli, a za czym tęskni zarówno nasza dusza jak i ciało ...
Jeśli twoje ciało wykonuje niekontrolowane ruchy, to niekoniecznie musisz je tłumić. Możesz zamiast tego pozwolić im zaistnieć i podążać za nimi, a nawet twórczo je rozwijać. Później możesz zastanowić się, o czym twoje ciało pragnęło cię poinformować, gdyby założyć, że samo wykonało rodzaj tańca pełnego znaczenia i treści.
Oczywiście na zakończenie trzeba dodać, że każde uogólnienie jest ryzykowne a nawet szkodliwe. Podobnie jest z interpretacją snów. Taki sam sen oraz podobny symptom mogą oznaczać coś bardzo różnego dla wielu osób. Nadmierna kontrola nad wszelkimi aspektami życia, a zwłaszcza nad uczuciami nie we wszystkich przypadkach jest informacją, jaką niesie taka choroba jak SM. Tę, ważną informację zawsze trzeba odkrywać samemu lub z pomocą terapeuty. Nieraz wymaga to wielkiego wysiłku oraz podjęcia ryzyka polegającego na tym, że zmieni się nasz dotychczasowy, wygodny i bezpieczny obraz „siebie”.
Kiedy pracuję z klientami nad ich symptomem, lub raczej nad informacją przesyłaną przez Śniące Ciało, to samo odkrycie „wiadomości” jest stosunkowo proste. Bardzo często ustępuje dolegliwość - nawet po pierwszej, pojedynczej sesji. Ale samo wprowadzenie w realne, konkretne życie zmian jakie proponuje sen i ciało wymaga dłuższego wysiłku, konsekwencji i uważności.
www.palusinski.strefa.pl/
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za komentarz - twoja opinia/zdanie jest dla mnie ważne !