Załączony film znakomicie objaśnia co to jest ACE i dlaczego śmiertelnie ważne jest o tym wiedzieć i pamiętać.
Szereg takich powtarzalnych doświadczeń tworzy nowo opisaną i zatwierdzoną w ICD 10 jednostkę chorobową - cPTSD - złożony (lub rozwojowy) Zespół Stresu Pourazowego (o tym będzie warsztat w czerwcu)
"Traumatyczne doświadczenia z dzieciństwa" (ACE), to badania, których wynik powinni znać wszyscy. Przeprowadzili je dr Vincent Felitti z Kaiser i dr Bob Anda z CDC. Przepytali 17 500 dorosłych o ich przeszłość, określaną mianem traumatycznych doświadczeń z dzieciństwa (ACE). Takich jak: znęcanie się fizyczne, emocjonalne i seksualne, fizyczne lub emocjonalne zaniedbanie, choroba psychiczna rodzica uzależnienie od narkotyków, więzienie, separacja lub rozwód rodziców, czy przemoc domowa. Za pozytywną odpowiedź otrzymywało się punkt ACE. Następnie porównali wyniki wywiadu z wynikami zdrowotnymi. To, czego się dowiedzieli, było szokujące.
1. Traumatyczne doświadczenia są niezwykle powszechne. 67% populacji miało przynajmniej jedno takie doświadczenie, a 12,6%, (jedno dziecko na osiem) miało 4 lub więcej.
2. Ponadto badania wykazały, że istniała zależność dawka-reakcja pomiędzy traumatycznymi doświadczeniami, a skutkami zdrowotnymi. Im większa ilość negatywnych doświadczeń, tym gorsze zdrowie. Dla osoby z wynikiem ACE 4 lub więcej ryzyko zachorowania na przewlekłą chorobę płuc było 2,5 razy większe niż dla kogoś z wynikiem ACE 0. Tak samo było z żółtaczką. Depresja była 4,5 razy częstsza. Samobójstwo 12 razy bardziej prawdopodobne. Osoba z wynikiem ACE 7 lub więcej miała trzykrotnie większe ryzyko zachorowania na raka płuc i 3,5 razy większe ryzyko choroby niedokrwiennej serca, zabójcy numer jeden w USA.
W kolejnym wpisie umieszczam skalę - test badania stopnia ACE.
a teraz film z polskimi napisami.
GORĄCO polecam!
(jeśli polskie napisy się nie wyświetlają - w dolnym prawym rogu filmu możesz wybrać wersję "polish")
POLSKA TRANSKRYPCJA (tekst wykładu dr Burke Harris) - poniżej:
W połowie lat 90. CDC oraz Kaiser Permanente odkryli czynnik istotnie zwiększający ryzyko zachorowań na 7 z 10 głównych przyczyn zgonów w USA. W dużych dawkach wpływa on na rozwój mózgu, układ odpornościowy i hormonalny, a nawet na sposób, w jaki odczytywane i przepisywane jest DNA. Osobom narażonym na duże natężenie tego czynnika grozi trzykrotnie wyższe ryzyko zachorowań na choroby serca i raka płuc oraz życie krótsze o 20 lat. Jednak lekarzy wciąż nie uczy się jak go wykrywać i leczyć. Nie jest to pestycyd czy toksyna z opakowań. To trauma przeżyta w dzieciństwie.
