Przygotowując
się do najnowszego warsztatu "JOGA I WYZWANIA W RELACJACH"
łączącego praktykę podstaw jogi z pracą nad trudnościami w związkach/relacjach trafiłem na niezwykle interesujące badania.
łączącego praktykę podstaw jogi z pracą nad trudnościami w związkach/relacjach trafiłem na niezwykle interesujące badania.
UWAGA:
poniższe nie dotyczy sytuacji, gdy w związku występuje przemoc lub
uzależnienie, i gdy jedna z osób żąda zmian w zachowaniu drugiej
(tej przemocowej czy uzależnionej)
Jednym
z najtrudniejszych i najpowszechniejszych wzorców z jakim przychodzą
do mnie na terapię pary, to sytuacja, gdy świadoma chęć pracy
oraz zmian wychodzi od jednej ze stron (najczęściej kobiety), zaś
druga to mniej lub bardziej chętnie (czasem milcząco i/lub
pozornie) akceptuje. Z moich obserwacji gabinetowych wynika, że
często mamy wówczas do czynienia z dynamiką, w której świadomie
lub nieświadomie inicjator/ka zmian oraz terapii pary bardziej chce
„zmienić” tę drugą osobę, niż samą siebie. Jak pokazują
badania1
inicjator/ka zmian w związku często wpada w omawianą poniżej rolę
osoby „naciskającej” …
Ewentualny
sukces terapii par jest możliwy dopiero (i tylko) wówczas, kiedy w
toku pracy terapeutycznej pojawia się świadomość, że OBIE
strony/części związku muszą dokonać zmian w sobie. Nie zawsze
się to udaje ! Często na progu zaistnienia takiej świadomości
para (a przynajmniej jedna z osób) przerywa terapię…
W
psychologii procesu nazywamy to „progiem”, w innych nurtach
oporem, granicą, którą z różnych względów trudno jest
przekroczyć danej osobie. Przejście takiej granicy wymaga zmiany
tożsamości, bo związane jest z wchodzeniem na nieznany i
(pozornie) niebezpieczny dla tej osoby obszar czy grunt.
Zasadniczo
osoba, która żąda od partnera zmian – sama także chce się
zmienić, ale nieświadomie i dlatego projektuje potencjał i
możliwość zmiany na partnera/kę! Sytuacja jest tym bardziej
„niemożliwa”, bo choćby w minimalnym stopniu postulaty „zmian”
drugiej osoby często są słuszne (przynajmniej w pewnym zakresie i jakości!)…
W
pracy z parami natykamy się na granice i progi nie tylko osobiste,
ale i całej struktury związku – jako osobnej tożsamości, którą
para nazywa i określa jako „my”. Czy konieczne jest
przekraczanie granic? Nie zawsze. Czasem wystarczy je dobrze poznać
i uznać własne ograniczenia lub czekać. A jednak rozwój – jego
ryzyko oraz potencjał z ukrytą energią nowości na tym
właśnie polega...
Kiedy
parze udaje się przekroczyć swoje osobiste „progi” (żeby
terapia zadziałała to OBIE części muszą te, jednostkowe progi
przejść – inaczej niewiele z tego będzie), zmienia się także
„tożsamość” związku – jako całości – o czym często
zapomina się w terapii par/rodzin. Jest to okazja do świętowania
oraz ugruntowania nowych jakości i zmian.
Ale
wracając do zmian ...
Jak
już pisałem, najczęściej jedno z partnerów w związku (często,
choć nie zawsze jest to kobieta) – domaga się zmiany (od
drugiego). Stara się wywierać nacisk na drugą osobę, aby on/a się
zmienił/a. Nie jest to zbyt korzystne ani owocne, a już na pewno
taka wymuszona „zmiana” nie będzie działać zbyt długo.
Mówiąc
o „nacisku na zmianę” mam na myśli nie tylko sytuację, kiedy
para przychodzi do terapeuty. Często dzieje się tak w codziennym
życiu pary czy rodziny, a raczej przede wszystkim tak właśnie się
dzieje (włącznie z szantażem typu: „jak się nie zmienisz, to
...”, obwinianiem, itp.)! Typowym scenariuszem jest sytuacja, gdy
jeden z partnerów naciska na zmianę a drugi - często, ale nie
zawsze mężczyzna - woli uniknąć omawiania problemu, więc
wycofuje się.
