poniedziałek, 9 kwietnia 2018

Szamanizm i psychoterapia - z 2001 r.

Szamanizm i psychoterapia.

(Referat przedstawiony na konferencji "Festiwal Nauki" organizowanej przez Uniwersytet Warszawski jesienią 2001 roku)

Lęk i opór jakie odczuwa każdy zwyczajny człowiek,
kiedy przychodzi do nazbyt głębokiego pogrążenia się w samym sobie,
jest w gruncie rzeczy lękiem przed podróżą do Hadesu
.
- C.G. Jung, "Psychologia a Alchemia", CW 12, par. 439

Tytułem wprowadzenia oddajmy głos rdzennej przedstawicielce tradycji mieszkańców Ameryki Północnej Brooke Medicine Eagle, Indianki z plemienia Dakota (Sioux), urodzonej w Crow Reservation w stanie Minnesota:
(...) W najszerzej pojętym sensie, funkcją współczesnego szamana jest nieść Światło nie tylko poszczególnym ludziom, ale także naszej Matce Ziemi. Wzejście tego światła jest nieuniknione. Wkrótce pierwsze jego promienie zaświecą nad horyzontem. Kiedy byliśmy uczniami, nasza Starszyzna pouczała nas: 

"Byliśmy razem od czasów powstania prastarych tajemnych szkół. Od tysięcy lat kapłani podtrzymywali i przekazywali Nauki. Nadszedł już czas, aby podzielić się starożytną, mistyczną wiedzą tak, aby każdy mógł z niej skorzystać.

Jeżeli pomyślimy o nas samych, jak o istotach wyłaniających się z ciemności burzowej chmury i wkraczających w jasność nowego dnia, możemy mieć dość szczęścia, aby dostrzec tęczę. Tęcza uzdrawiania nadchodzi wraz ze świtem i jest symbolem czasów, w których wszystkie kolory łączą się, by stworzyć most prowadzący do nowych, złotych czasów. Jest to czas braterstwa i siostrzeństwa, nie tylko istot dwunożnych, ale także czteronożnych, skrzydlatych, tych które pływają i pełzają, ludzi-skał oraz istot wzrastających zielenią. Nasze święte prawo fajki pokoju przypomina o jedności wszystkiego. Cokolwiek uczynimy innym istnieniom, czynimy także i sobie. Najgłębszą prawdą starodawnych nauk są prawa mówiące o wspólnym powstawaniu i łączności wszystkich, niezliczonych form istniejących na Ziemi. Most Światła powstał pomiędzy wszystkimi praktykami duchowymi

(...) Utrata dawnej wiedzy zasmuca mnie, a jednak kiedy nad tym głęboko medytuję, wydaje mi się, iż jest to część próby jakiej jesteśmy właśnie teraz poddawani przez Matkę-Ojca-Źródło. Moc, którą babcia przechowywała w swoim woreczku z lekami pochodziła przede wszystkim z tego wielkiego źródła. Obecnie to źródło wciąż jest dostępne. Powstaje pytanie, czy nowi szamani są dostatecznie z Nim połączeni, aby raz jeszcze nieść Światło. Jeżeli nasze połączenie nie będzie odpowiednie, będzie to tak, jakby woreczek nie mógł przejść do następcy. Lecz jeśli jesteśmy dostatecznie mocno zestrojeni ze źródłem, przełamujemy się poprzez formy do Ducha. Powiada się teraz, że wewnętrzny przekaz przechodzi do tęczowej mieszanki mężczyzn i kobiet wielu ras. Dla każdego z nas istnieje wewnętrzny przekaz, o ile zechcemy obdarzyć szacunkiem ten głos i te wizje..(...)1

