Pewien znajomy poruszył na jednej z list dyskusyjnych ciekawe
zagadnienie:
Neutralność
światopogladowa terapeuty to bardzo ciekawy temat. Bo np. czy
zgodzimy sie na prace z pacjentem który chce lepiej sobie radzić ze
stresem w sytuacji, kiedy kradnie? A czy np. z osobą, która chce
rozwodu w sytuacji, gdy jego zona urodziła dziecko? Albo przychodzi
para które chce lepiej przejść przez sytuacje aborcji? To sa
trudne sprawy etyczne, jednak wg. mnie nie chodzi o to, aby terapeuta
nie miał swiatopogladu. Niedawno mielismy tego przykład -
przyjechał do Polski terapeuta, który chce leczyc homoseksualizm.
Tłumaczył, ze tylko wtedy, gdy jest to homoseksualizm
egodystoniczny. W zasadzie - to czemu nie, jesli robi to swiadomie, i
informuje o swoim pogladzie pacjenta (pod warunkiem, że nie
podkresla, ze jest to jedyny słuszny poglad)? Ale zaraz możemy isc
dalej i stwierdzić, że jesli terapeuta nie ma nic przeciwko
kradziezy, to zrobi trening radzenia sobie ze stresem dla złodziei.
Zreszta - w kryminałach takie programy sie robi:)Gdzie przebiega
granica w tych sprawach?
Co
sprawiło, że odpowiedziałem taką refleksją – a właściwie
kilkoma :) ...
Wydaje się, że czasami
bardzo korzystne jest założenie analityczne, czyli
postrzegania życia i zdarzeń "jak sen".
Czy
nikt z nas nie śnił o kradzieży albo nie "zwinął" ze
sklepu batonika? Albo nie miał dość związku i chciał rozwodu -
nawet zaraz po urodzeniu dziecka? Lub nie miał fantazji, snów czy
sytuacji około-aborcyjnych ?
W tym
ujęciu, z punktu widzenia terapeuty: kradniesz czy nie
kradniesz jest OK -- w końcu wszyscy w jakimś zakresie
jesteśmy złodziejami, -- np. mogę kraść dla
siebie zbyt dużo czasu, który w danej chwili może należeć
się najbliższym/innym.
"Rozwodzę
się" w każdej chwili, gdy mam fantazje o alternatywnym życiu
w innej rzeczywistości niż jestem i z innymi ludźmi -- kto takich
fantazji nie ma?
I
dokonuję aborcji za każdym razem, gdy myślę: "kurczę, gdyby
nie ta decyzja (lub 'wpadka') to moje życie wyglądałoby inaczej (w
sensie 'lepiej')".
Powyższe
pozwala na:
a.)
empatyzowanie ze złodziejem, rozwodnikiem i aborcjonistą (wiedząc
że takie same pierwiastki w nas drzemią)
a w
związku z tym na:
b.)
nie-ocenianie czyli moralizatorstwo, bo takie coś od razu skazuje
nas na (zazwyczaj nieświadome) "pranie mózgu"
pacjenta, a nie na terapię w ujęciu humanistycznym
Więc
traktując powyższe zdarzenia w ramie "jak sen" proponuję
pracę podobną jak np. w tendencjach samobójczych (w końcu w snach
nieraz "giniemy"!) czyli: jak możesz się
najskuteczniej "się zabić", nie uszkadzając swego
ciała? Co i skąd moglibyśmy najwspanialszego ukraść i jak
ten 'skarb' wnieść w codzienne życie? (Wszak bohaterowie mitów,
bajek i filmów -- wciąż, i to masowo kradną skarby /czyli
biorą nie-swoje/ !!! )
Jak
"rozwieść się" ze stanem, skryptem, który mi już nie
odpowiada w związku?
W stosunku
do jakiego/którego aspektu mojego rodzicielstwa (bądź
życia?) dokonać aborcji !!! (Co warto 'zdusić w zarodku')
a co
do zdania:
"Ale zaraz możemy isc dalej i stwierdzić, że jesli
terapeuta nie ma nic przeciwko kradziezy, to zrobi trening radzenia
sobie ze stresem dla złodziei."
Usiadłem
sobie z powyższym na chwilę i zauważyłem, jak przebiegła mi
chyba setka filmów z bohaterami-złodziejami (począwszy od
Arsena Lupin do Mission:
Impossible) i jak
duża część mnie sympatyzuje z głównym bohaterem -
złodziejem będącym w opozycji do władzy. I też rodzi
mi się automaytycznie refleksja: czy w potencjalnej pracy
ze złodziejem coś we mnie nie sympatyzowało by za bardzo ze
stanowiskiem będącym "w opozycji" do władzy...
Ale to
już zupełnie inny temat "zakażania" się
"nie-etycznością", o czym z kolei pięknie opowiadają
wszystkie filmy i mity o wampirach oraz "paktach z
diabłem" ... :)))
Ważny i trudny temat. Zorientowałem się, że sam się w tym gubię. Ale wnosisz Robert bardzo ważną perspektywę: znaleźć w sobie to, co moralnie skłonni bylibyśmy potępić. Jakież to otwiera możliwości! i zawiesza nasze projekcje. A granica? Jeśli mimo to nie akceptuję klienta, to nie daję sobie prawa z nim pracować.
OdpowiedzUsuń