Blog Roberta Palusińskiego - psychoterapeuty, facylitatora, coach'a pracującego metodami Psychologii Zorientowanej na Proces z jednostkami, parami, rodzinami i grupami oraz szkolenia i konsulting z zarządzania projektami metodą "Dragon Dreaming" ( www.dragondreaming.pl ) !
sobota, 29 stycznia 2011
O bezsensie i niepotrzebności szkolnych zadań domowych ...
Serdecznie polecam czytelnikom książkę "The Homework Myth" dr Alfie Kohn'a. Jest to bezlitosna rozprawa się z wszelkimi argumentami "za" odrabianiem lekcji w domu - czyli faktycznie, co autor nazywa "Drugą Zmianą" dla dzieci ! (Czy nauczyciele i dorośli jak przychodzą z pracy do domu, to znowu pod groźbą sankcji ruszają do takiej samej pracy z jakiej właśnie przyszli !?!?!)
Alfie pokazuje przykłady szkół gdzie dzieci NIE odrabiają lekcji a mimo to w (to też obłąkany pomysł) narodowych testach wypadają znakomicie. Proponuje ponadto: "Take your stand as a parent and make change" - powiedz nauczycielom, że zadają niepotrzebnie a na pewno za dużo. Poproś także np. o ewentualne badania, które wykazywałyby konieczność odrabiania zadań i przymusowych prac domowych (przynajmniej do końca gimnazjum). Nie ma takich badań! Natomiast jest sporo danych o negatywnych skutkach pracy na II zmianę w domach.
Niestety okazuje się - co było łatwe do przewidzenia - że jedynym powodem zadawania domowych jest lenistwo i nieudolność nauczycieli oraz "hipnoza" rodziców uważających, że to ma jakiś sens. Skutek uboczny: utrata naturalnych zdolności uczenia się oraz chęci poznawczych jakimi cechuj się każde dziecko po przyjściu na świat i jakiś czas potem.
Zazwyczaj nikt nie zadaje pytania w duchu Głębokiej Demokracji:
"Co (i czy w ogóle) dziecko ma na ten temat do powiedzenia?"
tutaj jedna z linków do autora "The Homework Myth"
http://www.alfiekohn.org/teaching/rethinkinghomework.htm
POLECAM Wszystkim rodzicom!
poniżej cytat ww autora Alfie Kohn'a z jednego z artykułów oraz (poniżej) tłumaczenie artykułu z "The Guardian" publikowane na "Onecie".
----------------------
The positive effects of homework are largely mythical. In preparation for a book on this topic, I’ve spent a lot of time sifting through the relevant research. The results a...re nothing short of stunning. For starters, there is absolutely no evidence of any academic benefit from assigning homework to children under the age of about fourteen. For younger students, in fact, there isn’t even a correlation between whether children do homework (or how much they do) and any meaningful measure of achievement. At the upper school level, there is a correlation, but it’s weak and tends to disappear when more sophisticated statistical measures are applied. More important, there’s no reason to think that higher achievement was due to the homework even when the two are associated. Meanwhile, no study has ever substantiated the belief that homework builds character or teaches good study habits. The idea that after-school assignments promote self-discipline, responsibility, independence, and the like might be described as an urban myth except for the fact that it's widely accepted in suburban and rural areas, too.
-------------------------
Koniec z odrabianiem lekcji?
11.10.2009 Anushka Asthana:
Koniec z odrabianiem lekcji?
Naukowcy alarmują: nadmiar zadań domowych zniechęca dzieci do nauki, a ponadto powoduje kłótnie w rodzinie. I proponują: lepiej żeby po szkole pociechy gotowały, piekły chleb, chodziły na wystawy albo na spacer.
Kreatywne zadania domowe to według Brytyjczyków metoda, by zapobiec dziecięcej awersji do nauki.
Dziewięcioletnia Amelia Warren kończy zajęcia o 18.20. Po powrocie do domu zabiera się za odrabianie zadań z czytania, pisania i liczenia. W weekendy, pomiędzy zajęciami z tańca a treningiem piłkarskim, przygotowuje się do lekcji. "Nie chcę, żeby nauka stała się dla niej udręką. Mogłaby się przez to zniechęcić - mówi mama Amelii, Laura. - Pracuję do późna. Lepiej, żeby czas, który spędzam z córką, nie mijał nam na awanturach o prace domowe".