Zaczyna
się wówczas „taniec”: jedno z parterów/ek (np. kobieta) domaga
się czegoś (często intensywnie), zaś mężczyzna wycofuje się
zachowując milczenie (często przez dłuższy czas). Oba te
zachowania są niszczące dla związku. Opisany taniec czy wzorzec
jest niebezpieczny, ponieważ prowadzi do eskalacji, powiela się i
utrwala.
„Partner/ka
z wymaganiami” wciąż jest niezadowolony/a, cierpi z powodu braku
satysfakcji i niespełnienia w związku, przez co jeszcze bardziej
zwiększa swoje wymagania czy naciski. Naturalnie od np. mężczyzny,
który wycofał się w milczenie, będzie domagać się (żądać)
bliskości ! Nie muszę chyba wyjaśniać, że „bliskość na
żądanie” raczej nie zadziała, a zwiększony nacisk i wymagania
powodują, że druga strona wycofuje się jeszcze bardziej. Na tym
polega eskalacja i utrwalanie omawianego wzorca. …
Ten
wzorzec (nazywam go „tańcem bliskości”) jest tak częsty, że
już dawno dorobił się opisu i oficjalnej nazwy „Demand‐Withdraw
Communication Behaviors” (lub „demand/withdraw negative
escalation cycle”). Jest to zespół zachowań związanych z
konfliktem, gdzie jedno z partnerów obwinia lub naciska, podczas gdy
drugie wycofuje się lub unika.
Badania
pokazują, że w małżeństwach (nie wiem czy tylko
heteroseksualnych, skłonny jestem sądzić, że również w
niehetero ...) stroną „żądającą” - w równym rozkładzie
statystycznym jest zarówno żona jak i mąż. To samo odnosi się do
strony "wycofującej się" (z równą częstotliwością).
Ten wzorzec uruchamia się najczęściej przy okazji omawianiu
tematów dotyczących związku małżeńskiego/partnerskiego. W
przypadku obu zachowań (nacisk i/lub wycofanie) osoba wychodząca z
roli domagającej/żądającej (naciskającej) inicjuje konflikt.
Jeśli chodzi o satysfakcję z małżeństwa, to obie formy:
'wycofywanie' i 'nacisk' wiążą się z bolesnymi przeżyciami oraz
stosowaniem różnorodnej taktyki. Takie postawy zasadniczo obniżają
szansę rozwiązywania konfliktów małżeńskich2.
Tym
niemniej, z biegiem lat sytuacja może ulec poprawie (a może
adaptacji?): Badania przeprowadzone przez Sarah R. Holley, Claudia
M. Haase, Robert W. Levenson3
pokazują, że jeśli para przetrwa kryzysy związane z omawianym
wzorcem, to „uczy” się omijać obszary konfliktogenne kierując
się ku przyjemniejszym lub przynajmniej neutralnym tematom.
Unikanie
jest czasem postrzegane jako problem, ale w tym kontekście może być
to lepsze dla par, które znają się na tyle dobrze, by unikać
drażliwych kwestii.
Upływ
lat sprawia, że ludzie szukają pozytywniejszych doświadczeń,
zmniejsza się powaga argumentów, a pary mogą nauczyć się radzić
sobie z trudnymi kwestiami.
Osobiście
zdecydowanie stoję na stanowisku, że nauka pracy z konfliktem i
wdrażanie tej wiedzy w codzienne życie jest najlepszym rozwiązaniem
dla opisanego wzorca, przy czym jest to dobre w innych obszarach dla
pary, rodziny oraz świata!
Kusi
mnie, by przeprowadzić analizę tego „tańca-wzorca” z
analitycznego oraz procesowego (oraz biologicznego!) punktu widzenia
i może to zrobię następnym razem.
1https://onlinelibrary.wiley.com/doi/abs/10.1111/jomf.12051
2https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC3218801/
3https://onlinelibrary.wiley.com/doi/abs/10.1111/jomf.12051
Jednym ze sposobów pracy nad sobą w związku może być tantra, tutaj polecam doczytać czym jest tantra? i w jakich dziedzinach życia może okazać się bardzo pomocna. W pewnym sensie jest to rodzaj alternatywnej terapii, zarówno dla osób w związkach jak i tych żyjących w pojedynkę.
OdpowiedzUsuń