Blog Roberta Palusińskiego - psychoterapeuty, facylitatora, coach'a pracującego metodami Psychologii Zorientowanej na Proces z jednostkami, parami, rodzinami i grupami oraz szkolenia i konsulting z zarządzania projektami metodą "Dragon Dreaming" ( www.dragondreaming.pl ) !
czwartek, 13 sierpnia 2009
Szamani z Australii
Aborygeński szaman z Australii to mało znana postać i niestety coraz rzadziej spotykana. Ponieważ słowo szaman pochodzi z Azji, to oczywiście nikt w Australii tak się nie nazywa. Kiedyś mówiono po prostu „mądry człowiek”, lub „człowiek o silnym oku”, co w niektórych aborygeńskich językach wymawiano jako bainman, a w innych karadji. Jeszcze pięćdziesiąt lat temu, na terenie najmniejszego kontynentu świata, w każdym plemieniu żył i praktykował uzdrowiciel. Na ogromnym terenie, dwadzieścia razy większym od Polski, przed przybyciem białego człowieka żyło niewiele ponad trzysta tysięcy osób. Aborygeni nie są jednolitą grupą etniczną, bo można się doliczyć ponad 300 narodów o różnych tradycjach, zwyczajach i kulturze. Kiedy w Australii zaczęli osiedlać się Europejczycy, używano ponad 250 języków i około 600 dialektów! Jest to także jedna z najstarszych grup etnicznych, która przez kilkadziesiąt tysięcy lat kultywowała i przechowywała starożytne tradycje duchowe. Ocenia się, że kultura duchowa Aborygenów liczy ponad 40 000 lat, a więc jest starsza niż kultura ludów malujących wspaniałe obrazy na ścianach europejskich jaskiń. Aborygeni również stosowali malarstwo naskalne i niektóre z rysunków liczących sobie ponad 10 000 lat pokazują rytualne tańce, które w niezmienionej formie są odprawiane do dzisiaj! W historii naszego świata nie istnieje i nigdy nie istniała duchowa tradycja, która trwała przez podobnie długi okres czasu.
Zasadniczo każdy Aborygen posiadał magiczne oraz paranormalne zdolności. Do pewnego stopnia stosowano czary i leczono się samodzielnie, ponieważ każdy człowiek posiadał podstawową wiedzę o ziołach i magii. Zioła oraz czary pomagały odwracać niepowodzenie, pecha, choroby czy śmierć. Tymi samymi metodami przywoływano powodzenie w miłości, w polowaniu czy w walce. Jednak, kiedy zwykły członek plemienia nie potrafił poradzić sobie samodzielnie, wyruszał po pomoc do karadji.
Karadji posiadali niezwykłe zdolności oraz magiczne siły. W przeciwieństwie do tradycji szamańskich innych rejonów świata aborygeński karadji nie korzysta ze środków zmieniających świadomość, ekstatycznych pieśni czy tańców, ale szuka wiedzy poprzez uspokojenie umysłu i medytację, co pozwala na lepszy odbiór informacji przychodzących ze świata.
Kiedy Europejczycy przyjechali do Australii, nie mogli uwierzyć w potężne, magiczne moce i zdolności, jakimi władali karadji. Niektóre z tych mocy należały do czarnej magii. Ich użycie było przyczyną choroby i często kończyło się śmiercią osoby, przeciw której zastosowano te zabiegi. Jedną z form tej magii jest wskazywanie, do którego wykorzystuje się kość, choć mogą to być również inne podłużne przedmioty. Karadji długo przygotowuje się do rytuału, aby zebrać konieczne moce, po czym skupia się na osobie ofiary wskazując na nią kością i wypowiada lub śpiewa specjalną formułę. Ponieważ są to działania magiczne, odległość z jakiej działa czarownik nie ma znaczenia. Za pomocą tego rytuału przekazuje się zabójczą myśl o chorobie, śmierci, umieszczeniu magicznej kości wewnątrz ciała lub kradzieży życiodajnego tłuszczu z nerek. Jeśli ktoś zapadnie na chorobę spowodowaną „wskazaniem”, to tylko inny, bardzo potężny szaman może go uzdrowić i odwrócić siłę zaklęcia.
Karadji potrafią także przesyłać myśli do innych osób, a nawet mogą sprawić, że dzięki mocy przesłanych myśli inna osoba zacznie działać zgodnie z ich wolą. Różni się to od hipnozy, która również jest bardzo powszechnie stosowana przez aborygeńskich karadji. W tym przypadku wystarczy sama siła skupionego wzroku i niekonieczne są wypowiadane słowa zawierające hipnotyczne sugestie. Podobnie jak nasi, europejscy jasnowidzący, karadji potrafią nie tylko odnaleźć zaginioną osobę na podstawie zdjęcia czy dowolnego przedmiotu należącego do tej osoby, ale potrafią także za pomocą przekazu myśli pomóc jej odnaleźć drogę powrotną lub dowiedzieć się co z nią się dzieje i czy dobrze się czuje.
Częstą praktyką są podróże do niebios w celu uwolnienia i spuszczenia na ziemię wody w postaci deszczu. Niezwykłą umiejętnością jest możliwość czytania w myślach innych ludzi oraz „widzenia” co dzieje się w odległych miejscach. Pewien Karadji wyjaśniał australijskiemu badaczowi jak to robi: „Czasem siadam obok jakiegoś człowieka, patrzę na jego głowę i mogę mu powiedzieć: 'Myślisz o tym i o tamtym'. Ten człowiek jest zdumiony. Pyta: 'Skąd o tym wiesz?' Na co ja odpowiadam: 'Potrafię widzieć w twoim umyśle.'”