Jak wynika z kontrowersyjnej książki "The Homework Myth", napięcia w rodzinie to tylko jeden z wielu negatywnych skutków zadawania dzieciom prac domowych. Nadmierne wymagania nauczycieli odpychają je od nauki i nie wpływają na poprawę wyników. Wnioski z badań, jakie zaprezentował amerykański naukowiec Alfie Kohn, wywołały burzliwe dyskusje w mediach. Jak informuje "Wall Street Journal", niektóre spośród najlepszych szkół w Stanach Zjednoczonych zamierzają ograniczyć bądź całkiem wyeliminować naukę poza swymi murami. "Zaskakuje nie tyle liczba minusów pracy domowej, co brak jakichkolwiek jej zalet - twierdzi Kohn. - Nie ma takiego opracowania naukowego, które pokazałoby korzyści płynące z zadawania prac domowych w podstawówkach".
Okazuje się, że w Wielkiej Brytanii - gdzie od dziewięciu lat istnieje obowiązek odrabiania lekcji, obejmujący nawet pięciolatków - wielu nauczycieli zrezygnowało z tradycyjnych zadań domowych na rzecz zabawy, w której uczestniczą zarówno dzieci, jak i rodzice. Jedna z londyńskich podstawówek zamieniła niekończące się słupki i ćwiczenia ortograficzne na wycieczki do muzeum i zadania z gotowania.
W opinii Kohna nawet takie polecenia to dla dzieci zbyt wiele. Autor zamierza wygłosić w tym roku kilkadziesiąt wykładów mających przekonać rodziców do buntu przeciwko pracom domowym. "Trzeba dać dzieciakom szansę wypoczynku po całym dniu szkoły" - mówi Kohn. Jego zdaniem po powrocie do domu uczniowie podstawówek powinni najwyżej czytać dla przyjemności.
"Praca domowa to istotna część systemu edukacji - twierdzi tymczasem urzędnik z brytyjskiego Ministerstwa Edukacji. - Dobrze zorganizowany program pomaga dzieciom i młodzieży rozwijać umiejętności i postawy, które będą im potrzebne w późniejszej nauce".
Pogląd ten podziela wielu rodziców. Andy Hibberd, współzałożyciel Parent Organisation, uważa, że jego synowie czerpią ogromne korzyści z lekcji odrabianych w domu. - Kiedy pójdą do gimnazjum, a potem do liceum i na studia, będą musieli odrabiać prace domowe - przekonuje Hibberd. - Dziesięć minut domowej nauki dziennie żadnemu dziecku nie zaszkodziło.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Dlatego wybraliśmy Edukację Domową - rachunek ekonomiczny (2-3 godziny dziennie zamiast 10) i bez nudnego siedzenia w ławce... a potem prac domowych
OdpowiedzUsuńO Edukowaniu przez Podróżowanie: http://edukacjadomowa.monomit.pl/
Anna
z radością przeczytałam artykuł, który utwierdził mnie w moich kontrowersyjnych poglądach :)
OdpowiedzUsuńDziękuję, z przyjemnością rozpowszechnię :)
Pani Anno, jestem pod wielkim wrażeniem! 100 razy tak dla edukacji domowej. Jest wszakże jedno małe "ale" - czyli
OdpowiedzUsuńa.) przywilej posiadania dostatecznej ilości czasu dla dziecka (co zrobić - jeśli rodzice MUSZĄ pracować po 10 godzin dziennie + dojazdy?
b.) gotowość i zdolność rodzica do samokształcenia wraz z dziećmi /co też jest przywilejem nie-wszystkich i też wymaga czasu na przygotowanie się do zajęć z dzieckiem/
c.) psychologicznie patrząc: utrudniony jest aspekt separacji od rodzica - który "obsadza" dodatkowo rolę nauczycieli oraz mentorów, co może być nadmiernie wiążące dla dorastającego do samodzielności (psychicznej) człowieka.
Dlatego - jak dla mnie - najlepszym rozwiązaniem byłaby "spółdzielnia home-schoolingu" złożona z kilku(nastu) rodzin, gdzie rodzice wymienialiby się w roli nauczycieli dla grupki dzieciaków - a nawet mogliby zatrudnić nauczyciela/kę ...
Jedna z osób na Facebook'u napisała mi, że (cyt.): "to, co napisałeś w blogu brzmi dla mnie zbyt ogólnikowo i wybacz słowo - populistycznie".
