Blog Roberta Palusińskiego - psychoterapeuty, facylitatora, coach'a pracującego metodami Psychologii Zorientowanej na Proces z jednostkami, parami, rodzinami i grupami oraz szkolenia i konsulting z zarządzania projektami metodą "Dragon Dreaming" ( www.dragondreaming.pl ) !
środa, 6 października 2010
Fromm dosyć krytycznie o psychoanalizie
Powyżej: Erich Fromm
Fragment Książki Ericha Fromma:
"Sigmund Freud’s Mission; An Analysis of His Personality and Influence"
Element rytualny obecny w ortodoksyjnej psychoanalizie jest równie oczywisty. Kanapa ze stojącym za nią fotelem, cztery lub pięć sesji w tygodniu, milczenie analityka, za wyjątkiem, gdy udziela „interpretacji” - te wszystkie czynniki uległy przekształceniu. To, co kiedyś było skutecznym, środkiem wiodącym do celu, stało się świętym rytuałem , bez którego ortodoksyjna psychoanaliza jest nie do pomyślenia. Najbardziej uderzającym przykładem jest kanapa. Freud wybrał ją, bo „nie chciał by wpatrywano się w niego przez osiem godzin dziennie." Potem dodano inne powody: że pacjent nie powinien widzieć reakcji analityka w reakcji na jego wypowiedzi - przez co wymyślono, że lepiej będzie, gdy analityk usiądzie za nim, lub, że pacjent czuje się swobodniej i bardziej zrelaksowany, gdy nie musi patrzeć na analityka lub, co już zostało podkreślone, że „ułożenie kanapowe” odtwarza sytuację z dzieciństwa, która powinna zaistnieć dla lepszego rozwoju przeniesienia. Bez względu na zasadność tych argumentów - osobiście uważam, że nie mają one podstaw - w każdej „normalnej” dyskusji na temat technik terapeutycznych można by o nich swobodnie dyskutować. Jednak według psychoanalitycznej ortodoksji, już sam fakt nie korzystania z kanapy jest dygresją oraz dowodem prima facie, wykazującym, że dana osoba nie jest „analitykiem”.
Właśnie ten rytualizm przyciąga wielu pacjentów, czują się oni częścią ruchu, doświadczają poczucia solidarności z innymi analizowanymi osobami oraz poczucia wyższości nad tymi, którzy nie przechodzą analizy. Często są one znacznie mniej zainteresowane wyleczeniem niż radosnym uczuciem odnalezienia duchowej przystani.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
bardzo Ci jestem wdzięczna za te cytaty, bo mi się rozwiewa zupełnie mylny obraz psychoanalizy, kóry miałam dotychczas.
OdpowiedzUsuńUważam,że rytuał jest potrzebny bo każde odstępstwo od ramy (jakakolwiek by ona nie była, ja nie stosuję psychoanalizy, ale szczególnie zwracam uwagę na nieświadome treści) jest informacją i może podlegać refleksji i zostać przetransformowe na na interpretację albo nasze rozumienie pacjenta. odróżniam psychoanalizę jako metodę poznania od psychoterapii psychodynamicznej jako metody leczenia. Yaga Babna, http://www.psychodynamika.pl/index.php/page/materialy-szkoleniowe/3-aksjologia-psychoterapeuty-psychodynamicznego.html
OdpowiedzUsuńPaulina:
OdpowiedzUsuńDzieki. Zwracam wszelako uwagę, że owe cytaty dobieram tendencyjnie i prowokacyjnie po trosze :))
Yaga:
Wiesz, Frommowi głównie chodzi o to, że Ruch Psychoanalityczny stał się quasi-religijny, quasi-polityczny i niereformowalny z powodu ustanawiania dogmatów. Więc jak Jung i inni po nim zaczęli siedzieć twarzą w twarz -- to stracili "twarz" analityka.
Zasadniczo Frommowi chodzi o: "Właśnie ten rytualizm przyciąga wielu pacjentów, czują się oni częścią ruchu, doświadczają poczucia solidarności z innymi analizowanymi osobami oraz poczucia wyższości nad tymi, którzy nie przechodzą analizy. Często są one znacznie mniej zainteresowane wyleczeniem niż radosnym uczuciem odnalezienia duchowej przystani."
