"Dorastałem w Europie, II wojna światowa skończyła się, gdy miałem 10 lat. Zdałem sobie sprawę, jak niewielu ze znanych mi dorosłych potrafiło stawić czoła tragediom, które przyniosła im wojna -- jak niewielu z nich potrafiło chociażby przypominać swoim zachowaniem normalne, satysfakcjonujące, szczęśliwe życie, po tym, jak ich praca, dom, bezpieczeństwo, zostały zniszczone przez wojnę. Dlatego zapragnąłem zrozumieć, co sprawia, że warto żyć. Będąc dzieckiem, i jako nastolatek, próbowałem czytać o filozofii i zająć się sztuką, religią oraz innymi działaniami, które postrzegałem jako możliwe odpowiedzi na moje pytanie. W końcu przypadkowo natknąłem się na psychologię.
Przebywałem wtedy w kurorcie narciarskim w Szwajcarii, bez grosza i szansy na jakąkolwiek rozrywkę. Śnieg stopniał, nie miałem pieniędzy na kino, jednak przeczytałem w gazecie, że szykował się jakiś wykład gdzieś chyba w centrum Zurychu. Ktoś miał mówić o latających talerzach. Pomyślałem sobie: "Skoro nie mogę iść do kina, to przynajmniej posłucham za darmo o latających talerzach". Mężczyzna, który dawał tego wieczoru wykład, był bardzo interesujący. Zamiast opowiadać o małych zielonych istotach, mówił o tym, jak psychika Europejczyków została zniszczona traumą wojny i jak teraz twierdzą, że widzą na niebie latające talerze… Opisywał, jak mandale w starożytnym hinduizmie były jakby kreślone na niebie przez ludzi, jako próba odzyskania jakiegoś poczucia porządku po chaosie wojny. Wydało mi się to bardzo ciekawe i po tym wykładzie zacząłem czytać jego książki. Mówcą był Carl Jung, którego osoba i twórczość były mi całkowicie nieznane." [a o którym dużo i często piszę w moim blogu ! ]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za komentarz - twoja opinia/zdanie jest dla mnie ważne !