Przez długi czas ja też traktowałam te zjawiska tak, jak mnie nauczono, albo jako problem socjalny, w gestii opieki społecznej, albo jako problem psychologiczny, sprawa dla poradni zdrowia psychicznego. Aż pewne zdarzenie zmieniło moje podejście. Kiedy skończyłam staż, chciałam pracować w miejscu, gdzie czułabym się potrzebna, gdzie mogłabym zmienić świat na lepsze. Zatrudniłam się w Centrum Medycznym California Pacific, jednym z najlepszych prywatnych szpitali w Północnej Kalifornii, i wspólnie otworzyliśmy przychodnię w Bayview-Hunters Point, jednej z najbiedniejszych i najbardziej zaniedbanych dzielnic San Francisco. Zanim powstała nasza przychodnia, w całym Bayview był tylko jeden pediatra na ponad 10 000 dzieci. Tak więc rozpoczęliśmy pracę i dawaliśmy doskonałą opiekę medyczną, nie patrząc, czy pacjenta na to stać. To było wspaniałe. Skupiliśmy się na typowych brakach. Dostępie do opieki medycznej, szczepieniach, leczeniu astmy i osiągnęliśmy wszystkie założone cele. Byliśmy z siebie bardzo dumni.
Lecz wtedy zaczęłam zauważać niepokojący trend. Kierowano do mnie wiele dzieci z podejrzeniem ADHD, czyli zespołem nadpobudliwości psychoruchowej z deficytem uwagi. Jednak po uważnym zbadaniu moich pacjentów, zorientowałam się, że większości z nich nie mogę postawić diagnozy ADHD. Większość kierowanych do mnie dzieci doświadczyło tak głębokiej traumy, że mylono ją z czym innym. Umykało mi coś bardzo ważnego.
Przed podjęciem stażu zrobiłam magistra ze zdrowia publicznego i jedną z rzeczy, której tam uczą jest to, że jeśli jesteś lekarzem i masz 100 dzieci, które piły wodę z jednej studni i 98 z nich dostało biegunki, możesz śmiało zacząć przepisywać im antybiotyk za antybiotykiem lub możesz zadać sobie pytanie: "Co do diabła jest w tej studni?". Zaczęłam więc czytać wszystko, co tylko wpadło mi w ręce na temat, jak traumatyczne doświadczenia z dzieciństwa wpływają na wciaż rozwijające się mózgi i ciała dzieci.
"Traumatyczne doświadczenia z dzieciństwa", to badania, których wynik powinni znać wszyscy. Przeprowadzili je dr Vincent Felitti z Kaiser i dr Bob Anda z CDC. Przepytali 17 500 dorosłych o ich przeszłość, określaną mianem traumatycznych doświadczeń z dzieciństwa (ACE). Takich jak: znęcanie się fizyczne, emocjonalne i seksualne, fizyczne lub emocjonalne zaniedbanie, choroba psychiczna rodzica uzależnienie od narkotyków, więzienie, separacja lub rozwód rodziców, lub przemoc domowa. Za pozytywną odpowiedź otrzymywało się punkt ACE. Następnie porównali wyniki wywiadu z wynikami zdrowotnymi. To, czego się dowiedzieli, było uderzające. Dwie rzeczy. Traumatyczne doświadczenia są niezwykle powszechne. 67% populacji miało przynajmniej jedno takie doświadczenie, a 12,6%, jedno z ośmiu miało 4 lub więcej. Ponadto odkryli, że istniała zależność dawka-reakcja pomiędzy traumatycznymi doświadczeniami, a skutkami zdrowotnymi. Im większa ilość przykrych doświadczeń, tym gorsze zdrowie. Dla osoby z wynikiem ACE 4 lub więcej ryzyko zachorowania na przewlekłą chorobę płuc było 2,5 razy większe niż dla kogoś z wynikiem ACE 0. Tak samo było z żółtaczką. Depresja była 4,5 razy częstsza. Samobójstwo 12 razy bardziej prawdopodobne. Osoba z wynikiem ACE 7 lub więcej miała trzykrotnie większe ryzyko zachorowania na raka płuc i 3,5 razy większe ryzyko choroby niedokrwiennej serca, zabójcy numer jeden w USA.
Oczywiście, to ma sens. Niektórzy spojrzeli na dane i powiedzieli: "Daj spokój. Masz trudne dzieciństwo, to szybciej sięgniesz po alkohol i papierosy i będziesz robić te wszystkie rzeczy, które szkodzą zdrowiu. To nie wynika z nauki. To po prostu złe zachowanie." Okazuje się, że jest tutaj miejsce na naukę.