Szamanizm jest najstarszą formą badania rzeczywistości. Nie jest to religia, ani tym bardziej doktryna religijna, chociaż wielu badaczy tak to określa. Jeśli zdefiniujemy religię jako zespół czy też system wierzeń, to wówczas szamanizm może znaleźć się w obrębie tej definicji. Wspólnym i spajającym elementem będzie tutaj wiara w istnienie duchów, duszy i całej klasy bytów niedostrzegalnych w tak zwanej normalnej, fizycznej rzeczywistości. Dla dalszych rozważań nazwijmy te rzeczywistość mianem uzgodnionej. Dla uniknięcia polemik dodać należy, że szamanizm lub współbrzmiący z nim animizm dla wielu ludzi, grup, plemion jest w istocie religią.
Szamanizm jest formą religijnego czy też duchowego postrzegania świata, wspólną dla całej ludzkości. Nie ma na naszej planecie Ziemia zaludnionego miejsca, gdzie nie byłby on obecny. Czas jego trwania w porównaniu do najstarszych religii, czy zorganizowanych form kultu religijnego jest wielokrotnie dłuższy. Rdzeń szamanizmu stanowi wiele zasadniczych form, które są niemal takie same bez względu na to, czy dana tradycja pochodzi z Ameryki, Australii, Syberii, Tybetu, Korei czy Japonii. Jest to, można powiedzieć wspólne gatunkowe przesłanie równie stare jak historia ludzkości. Wszystkie religie z niego wypływają i wszystkie noszą w sobie mniej lub bardziej przekształcone elementy szamanizmu czy też szamańskiej mitologii.
Psychologia w zestawieniu z czasem trwania szamanizmu jest zapewne w fazie embrionalnej lub co najwyżej in statu nascendi, ponieważ jako współczesna nauka nie liczy sobie nawet 200 lat. Trzeba tu jednak nadmienić, że już u Heraklita spotkamy się z trzema zasadniczymi czynnikami kształtującymi także i dzisiaj pojęcie psychologii, są nimi: psyche, logos i bathun (głębia)2.