OdpowiedzUsuńNa co odpisałem:
Recenzowałem pozycję "The Homework Myth" dr Alfie Kohn'a. Mogę pożyczyć :). Autor oparł się na wynikach SETEK badań /w bibliografii pozycji/ (to się nazywa meta-analiza) i wnioski są takie jak przedstawiłem: po prostu miażdżące i nie dające żadnych racjonalnych podstaw pozwalających z czystym sumieniem obciążać dzieci dodatkową pracą w domu.
Nie ma ANI JEDNEGO rzetelnego studium (badania, nie mówiąc o dowodach), które wykazywałoby, że jest odwrotnie / w grupie wiekowej do 14 lat/.
Jeśli możesz podać jakieś konkretne dane/badania wskazujące na korzystny bilans prac domowych (II zmiany) kilku-latków - to chętnie się zapoznam ...
wszystko OK, z jednym drobnym 'ale' dotyczącym pierwszego zdania, gdzie trochę IMHO przestrzeliłeś: nauczyciele, przynajmniej ci porządni i odpowiedzialni, wracając do domu zaczynają 'drugą zmianę' - przygotowują się do zajęć na dzień następny, sprawdzają klasówki, robią papierkową robotę do szkoły... oczywiście, po części wynika znów z samego systemu, który nakłada na nich takie obowiązki, ale w 'spółdzielni homeschoolingu' byłoby tak samo, a może nawet jeszcze bardziej, bo przecież rodzice na dzień dobry nie muszą mieć wiedzy i kwalifikacji umożliwiających wprowadzenie dzieci w dany temat czy obszar na poziomie, który pozwoli im potem zaliczyć coroczne państwowe egzaminy (trzymajmy się mimo wszystko realiów ;-). tak czy inaczej, dziękuję za ten tekst - spowodował kaskadę pytań i kwestionowania własnych przekonań (wyszedłem np. z założenia, że akceptowalnym dla mnie rodzajem pracy domowej są wypracowania lub eseje - ale potem pojawiło się: "dlaczego?"; czemu ktoś, kto ma zupełnie inaczej pracującą wyobraźnię, której trudno układać idee w linijki tekstu, ma być do tego zmuszany?)
OdpowiedzUsuńAlku, co do nauczycieli, to:
OdpowiedzUsuń1. ci porządni po kilku(nastu) latach praktyki już się nie muszą przygotowywać ...
2. po to, aby być dobrze przyogotwanymi maja etat 18 godzin w tygodniu (a nie 40 jak "wszyscy") - w związku z tym 22 godzin im zostaje na przygotowania -- czyż nie?
Robercie, dziękuję za ten wpis!!! Nareszcie ktoś dowiódł to, co ja intuicją i obserwacją doświadczenia własnego, mojego rodzeństwa i znajomych dzieci i młodzieży podejrzewałam od dawna. Dzieci i tak ciężko pracują w szkole, spędzają tam wiele godzin, po co jeszcze drugie tyle w domu! Ale według mnie takie podejście w praktyce wymaga: zmiany programu i weryfikacji, które informacje tak naprawdę są potrzebne na danym etapie edukacji, zmiany metod nauczania - przewaga metod aktywizujących nad podającymi, mniej licznych klas - efektywniej przyswaja się wiedzę tymi metodami w mniejszej grupie. Myślę, że wielu nauczycieli chętnie zmieniłoby styl nauczania, trzeba by im tylko dać narzędzia do pracy w tym systemie. Jest wielu otwartych ludzi w tym zawodzie, przynajmniej ja takich spotykam, problem tkwi według mnie w założeniach i tradycji systemu kształcenia.
OdpowiedzUsuńMuszę kiedyś zgłębić temat! Pozdrawiam!
Małgorzata S.-K.
Jestem za! Jestem nauczycielką z kilkunastoletnim stażem. Zadaję mało prac do domu (zadaję, bo inaczej będę mieć kłopoty), ale też nie rozliczam dzieci z zadań domowych tak ostro jak większość moich koleżanek i kolegów po fachu. Ja, mimo wszystko, nadal przygotowuję się do lekcji, ale większość tych 22 godzin zabiera tak naprawdę biurokracja. Ubolewam nad tym, bo uważam, że ten czas powinnam poświęcić temu, co w mojej pracy najważniejsze, a najważniejszy w mojej pracy jest uczeń.
OdpowiedzUsuń