Teraz rozumiemy lepiej niż kiedykolwiek wcześniej jak styczność z traumą w dzieciństwie wpływa na rozwijające się mózg i ciało dziecka. To ma wpływ na takie obszary, jak jądro półleżące, ośrodek przyjemności i nagrody w mózgu, który zmienia się pod wpływem narkotyków. To hamuje korę przedczołową, która jest niezbędna do kontroli bodźców i pełni rolę krytyczną w uczeniu się. Na obrazie z rezonansu widać znaczącą różnicę w ciele migdałowatym, ośrodku mózgu odpowiedzialnym za strach. Więc są neurologiczne powody, dla których osoby, mające za sobą dużą traumę częściej angażują się w ryzykowne zachowania. I warto o tym pamiętać. Ale okazuje się, że nawet jeśli nie angażujesz się w ryzykowne zachowania
i tak jest większe prawdopodobieństwo zachorowania na chorobę serca czy raka. Ma to związek z osią podwzgórzowo- przysadkowo-nadnerczową systemem odpowiedzialnym za reakcję na stres, wybierającą walkę lub ucieczkę. Jak to działa? Wyobraźcie sobie, że jesteście w lesie i widzicie niedźwiedzia. Natychmiast wasze podwzgórze wysyła sygnał do nadnerczy i krzyczy: "Uwolnić hormon stresu! Andrenalinę! Kortyzol!" Serce zaczyna walić, źrenice się rozszerzają, drogi oddechowe się otwierają. Jesteście gotowi albo do walki z niedźwiedziem, albo do ucieczki. I jest to cudowne rozwiązanie, gdy jesteś w lesie i widzisz niedźwiedzia. (Śmiech) Problem pojawia się, gdy niedźwiedź przychodzi każdej nocy do domu, przez co ten system jest w kółko aktywowany. Na początku się dostosowuje, jest samozachowawczy a potem staje się niedostosowany, szkodliwy. Dzieci są szczególnie wrażliwe na te powtarzalną aktywację stresu, ponieważ ich mózgi i ciała jeszcze się rozwijają. Mocne doświadczenia traumatyczne nie tylko wpływają na strukturę i funkcję mózgu ale i wpływają na rozwój układu odpornościowego, układu hormonalnego, a nawet na to jak zapisywane i odczytywanie jest DNA.
Dlatego w San Fancisco stworzyliśmy Centrum Zdrowia Młodzieży, żeby zapobiegać, wyłapywać i leczyć wpływ traumy i stresu. Zaczęliśmy od badań przesiewowych każdego dziecka w naszym ośrodku podczas zwykłych badań kontrolnych. Teraz już wiem, że pacjent z wynikiem ACE 4 ma 2,5 razy większą zachorowalność na żółtaczkę, chorobę płuc, ma 4,5 razy większą możliwość zachorowania na depresję i 12 razy większą szansę odebrania sobie życia niż pacjenci z ACE zerowym. Ja to wiem, kiedy pacjent jest u mnie w gabinecie. Dla pacjentów mających wynik pozytywny w badaniach przesiewowych mamy szereg kuracji, mających na celu zmniejszenie niebezpieczeństwa i leczących objawy za pomocą opieki psychologicznej, wizyt domowych, zdrowego odżywiania się, holistycznego podejścia, no i wreszcie leków. Edukujemy także rodziców, na temat wpływu traumy i stresu, tak jak się omawia zagrożenia porażeniem prądem czy zatruciem ołowiem. Dopasowujemy leczenie dla astmatyków i cukrzyków pamiętając, że w związku ze zmianami hormonalnymi, które zaszły w ich ciałach, kuracja ta może być bardziej agresywna.