1. Szaman i jego aktywność

Słowo "szaman" pochodzi z Tunguzji (Syberia) i oznacza osobę, która uzdrawia przy udziale pomocnych duchów. W języku tunguskim słowo to oznacza także "tego, który jest podekscytowany, poruszony" i stanowi aluzję do "trzęsienia się" szamana podczas tańca i obrzędu (Kazanowicz, 1924). Niektórzy wiążą je z palijskim śamana. To słowo jest w swej etymologii wiązane również z gorącem i wiedzą. Inni badacze wywodzą je od saman, południowego pochodzenia, co oznaczało "ascetyczny" lub kogoś, "kto uprawia umartwianie się", oraz "nagrzewa się", panuje nad ogniem3.
Szamańskie uzdrawianie dotyczy zarówno poszczególnych jednostek, jak i całych społeczności oraz środowiska. Szaman jest w stałym lub chwilowym (na własne życzenie) kontakcie z innym wymiarem rzeczywistości, wymiarem ukrytym, który został określony przez Castanedę jako rzeczywistość niezwyczajna (w odróżnieniu od rzeczywistości zwyczajnej). Ten drugi wymiar jest przez nas niedostrzegalny w normalnym stanie świadomości. Aby tam dotrzeć lub skontaktować się z innym wymiarem, potrzebny jest odmienny stan świadomości, nazwany przez M. Harnera "szamańskim stanem świadomości" (SSO). W tym właśnie wymiarze, w "odmiennych światach" znajduje się wiedza, moc oraz środki stosowane do udzielenia pomocy sobie i innym.
Szamanizm jest nieodrodną częścią natury człowieka, spełnia ludzkie potrzeby na tyle dobrze, że nie uległ zanikowi czy wymarciu przez dziesiątki tysięcy lat, co przecież było (i będzie) udziałem wielu religii. Każdy z nas jest w pewnym stopniu szamanem lub nosi w sobie obraz, pierwiastek czy archetyp szamana. Ciągle obecne są w nas przesądy, fragmenty legend i bajek, przeczucia, intuicyjne wglądy, całe sfery irracjonalności, które stanowią echo szamańskiego sposobu postrzegania świata. Każdy z nas może mieć w mniejszym lub większym stopniu dostęp do SSO, a poprzez to do innych wymiarów niż nasz "rzeczywisty" świat. Szaman jest osobą, która wkracza w odmienne stany świadomości (SSO) za pomocą odpowiednich technik czy środków. SSO są indukowane za pomocą monotonnych dźwięków bębna, innych instrumentów perkusyjnych, dętych (didjeridoo), rytuału, medytacji, śpiewu, tańca, izolacji, głodówki, bólu, ekstazy lub abstynencji seksualnej, pozbawienia się snu, a także przy pomocy środków halucynogennych. W tych stanach szaman udaje się do "innych światów". Są nimi: Świat Górny, Świat Dolny oraz Świat Środkowy, przy czym ten ostatni jest oczywiście dostępny także w normalnym stanie świadomości.
Szaman uzyskuje wiedze i moc duchową od pomagających mu duchów. Duchy pozwalają się spotkać i poznać w innych światach, gdzie szaman zaznajamia się z nimi, czasem je oswaja, czasem przekształca, a czasem walczy z nimi czyniąc z nich swoich sprzymierzeńców. Szaman jest postacią, która wędruje pomiędzy światami. Wymiary i odległości jego podróży (podobnie jak "królestwo" Chrystusa) są nie z "tego świata", a więc nie ze świata uzgodnionej pomiędzy nami, codziennej, zwyczajnej rzeczywistości. W swych podróżach szaman świadomie wkracza do krain, które normalny człowiek spotyka tylko w snach, mitach i legendach. Stamtąd pochodzi jego wiedza o uzdrawianiu czyli przywracaniu równowagi i całości chorej osobie, otoczeniu, plemieniu i samej planecie Ziemi. Bez względu na to jak cudowne lub przerażające byłyby to krainy, szaman dzięki swym pomocnym duchom zna drogę powrotu i potrafi sobie poradzić w każdej sytuacji.
Tradycyjnie szaman działa z jednej strony w sferze duchów i duchowych mocy, a z drugiej strony stoi na straży plemiennych tradycji, obyczajów, rytuałów i struktury społecznej. Jest żywym zapisem historii plemienia, a także jego doradcą i konsultantem. Jest także zwykłym członkiem plemienia: myśliwym, rolnikiem, zbieraczem, wojownikiem. Jego sposoby leczenia i uzdrawiania tym różnią się od metod babci zielarki, że przy wyborze ziół radzi się swoich duchowych doradców. Podobnie postępuje przy interpretacji snów czy podczas rozwiązywania istotnych osobistych lub społecznych problemów. Szaman, z reguły znający się doskonale na ziołolecznictwie, po konsultacji z duchami może na przykład doradzić na daną chorobę zioło, które jest powszechnie znane jako remedium na te przypadłość, ale może także dowiedzieć się od duchów o jakimś specjalnym, bardzo złożonym i nie używanym nigdy wcześniej leku.
Chociaż każdy szaman wierzy w boskość przyrody i każdego pojedynczego istnienia, wierzy w istnienie oraz postrzega duchy różnych klas istot, to jednak szamanizm jest bardziej metodą, niż religią z ustanowionym zespołem i systemem przekonań i dogmatów. W większości pierwotnych, szamańskich i plemiennych kultur nikt się nie zajmuje istnieniem jakiegoś super ducha reżyserującego wydarzenia we wszechświecie. Nawet najpotężniejsze, uznawane przez daną społeczność bóstwa wyłaniają się z Uniwersum i nie są jego stworzycielami. Wielki Duch, Stwórca, Siła Wyższa, to istotny, ale tylko jeden z licznych niezbędnych komponentów Uniwersum, brak tylko jednego elementu z komplementarnej całości unicestwia cały Kosmos. Szamański sposób widzenia świata, to przenikanie się realnego i nierealnego, równoważność czasu śnienia i przebudzenia, kroczenie po krawędzi znajdującej się "pomiędzy światami". W tym poglądzie mieści się także sieć współzależności całego kosmosu, gdzie każdy szczegół, każde wydarzenie odgrywa równie wielką rolę w dynamicznym i nieustannym procesie stawania się Wszechświata. Szaman wierzy, że każde indywiduum ma w sobie składnik istnienia, który znajduje się w ścisłym kontakcie z ostateczną rzeczywistością. Jest nim duch lub dusza danej jednostki, która po śmierci jeszcze bardziej pogłębia ten kontakt. Ponadto, nad każdym bytem roztacza ochronę jego, specyficzny duch opiekuńczy. Choroba, to w pierwszym rzędzie utrata lub osłabienie kontaktu z duchem opiekuńczym. W wielu kulturach uważa się, że dziecko tylko dlatego dożywa wieku dorosłego (gdzie indziej siedmiu lat), że czuwają nad nim duchy opiekuńcze. W chrześcijaństwie, duch opiekuńczy został nazwany Aniołem Stróżem. Powszechny we wszystkich tradycjach szamańskich jest także pogląd istnienia reinkarnacji, ponownego wcielania się i wędrówki dusz.
Głównym zadaniem szamana w społeczności jest funkcja uzdrowiciela. Istnieje niezwykła mnogość i różnorodność działań leczniczych szamana czy szamanki. W swojej książce "Native Healer" Medicine Grizzly Bear pisze: W dawnych czasach szamanów i szamanki darzono wielkim szacunkiem. Uzdrawianie było świętym działaniem, zaś oni wypełniali szczególne zadania, do których kwalifikowało się niewiele osób. Szamani spełniali różne role; niektórzy byli kapłanami, a inni leczyli ludzi, niektórzy z nich spełniali obie funkcje. Na przykład istnieli prowadzący ceremonie i rytuały, badacze snów, wizjonerzy, leczący w transie, uzdrawiający dotykiem i szamani wysysający chorobę. Wszystkie spośród tych ról były w swej naturze leczniczo-religijne i duchowe. Plemię troszczyło się o szamanów i szamanki, oni zaś troszczyli się o lud do tego stopnia, że brali na siebie czyjś ból, problemy, choroby i krzywdy, w razie konieczności mogli nawet umrzeć za plemię.4
Dla dalszych rozważań niezwykle istotne jest podkreślenie, iż przyczyną chorób są trzy zasadnicze czynniki:
1. utrata kontaktu z duchem opiekuńczym,
2. wtargniecie (intruzja obcego obiektu z zewnątrz) oraz
3. utrata duszy.
We wszystkich działaniach szamana, decydującą role odgrywają jego duchy pomocnicze, które wchodzą w kontakt z odpowiednimi duchami w świecie nie uzgodnionej rzeczywistości. W przypadku leczenia chorej osoby, któryś z duchów pomocniczych szamana wchodzi w kontakt z duchem opiekuńczym chorego, aby w sposób znany zapewne tylko duchom przywrócić zaburzoną bądź utraconą równowagę.

