Czasem biorę udział w dyskusjach na temat alternatywnych podejść do leczenia, chorób, koncepcji zdrowia. Wyrażam swoje wątpliwości co do konieczności i przymusu "obowiązkowych" szczepień oraz popieram leczenie homeopatyczne [nawet jeśli to tylko "placebo" - jak chcą krytycy, to widziałem i sam doświadczałem tak wiele pozytywnych efektów działania leków homeopatycznych, że chciałbym więcej takich "placeb" :) ]. Oczywiście nie uważam, że należy zlikwidować medycynę alopatyczną - jednak jestem przeciw jej tendencjom zwalczania "konkurencji" wyrażaną właśnie poprzez chęć jej zlikwidowania i totalnego nie dostrzegania jakichkolwiek osiągnięć jakie odnotowała homeopatia w ciągu 200 lat praktyki homeopatycznego leczenia.
O co chodzi w nieraz bardzo zaciętych sporach wokół szczepionek, leczenia homeopatycznego, itd.?
Dostrzegam tutaj zderzenie dwóch paradygmatów:
(1) Jeden z
nich powiada: ludzkość ma w sobie odpornośc na wszystkie bakterie
i wirusy (przecież człowiek ma je w sobie cały czas!) - czasem
jest ona zaburzona (wtedy organizm choruje), ale nie u wszystkich:
jak sprawić by śniące ciało, ciało i mikroby koegzystowały
(a także walczyły ze sobą) w ramach Głebokiej Demokracji? Ten paradygmat powiada: nastąpiło zaburzenie równowagi - jak ją przywrócić? Jak wesprzeć naturalny, wewnętrzny proces samo-uzdrawiania? W tym paradygmacie zarówno człowiek zdrowy, jak i człowiek chory są OK -- choroba/zdrowie to objawy przemian TAO: pojawianie się i znikanie różnych chwilowych stanów. Dziś jestem "chory" a jutro jestem "zdrowy". Z tego punktu widzenia w chorobie nie ma patologii - to "sen" ciała, czasem faktycznie potworny koszmar, który niesie cierpienie dla tej części nas, która jest odbiorcą symptomu.
Drugi
paradygmat (2) powiada: wirusy i mikroby to wrogowie człowieka
(ludzkości) trzeba z nimi walczyć i wygrywać - to jest
(mierzalno-wymierna) miara postępu. Są "Złe" bakterie i "dobre" (np. te w jogurcie ;) ). Na te "złe" mamy coraz lepsze środki walki. "Zwalczamy" choroby - to jest retoryka walki. Za takim poglądem stoi cenny duch wojownika
i aktywisty społecznego walczącego o życie i zdrowie ludzkości - ale także obecny jest tutaj duch konkwiskadora/zdobywcy
górującego nad światem przyrody, przy czym bywa, że jest to zdobywca pozostawiający spalone i zniszczone podbite terytoria.
W (trzecim - obejmującym oba poprzednie) paradygmacie Głębokiej Demokracji wszystkie te "duchy" są potrzebne! Wszelkie spory pomagają w klarowaniu i doskonaleniu tak metod jak i zajmowanych stanowisk.
Szkoda tylko, że wielka energia "wojownika" idzie często w ślepy zaułek. walki ze "złem" Np. wydajemy ogromne kwoty - miliardy na badania nad lekami nowotworowymi, ale wciąż NIKT nie wie
dlaczego rekiny jako jedyne zwierzęta NIGDY nie chorują na
nowotwory -- gdyby więcej środków wydać na badania nad tajemnicą
odporności rekinów to .... (walczący z nowotworami musieliby
znaleźć inne pola walki :) -- a przyroda szybko by im go dostarczyła! )
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za komentarz - twoja opinia/zdanie jest dla mnie ważne !