Kolejnym krokiem po zrozumieniu tego mechanizmu jest chęć wykrzyczenia tego całemu światu. Bo to nie dotyczy tylko dzieciaków z Bayview. Ja myślałam, że jak tylko inni o tym usłyszą, zaczną się rutynowe badania przesiewowe, powstaną zespoły wielodyscyplinarne, zacznie się wyścig o najskuteczniejsze badania kliniczne. Nic z tego. Dla mnie to był duża nauczka. To, co wydawało mi się dobrą praktyką kliniczną, okazało się przelotnym zainteresowaniem. Słowami dra Roberta Blocka, byłego prezydenta Amerykańskiej Akademii Pediatrycznej, "Traumatyczne doświadczenia z dzieciństwa, to najbardziej zaniedbane zagrożenie zdrowia publicznego, z którym mamy do czynienia dzisiaj." I dla wielu ludzi, to przerażająca perspektywa. Zasięg i rozmiar tego problemu wydaje sie tak duży, że trudno sobie wyobrazić, jak możemy się do tego zabrać. Ale dla mnie, w tym właśnie jest nadzieja. Bo jeśli mamy odpowiedni zakres działania jeśli zdajemy sobie sprawę, że to zagraża zdrowiu publicznemu, to możemy zacząć używać odpowiednich narzędzi i szukać rozwiązań. Od tytoniu, przez zatrucie ołowiem, aż po HIV i AIDS, USA mają wielkie dokonania w radzeniu sobie z zagrożeniami zdrowia publicznego. Do powtórzenia tych osiągnięć z problemem ACE i stresem potrzebne będą determinacja i poświęcenie. Kiedy patrzę, jak do tej pory nasz naród reagował na te doniesienia, to zastanawiam się, dlaczego jeszcze nie podchodzimy do tego poważnie?
Na początku myślałam, że marginalizujemy sprawę, bo ona nas nie dotyczy. To dotyczy tylko tamtych dzieciaków, z tamtych osiedli. Ale przecież dane tego nie potwierdząją. Pierwsze badanie ACE zostało przeprowadzone na populacji, która jest w 70% biała, w 70% po college'u. Ale im więcej rozmawiałam z ludźmi, tym bardziej myślałam, że chyba to ja nie tak na to patrzyłam. Gdybym zapytała ilu ludzi na tej sali dorastało w rodzinie z osobą psychicznie chorą, założę się, że byłoby kilka rąk w górze. A gdybym następnie zapytała, ile osób miało rodzica, który pił za dużo, albo ile osób uważa, że dyscyplina czasem wymaga użycia paska, założę się, że kolejnych kilka osób podniosłoby rękę. Nawet na tej sali, ten problem dotyczy wielu z nas. Zaczynam myśleć, że marginalizujemy ten problem, bo właśnie nas dotyczy. Może łatwiej się na to patrzy, jak dzieje się gdzieś dalej, bo nie chcemy na to patrzeć. Wolelibyśmy mieć jakąś konkretną chorobę.
Na szczęście zaawansowana nauka i realia ekonomiczne, czynią tę opcję obecnie mniej wykonalną. Nauka mówi jasno. Traumy z dzieciństwa dramatycznie wpływają na nasze zdrowie. Dzisiaj zaczynamy rozumieć, jak przerwać zależność między wczesną traumą, a chorobą i przedwczesną śmiercią. 30 lat od teraz dziecko, które ma wysoki wynik ACE, i którego objawy pozostaną nierozpoznane, którego astma nie została powiązana, z problemami z dzieciństwa, i który będzie miał nadciśnienie, wczesną chorobę serca albo raka, pozostanie anomalią, tak jak zgon 6 miesięcy po rozpoznaniu HIV/AIDS. Ludzie spojrzą na ten przypadek i powiedzą: "Co tu się u diabła stało?" To można leczyć. To można pokonać. To, czego nam potrzeba dzisiaj, to odwaga spojrzenia problemowi w oczy i przyznanie, że to jest rzeczywistością i dotyczy nas wszystkich. Wierzę, że do nas należy kolejny krok. Dziekuję.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za komentarz - twoja opinia/zdanie jest dla mnie ważne !