2. Czy psycholog jest współczesnym szamanem? 
Na powyższe pytanie odpowiedzi mogłaby nam już dostarczyć sama etymologia słowa psychologia, w zestawieniu z przedstawioną powyżej funkcją szamana. Psyche oznacza duszę, a logos to słowo, nauka. Psychologia jest zatem nauką o duszy. Hillman zauważa całkiem słusznie, że psychologia to logos duszy, a praca psychoterapeuty wraz ze swoistym wkraczaniem w głębię, wymaga w ten czy inny sposób kooperacji z Hadesem5, z chtonicznymi realiami świata podziemnego. Te chtoniczne realia, w przywołanym Hadesie, mityczne i mitologiczne postacie greckie, to nic innego jak duchy, czyli fizycznie nierealne byty obecne już w początkach kształtowania się psychologii głębi.
Pozostając przy jungowskiej psychologii głębi, trzeba zauważyć, że obiektywizacja rzeczywistości, podobnie jak w światopoglądzie szamańskim odgrywa tutaj poślednią role. W ujęciu fenomenologicznym rzeczywistość psychiczna klienta lub pacjenta, czyli to w jaki, szczególny dla danej osoby sposób klient postrzega świat jest równie istotna, jak tak zwane obiektywne spostrzeżenia terapeuty, osób trzecich, czy ewentualnych przyrządów rejestrujących możliwe do uchwycenia parametry. Postrzeganie i percepcja świata są uwarunkowane wyznawanymi paradygmatami, stopniem zaludnienia wewnętrznego świata oraz zdolnością do otwartości na nieznane.
Ponieważ psychoterapeuta ma do czynienia z rzeczywistością psychiczną swojego klienta, która to rzeczywistość nie przystaje zazwyczaj do uzgodnionej rzeczywistości otoczenia, a to jest z reguły głównym powodem odwiedzin u terapeuty, to wypada nam stwierdzić, że psychoterapeuta zajmuje się nie tylko psychiką swojego klienta, ale wszystkimi nierzeczywistymi (w kategoriach rzeczywistości uzgodnionej rzecz jasna) bytami absorbującymi tak klienta, jak i jego otoczenie. A zatem byty, czy też istoty spoza obszaru uzgodnionej, racjonalnej rzeczywistości lokalizują się z powodzeniem w obszarze zastrzeżonym jak dotąd dla duchów.
Mamy zatem psyche będącą duszą, nieświadome, chtoniczne i mitologiczne realia rodem z Hadesu oraz przeróżne duchy będące tworami rzeczywistości psychicznej. Mnogość przywołanych tutaj duchów wydaje się być nie do policzenia. Jedynym ograniczeniem może być tutaj tylko suma kreatywności rodzaju ludzkiego. Te przeróżne duchy, albo inaczej mówiąc postacie ze świata snów, są uczuciowo zabarwionymi ideami grupującymi się wokół określonych archetypów i posiadają przy tym względną autonomie. Są jakby odrębnymi bytami w obrębie naszej psychiki.
Tak zdefiniowane duchy to odszczepione od naszej świadomości kompleksy, które funkcjonalnie są tożsame z duchami. [Proszę zwrócić uwagę, że kompleks funkcjonuje tutaj w znaczeniu "czegoś złożonego z wielu elementów". W języku potocznym zwykło się kojarzyć słowo kompleks z dodatkowym określeniem jak np. "niższości". Tymczasem jest to tylko jeden z możliwych kompleksów.] Posiadają one względną, a bardzo często pełną autonomię istnienia. Kompleksy pochodzą zarówno ze sfery biograficznej danej osoby, jak i z regionów nieświadomości zbiorowej, co oznacza, że są wspólnym dziedzictwem gatunku, ale także niezależnymi istotami przynależnymi bardziej do pola lub przestrzeni niż do danej, konkretnej jednostki.
W psychologii Junga "via regia" do psychiki nieświadomej nie jest bynajmniej sen Jak u Freuda, ale kompleks, który jest właśnie architektem snów i symptomów. Te niewidzialne i nieświadome składniki psychiki ludzkiej nadają życiu dynamikę. Jung często powtarzał, że niekoniecznie to my mamy kompleksy, ale że w większym stopniu to kompleksy mają nas. W pewnych specyficznych sytuacjach, pod wpływem odpowiednich bodźców następuje aktywizacja kompleksu, który w granicznych okolicznościach wzbudza czasem afekt tak silny, że jednostka nawet nie pamięta co robiła, a przy mniejszym nasyceniu emocjonalnym powiada po prostu: "to nie byłem ja". Jest to pełne odzwierciedlenie opisu opętania jakimś duchem na krótką lub dłuższą chwilę.
Wspólną cechą szamana i terapeuty jest fakt, że ani jeden ani drugi nie utożsamia swojego klienta z zachowaniami dokonywanymi pod wpływem duchów lub kompleksów czy afektów. Ponadto zarówno jeden jak i drugi darzy największym szacunkiem materie z jaką się styka; odpowiednio ducha i kompleks.
Kiedy wykonuje się szamańskie praktyki poszukiwania utraconej duszy, to najczęściej okazuje się, że odnaleziona dusza jest "pokawałkowana", a każda odszczepiona i zagubiona część wiąże się z konkretnym traumatycznym przeżyciem w biografii człowieka. Osoba praktykująca szamanizm, powracając z leczniczej podróży ukierunkowanej na poszukiwanie zaginionej duszy, opowiada pacjentowi w jakich okolicznościach i w jakim konkretnie wieku nastąpiło takie traumatyczne wydarzenie lub wydarzenia. Pacjent najczęściej potwierdza z dużą dokładnością wizje szamana lub szamanki. Utrata duszy wiąże się z sytuacjami nadużycia, przeżycia pobliża śmierci i zagrożeń życia, stresów pourazowych i innych poważnych przeżyć z biografii pacjenta. Jung stwierdza z zadziwiającą zbieżnością, że "etiologię genezy kompleksów często stanowi trauma, szok pourazowy lub coś takiego, co odłamuje fragment psyche"6.
Niektóre z kompleksów, czyli odszczepionych, autonomicznych fragmentów naszej psyche mają wymiar i postać w pełni rozwiniętych bytów, jak to miało miejsce w życiu samego Junga. Ten stateczny lekarz psychiatra, w wieku 41 lat odkrył istnienie swojego ducha opiekuńczego i nawiązał z nim bezpośredni kontakt. Wielu biografów Junga uważa, że był to zwrotny punkt w kilkuletnim procesie indywiduacji samego Junga, pozwalający mu uporządkować i zintegrować nieświadome treści psyche oraz określić kierunek i zakres przyszłych, niezwykle doniosłych dla naszej cywilizacji badań i odkryć.