Jednym z aborygeńskich sposobów dowiedzenia się co „słychać” w odległym miejscu, jest wysyłanie ducha opiekuńczego, który po powrocie opowiada karaji, co zobaczył i usłyszał. Inna właściwość aborygeńskich uzdrowicieli nazywana jest „silne oko”, co akurat nie dotyczy możliwości widzenia w czyimś umyśle. „Silne oko” to odpowiednik policjanta z wydziału śledczego, pozwala dostrzec przyczynę choroby, widzieć czy dusza jest jeszcze obecna w ciele, a przede wszystkim zobaczyć i wyśledzić ducha sprawcy choroby – na przykład innego czarownika, a nawet zaangażowane w to duchy zmarłych. W miejscach, gdzie za główną przyczynę chorób uważa się kradzież albo zagubienie duszy, „silne oko” pozwala ją odnaleźć i sprowadzić do ciała chorego.
Karaji potrafią też chodzić po ogniu, niespodziewanie znikać i pojawiać się, tworzyć złudzenia wzrokowe i słuchowe, które może zobaczyć czy usłyszeć wiele osób naraz, umieją stosować „szybki marsz” oraz medytują. W przypadku australijskiego karaji chodzenie po ogniu wygląda zupełnie inaczej niż w Polsce czy na Hawajach. Karaji potrafi położyć się do płonącego ogniska w „europejskim” ubraniu, potarzać się i wstać, a na jego ubraniu nie widać nawet śladu ognia. Wielu karaji potrafi znikać i pojawiać się w innym miejscu na życzenie a także „wchodzić” w skały czy drzewa, tak jakby w nie wnikali, a potem z nich wychodzić. Tworzenie zbiorowych halucynacji bywa wykorzystywane do celów obronnych. Na przykład dwóch karadji pewnego razu broniło przed wrogiem swą grupę w taki sposób, że rozpalili wielkie ognisko i położyli się po obu stronach śpiewając magiczne pieśni. Wrogowie zobaczyli ich i usłyszeli, kiedy jednak dobiegli do ogniska i rzucili dzidami w leżących mężczyzn, śpiew ustał i okazało się, że trafili w dwie kłody drewna! Karadji nie kryjąc się spacerowali w bezpiecznej odległości. To doświadczenie zostało powtórzone kilkakrotnie, po czym zmęczeni i zniechęceni wrogowie wrócili do swego obozu. Karaji opanowali też „magiczny chód” i potrafią z szybkością galopującego konia, wspomagani przez swoje duchy przemierzać ogromne przestrzenie.
Kultura i zwyczaje Aborygenów pozwala każdemu z nich medytować, zastanawiać się nad własnymi przemyśleniami, czy pracować ze snami. Dzięki temu potrafią w każdej chwili otworzyć się na niezwykłe, paranormalne informacje oraz energie. Kiedy starszy człowiek medytuje, mówi się dzieciom następujące słowa:
„Kiedy widzisz jak starszy człowiek siedzi i nie rusza się – nie przeszkadzaj mu, bo cie okrzyczy. Nie baw się obok niego, ponieważ usiadł tam, żeby „widzieć”. Skupia się na swoich myślach, co pozwala mu czuć i słyszeć. Później, w specjalnej pozycji może się położyć , a nawet zasnąć. Wówczas będzie mieć wizje i usłyszy co mówią do niego duchy.”
Medytacje, szkolenie oraz praktyki aborygeńskich uzdrowicieli są bardzo podobne do tybetańskich joginów praktykujących tantrę a przede wszystkim dzogczen. Jogini praktykują na cmentarzach lub na polach kremacyjnych i to samo robią aborygeni medytujący oraz śpiący na grobach przodków. W tym przypadku nawet instrukcje do medytacji są zadziwiająco zbieżne. Opisany wcześniej, aborygeński magiczny chód jest taki sam jak tybetański szybki chód lung-gom-pa, gdzie podróżujący przemierza szlak długimi skokami prawie nie dotykając ziemi i przez cały czas znajduje się w transie. Również telepatia, umiejętność bycia w innym miejscu niż ciało, znikanie i przesyłanie myśli są częstym zjawiskiem wśród tybetańskich joginów.
Sam rodzaj medytacji stosowany przez Aborygenów jest bardzo zbliżony do medytacji tybetańskich, zwłaszcza stosowanych w tradycji dzogczen, gdzie najpierw pracuje się nad skupieniem i „jedno-upunktowieniem” umysłu, następnie nad wglądem, a potem, w różnych pozycjach siedzących i leżących wpatruje się w niebo aby zjednoczyć się z piątym elementem - elementem przestrzeni...
Naukowcy zastanawiali się skąd biorą się takie podobieństwa. Jednym z możliwych wyjaśnień polega na tym, ze Aborygeni przed pięćdziesięcioma tysiącami lat opuścili Indie i dotarli do Australii. Inna teoria mówi, że idee oraz praktyki były rozprzestrzeniane przez starożytnych wędrowców. Pierwsza teoria wyjaśniałaby wspólne korzenie mistyki oraz tradycji tybetańskiej i praktyk aborygeńskich, ponieważ obie mogą pochodzić ze wspólnego źródła – z pradawnych Indii lub nawet z legendarnej krainy Sziang Sziung, która otaczała górę Kailaś w zachodnim Tybecie siedemnaście tysięcy lat temu.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Gratuluję pożytecznego pomysłu na życie i chęci pomagania innym.Podziwiam takich ludzi,oby było takich więcej,którzy doświadczeniem i wiedzą dzielą się,wspierają,leczą.....
OdpowiedzUsuńWszystkiego dobrego.Pozdrawiam
Hej!
OdpowiedzUsuńPotrzebuję informacji, jeżeli możesz, odpowiedz mi na pytanie.
Czy w Australii, u Aborygenów, kobieta może być szamanem?
Pozdrawiam.