Myślę, że Fromm był de facto psychodynamiczny. Setting niewątpliwie jest ważny, ale czy trwała niezmienność nie zamrozi również i klienta/pacjenta w pewnym stanie z pominięciem dynamiki zmiany ?
TO może jeszcze tytułem dopełnienia kawałek z posłowia do tej książki...
OdpowiedzUsuń"Próbowałem pokazać, że psychoanaliza została pomyślana a później rozwinięta w quasi-religijny ruch oparty na teoriach psychologicznych a wprowadzany poprzez psychoterapię. Tę tezę wspierają mocne podstawy. Wyrażona na tych stronach krytyka, jest skierowana przeciwko pojawiającym się w psychoanalizie błędom rozwojowym i ograniczeniom . Ucierpiała ona z powodu wady, którą miała leczyć, czyli z powodu wyparcia. Ani Freud, ani jego zwolennicy nie przyznawali się do tego, że aspirują do czegoś więcej niż tylko do osiągnięć naukowych i terapeutycznych. Wypierali swoją ambicję podboju świata powiązaną z mesjanistyczną ideą zbawienia, przez co zostali pochwyceni w pole niejasności i nieuczciwości, które wynikają represji tego rodzaju. Drugą wadą ruchu był jego autorytarny i fanatyczny charakter, co uniemożliwiło owocny rozwój teorii człowieka i doprowadziło do ustanowienia biurokracji, która odziedziczyła spadek po Freudzie, jednak bez jego kreatywności i bez radykalizm pierwotnej koncepcji .
Jednak jeszcze ważniejsze od dotychczas wymienionych punktów jest treść idei. Istotnie, wielkie odkrycie Freuda jakim jest nowym wymiar ludzkiej rzeczywistości, czyli nieświadomość stanowi jeden element w ruchu dążącym do przemiany człowieka. Ale to właśnie odkrycie ugrzęzło w fatalny sposób. Miało ono zastosowanie do niewielkiego wycinka rzeczywistości, do człowieka, jego dążeń związanych z libido, jak również tłumienia tej energii, ale w niewielkim stopniu lub wcale nie miało zastosowania do szerszej rzeczywistości ludzkiej egzystencji tudzież do zjawisk społecznych oraz politycznych. W większości psychoanalitycy, a dotyczy to nawet Freuda, są w nie mniejszym stopniu ślepi od innych członków własnej klasy społecznej, jeżeli chodzi o szerszą rzeczywistość ludzkiej egzystencji i o nieświadomość zjawisk społecznych czy politycznych. W pewnym sensie, są nawet jeszcze bardziej ślepi, gdyż wierzą, że poznali podstawową odpowiedź na pytanie o życie jakim ich zdaniem jest wyparcie libido. Jednak nie można rozumieć pewnych obszarów ludzkiej rzeczywistości pozostając ślepym na inne. Jest to szczególnie ważne, z uwagi na fakt, że mechanizm wyparcia jest zjawiskiem społecznym. Jednostka w danym społeczeństwie wypiera świadomość tych uczuć i fantazji, które są niezgodne ze sposobem myślenia w jej społeczeństwie. Siłą wymuszającą tę represję jest strach przed odizolowaniem i okazaniem się społecznym wyrzutkiem z powodu posiadania myśli i uczuć, których nikt z daną osobą nie podziela. (W skrajnej postaci strach przed całkowitą izolacją nie różni się od strachu przed szaleństwem.) Biorąc to pod uwagę, konieczne jest, aby psychoanalityk wyszedł poza schematy myślowe swojej społeczności, by spojrzał na nie krytycznie i zrozumiał mechanizmy wytwarzające te wzorce."
Jung by się pod tym podpisał... no może z tym zastrzeżeniem, że on zupełnie inaczej niż Freud (a za nim Fromm) rozumiał "libido". (Ilona Sz.)
OdpowiedzUsuń