W 1916 roku7 Jung zaczął odczuwać rozgorączkowanie o nieustalonej przyczynie. Atmosfera wokół niego stawała się gęsta i duszna. Niektóre z jego dzieci odczuwały obecność duchów w domu, a jedno z nich miało sny o treści religijnej, w których występowały moce anielskie i diabelskie. W pewne niedzielne popołudnie, gwałtownie rozdzwonił się dzwonek u drzwi wejściowych i można było zobaczyć jego intensywny ruch, ale za drzwiami nie było nikogo. Wydawało się, że pielgrzymka duchów wypełnia pokój i cały dom tak, że nikt nie mógł swobodnie oddychać. Dr Jung krzyknął przejętym i wstrząśniętym głosem: "Na litość boską, co tu się dzieje?" Odpowiedź nadeszła wraz z chórem głosów zmarłych osób: "Przybyliśmy z Jeruzalem, gdzie nie znaleźliśmy tego, czego szukaliśmy". W ten sposób, znany z niezwykle racjonalnego umysłu dr Jung wkroczył w odmienną rzeczywistość, w rzeczywistość eksplorowaną od tysiącleci przez szamanów z całego świata.
Natychmiast po tych wydarzeniach, w ciągu trzech kolejnych wieczorów Jung napisał gnostyczny traktat "VII Sermones ad Mortuos" ("Siedem nauk dla zmarłych"), który zaczyna się właśnie od usłyszanych i cytowanych głosów duchów zmarłych osób. W kategoriach szamańskich uzgodnień ze światem zmarłych, było to wypełnienie woli proszących o to duchów, ponieważ już w trakcie pisania tekstu wszystkie paranormalne zjawiska w domu Junga ustały (szaman powiedziałby, że wypełnienie woli zmarłych pozwoliło im na przeniesienie się ze świata niższego do światów wyższych - o czym zresztą, na końcu swego dzieła powiadamia nas sam Jung). Jung twierdził, że miewał uczucie, jak gdyby zmarli stali tuż za jego plecami, czekając na to, jakich odpowiedzi udzieli na dręczące ich pytania. Jednak, to co wydaje się być najistotniejsze, to fakt, że do napisania tego traktatu inspirował go jego duch opiekuńczy, który nazywał się Filemon - Bazylides. Jak pisał sam Jung, był on faktycznym autorem tekstu. Mamy tu zatem do czynienia z autonomicznym kompleksem, o w pełni ukształtowanej sylwetce i profilu.
W nawiązaniu do procesu indywiduacji Junga, Leszek Kolankiewicz tak pisze o Filemonie: Jung powiada, że postać Filemona tchnęła czymś gnostyckim: na poły egipskim, na poły helleńskim. Była to dla niego postać wielce tajemnicza. Wyobrażał sobie, że toczy długie rozmowy z Filemonem i że ten poucza go o tym, o czym sam dotąd nie zdawał sobie sprawy. Filemon, mimo, że był tworem jungowskiej wyobraźni, przedstawiał sobą podmiotowość na tyle niezależną od samego Junga, iż nie tylko wypowiadał sądy, na które Jung by się nie zdobył czy nawet z którymi się nie zgadzał, ale też jawił mu się jako ktoś osobny fizycznie; Jungowi zdawało się, że wręcz przechadza się z nim po ogrodzie. Filemon miał intuicyjne rozeznanie w rzeczach, podczas gdy rozeznanie Junga było zaledwie intelektualne, przeto Filemon stał się dla niego przewodnikiem duchowym - propheton pater polyphilos. Jak wdzięczny temu "umiłowanemu profetycznemu ojcu" był za jego nauki Jung, cierpiący jak pokutnik rozdzierany iście faustowskim konfliktem, świadczy inskrypcja, którą własnoręcznie wyrył nad drzwiami swojej samotni, "sanktuarium" w Bollingen: Philemonis Sacrum - Fausti Poenitentia.8
Zatrzymując się jeszcze chwilę przy postaci Junga, można stwierdzić, iż był on jednym z największych szamanów XX wieku. Jego siedmioletnia faza rozbicia osobowości, rozszczepienia, "rozdarcia" wewnętrznego wraz z epizodami psychotycznymi, jest dwudziestowiecznym odpowiednikiem śmiertelnej, inicjacyjnej choroby, symbolicznego, inicjacyjnego rozkawałkowania szamana i jego reintegracji w całkiem nowej postaci i jakości. Jest to praktyczna realizacja archetypu zranionego uzdrowiciela, czyli tego, który był chory, a nawet martwy, po czym symbolicznie zmartwychwstał w nowej postaci. Co ciekawe, podobnie jak szaman, Jung znalazł się na pewien czas poza nawiasem swojej dotychczasowej społeczności - środowiska, a nawet był uważany przez kolegów psychologów za osobę schizoidalną i chorą psychicznie. Stał się wyklętym przez Freuda odszczepieńcem.
Kolejnym etapem, wspólnym dla tego terapeuty jak i dla szamana jest kontakt ze światem duchów zmarłych osób oraz zdobycie ducha opiekuńczego. Później Jung staje się przewodnikiem zmarłych, a jest to jedna z ważniejszych funkcji szamana (psychopompos) w każdej ze społeczności. Na początku "VII Sermones ad Mortuos" pisze: "Zmarli powrócili z Jeruzalem, gdzie nie znaleźli tego, czego szukali. Domagali się przystępu do mnie i żądali ode mnie nauki, i tak ich nauczałem: (...)", zaś na samym zakończeniu w "Sermo VII" czytamy: Nocą jednakże zmarli powrócili czyniąc żałosne gesty i mówiąc: jeszcze jedno, o czym zapomnieliśmy rozmawiać - nauczaj nas o Człowieku. Człowiek jest bramą, przez którą wstępujecie z zewnętrznego świata bogów, demonów i dusz do świata wewnętrznego, z większego świata w mniejszy. Mały i znikomy jest człowiek - on jest już za wami i znowu jesteście w nieskończonej przestrzeni, w mniejszej albo wewnętrznej nieskończoności. (...) Na to zamilkli zmarli i wznieśli się jak dym z ogniska pasterza, który czuwał tej nocy przy swoim stadzie.9
Oprócz podkreślenia faktu, w jak wielkiej zażyłości pozostawał Jung z duchami, warto dodać, że życie Junga obfitowało w szereg intuicyjnych i profetycznych wglądów tak w skali przypadków indywidualnych jak i w odniesieniu do zjawisk globalnych. W środowisku analityków jungowskich, a nawet tak zdawałoby się zdroworozsądkowych i mocno stąpających po ziemi terapeutów jak słynny Fritz Perls - współtwórca psychologii Gestalt, tego typu głębokie wglądy wydają się być dość powszechnym zjawiskiem.

