e
Więc jeśli myślisz, że coś z twoją miłością "nie tak", że nie kochasz dość mocno lub nawet "wystarczająco", albo - co gorsza - nie umiesz kochać i jesteś pod tym względem upośledzony/a, to jest jeszcze opcja trans-kulturowa...
Być może nie jesteś duszą "zachodu". Być może twoja miłość nie pasuje do mainstreamu zachodniej kultury -- co nie znaczy, że jest gorsza czy "niepełnosprawna" ...
Co istotne -- jeśli nie potrafisz się zakochać bez pamięci (o ile nie jesteś manipulatywnym narcyzem ! ), to prawdopodobnie nie udaje ci się skutecznie wyprojektować swojej Animy czy Animusa na obiekt miłości ...
Ale główny nurt kultury wzmacniany przekazem milionów romansów, seriali i lovestories, uparcie żłobi kanon prawidłowego modelu za/kochania. Trudno się zerwać z łańcucha tyranii uzgodnionego modelu miłości, i choć trudno w to uwierzyć - taki również panuje w relacjach i domenie miłości !
Na tę okoliczność mam dla was cytat :
"Wiele możemy się nauczyć o ludzkiej miłości, ucząc się patrzeć z otwartym umysłem na kultury Wschodu i ich postawy.
Podczas pobytu w Indiach i Japonii widziałem małżeństwa i związki partnerskie, które wcale nie są oparte na zakochaniu, ale na ciepłej, oddanej i trwałej miłości. Hindusi są instynktownymi mistrzami sztuki ludzkiej miłości. Myślę, że dzieje się tak dlatego, że (pomijając wpływy zachodnie) nigdy nie uznali romantycznej miłości jako sposobu na nawiązanie relacji ze sobą. Hindusi automatycznie dokonują rozróżnienia, które całkowicie pomieszaliśmy na Zachodzie:
Wiedzą, jak czcić animę, archetypy, bogów, jako rzeczywistości wewnętrzne; wiedzą, jak oddzielić własne doświadczenie boskiej strony życia od osobistych relacji i małżeństwa.
Hindusi przenoszą świat wewnętrzny na poziom symboliczny; tłumaczą wewnętrzne archetypy na obrazy i symbole zewnętrzne poprzez sztukę świątynną i alegoryczne rytuały. Ale nie projektują wewnętrznych bogów na swoich mężów i żony. Traktują uosobione archetypy jako symbole innego świata i traktują siebie jak ludzi; w rezultacie nie stawiają sobie niemożliwych wymagań i nie zawodzą się nawzajem.
Hindus nie prosi żony, aby była animą, zabrała go do innego świata, ani by uosabiała całą intensywność i doskonałość jego życia wewnętrznego.
(...)
Początkowo człowiek Zachodu jest zdezorientowany postawą Hindusów; ich miłość nie wydaje się kipieć taką ilością żaru i intensywności, aby pasowała do zachodniego, romantycznego gustu. Ale jeśli ktoś cierpliwie obserwuje, to pozbywa się zachodnich uprzedzeń i zaczyna kwestionować założenie, że jedyną „prawdziwą miłością” jest miłość romantyczna. W małżeństwach hinduskich istnieje cicha, ale stała miłość, głębokie uczucie. Jest stabilność:
Nie dają się złapać w dramatyczne oscylacje pomiędzy zakochaniem a odkochaniem, uwielbienie i rozczarowanie, czego doświadczają zachodnie pary.
W tradycyjnym, hinduskim małżeństwie zaangażowanie mężczyzny wobec żony nie zależy od tego, czy jest w niej „zakochany”. Z uwagi na to, że przede wszystkim nigdy nie był „zakochany”, to nie ma możliwości, aby „się odkochał”. Jego związek z żoną opiera się na kochaniu, a nie na „zakochaniu” się w ideale, który na nią projektuje. Jego związek nie rozpadnie się, ponieważ pewnego dnia się odkocha” lub spotka inną kobietę, która przechwyci jego projekcję. Jest oddany kobiecie i rodzinie, a nie projekcji.
Uważamy się za bardziej wyrafinowanych niż „prości” Hindusi. Ale w porównaniu z Hindusem przeciętny człowiek z Zachodu jest jak wół z kolczykiem w nosie, podążający za własną projekcją od jednej kobiety na drugą, nie nawiązując z żadną prawdziwej relacją ani nie oddając się jej. W dziedzinie ludzkich uczuć, miłości i związków Hindusi rozwinęli wysoce zróżnicowaną, subtelną i wyrafinowaną świadomość. W tych sprawach radzą sobie lepiej od nas.
Jedną z najbardziej uderzających i zaskakujących rzeczy, jakie zaobserwowałem wśród tradycyjnych Hindusów, było to, jak inteligentne, szczęśliwe i psychicznie zdrowe są ich dzieci. Dzieci w rodzinach hinduskich nie są neurotyczne; nie są rozdarte, jak wiele dzieci na zachodzie. Kapią się stale w ciepłych uczuciach i wyczuwają pokojowy przepływ emocji między matką a ojcem. Wyczuwają stabilność, trwałą jakość swojego życia rodzinnego. Ich rodzice są trwale zaangażowani; nie słyszą swoich rodziców zadających sobie pytanie, czy ich małżeństwo prawidłowo funkcjonuje”; separacja i rozwód nie unoszą się w powietrzu niczym widma.
Dla nas, ludzi Zachodu, nie ma drogi wstecz. Nie możemy pójść drogą Hindusów; nie możemy rozwiązać naszego zachodniego dylematu poprzez naśladowanie zwyczajów lub postaw innych ludzi. Nie możemy udawać, że posiadamy wschodnią psychikę, a nie zachodnią. Musimy radzić sobie z naszą własną nieświadomością Zachodu i naszymi własnymi zranieniami; musimy znaleźć uzdrawiający balsam w naszej własnej zachodniej duszy. Wypiliśmy eliksir miłości i pogrążyliśmy się w romantycznej erze naszej ewolucji, a jedynym wyjściem jest ścieżka, która prowadzi prosto przed siebie. Nie możemy wrócić i nie możemy czekać.
Ale możemy nauczyć się od kultur Wschodu, jak złapać dystans, jak stanąć poza naszymi założeniami i przekonaniami, wyłącznie przez taki czas, by zdołać ujrzeć siebie z nowej perspektywy. Możemy dowiedzieć się, co to znaczy traktować miłość z innej perspektywy czy postawy, nieobciążonej dogmatami naszej kultury. Możemy się dowiedzieć, że relacje są nierozerwalnie związane z przyjaźnią i zaangażowaniem. Możemy się nauczyć, że istotą miłości nie jest wykorzystywanie drugiej osoby do uszczęśliwiania nas, ale służenie i wspieranie tego, kogo kochamy. I ku naszemu zdziwieniu, możemy odkryć, że to, czego potrzebowaliśmy bardziej niż czegokolwiek, to nie tyle być kochanym, co kochać.
Robert A. Johnson analityk jungowski, który prze wiele lat spędzał pół roku w Indiach, a pół roku w USA ...
z książki “WE” (polecam )
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za komentarz - twoja opinia/zdanie jest dla mnie ważne !