3. Zraniony uzdrowiciel
Pozostając przy psychologii głębi C.G. Junga zwróćmy uwagę na zarysowaną przez niego wielopoziomową relację zachodzącą w trakcie terapii analitycznej pomiędzy analitykiem i analizowanym. Jung stwierdził, iż ta relacja pozostaje między innymi pod wpływem oddziaływań archetypu zranionego uzdrowiciela. Ten archetyp opisuje także mesjanistyczną i uniwersalną drogę rozwoju szamana, czyli inicjacji poprzez śmierć lub śmiertelną ranę albo ciężką chorobę i przezwyciężenie jej. Szaman jest w pewnym sensie "umarłym za życia" jak każdy zrealizowany jogin, Ozyrys, Dionizos, Jezus czy inny mitologiczny lub legendarny bohater, który przeżył spotkanie ze śmiercią.
Podobnie jak szaman, terapeuta jungowski (a mam nadzieje, że terapeuta z każdej szkoły) jest osobą, która wyleczyła swoją ranę. Ta rana jednak, tak jak to miało miejsce w przypadku Chirona ciągle pozostaje w pewnym stopniu otwarta.
Patrząc na załączony schemat (jest to rysunek przedstawiający wielopoziomowe sprzężenie zwrotne zachodzące w badanym przez wpływ uzdrowiciela i vice versa - przyp. red) możemy zauważyć, że wzajemne oddziaływanie uzdrowiciela i rannego odbywa się na wielu poziomach jednocześnie. To co niezwykle istotne, to fakt, że analityk winien pozostawać w permanentnym kontakcie z nieświadomością, ze wspomnieniem i szczątkowym bólem swojej własnej rany. Kontakt ze zranionym wzbudza wspomnienie własnego bólu analityka i procesu uzdrowienia. Niebywałym, a zarazem pięknym fenomenem wydaje się fakt, że kiedy dana para pracuje nad raną klienta, analityk pracuje wewnętrznie nad odzwierciedleniem rany klienta w sobie. Nie jest to rzecz jasna dokładnie ta sama historia, ale trzeba stwierdzić, że przedstawiane w psychoterapii problemy opierają się jednak na ograniczonym zbiorze ludzkich dramatów. Często rozwiązanie i uzdrowienie problemów klienta objawia się niemal magicznie, kiedy terapeuta sam na sobie przepracuje ponownie ranę będącą odpowiednikiem rany lub problemu klienta. Jest to dokładnie tak, jakby analityk wyłowił ducha, który dręczy pacjenta, po czym starł się z nim we własnych wewnętrznych zmaganiach i pokonał go przywracając pacjentowi zdrowie dokładnie tak, jak ma to miejsce w leczeniu szamańskim.
Takie wydarzenie nie jest bynajmniej celem terapii, a jedynie swego rodzaju wypadkiem przy pracy, gdyż celem jest rzecz jasna wzbudzenie aktywności archetypu zranionego uzdrowiciela w samym kliencie. Podobne sposoby wielopoziomowych oddziaływań w relacjach oznaczał Jung dla wielu par, takich jak mężczyzna - kobieta, nauczyciel - uczeń, dorosły - dziecko, seneks - trickster, itd.

4. Arnold Mindell i neoszamanizm XXI wieku
Przejdźmy teraz do przykładu szamana współczesnego świata XXI w., a jest nim moim zdaniem Arnold Mindell.
Zaledwie kilka tygodni po śmierci Junga, w drzwiach słynnej współpracownicy Junga, Marii Louise von Franz pojawił się młody, 21-letni student pracujący w Zurichu nad doktoratem z fizyki. Studenta dręczyły zadziwiające, dzikie i niezrozumiałe sny i za namową kolegi udał się po poradę, do jednej z najsłynniejszych sukcesorek Junga. W efekcie Mindell zrobił co prawda doktorat, ale z psychologii i został analitykiem jungowskim, po czym rozwinął szereg teorii oraz intuicji Junga tworząc nowy rodzaj terapii, którą nazwał Psychologią Zorientowaną na Proces. W Psychologii Zorientowanej na Proces duże znaczenie mają ukryte treści, do których w tym przypadku najlepszym dojściem są odmienne stany świadomości. Można powiedzieć, że tak jak u Freuda "królewską" drogą do podświadomości były sny, u Junga tą drogą do nieświadomości były kompleksy, tak u Mindella, ową via regia są odmienne stany świadomości. Trzeba tu wszakże zaznaczyć, że samo zbliżenie się do poważnego kompleksu, niejednokrotnie wprowadza jednostkę w odmienny stan świadomości.

W wydanej w 1993 r. książce "The Shaman's Body", Mindell porównuje psychologię do szamanizmu, wychodząc z założenia, że szamanizm i odwieczne zanurzanie się w Epokę Snu stanowią niemożliwe do wydziedziczenia, duchowe podłoże ogólnoludzkiego doświadczenia: Współczesna nauka, medycyna alopatyczna i psychoterapia liczą zaledwie kilkaset lat, bazują one jednak na alchemii i szamańskim dziedzictwie równie wiekowym jak ludzka rasa. Koncepcje w rodzaju "śniącej ziemi" spotyka się wśród australijskich aborygenów, afrykańskich szamanów, plemion amerykańskich Indian oraz wszystkich pierwotnych kultur, datowanych na pięćdziesiąt tysięcy lat wstecz.
Wszystko co czynisz dla rozrywki ma podłoże szamańskie. Wiodące do transu tańce w dyskotece, zdzieranie gardła do nieprzytomności na meczach piłkarskich lub na koncertach, bieg doprowadzający do odmiennych stanów świadomości: to wszystko jest szamańskie. A co z fundamentalizmem lub uwielbianiem boga? Nie zapominaj, że najstarsze kościoły w Europie zbudowano na starożytnych miejscach mocy. Mamy skłonność nie tylko do zabudowywania naszej przeszłości i wyrządzania krzywdy rdzennym mieszkańcom, lecz zaprzeczamy naszej własnej magii i wierze w nieznane, postępując racjonalnie w taki sposób, jakbyśmy stworzyli świat.
Zachodnia psychoterapia bez odniesienia do starożytnej historii świata, zmierza do pozostania w głównej mierze snem białych ze średniej klasy. Jest to przydatny sen, jednak brakuje mu ekscentrycznej natury szamana, umiłowania społeczności i kultury, w której samopoznanie wyrasta z potężnych odmiennych stanów świadomości.
Kiedy pojawiają się poważne wątpliwości dotyczące obecnej, światowej kultury, stwierdzamy, że spoglądamy krytycznie na naszą naukę, medycynę i kulturę. Żadne z nich nie zostało stworzone z udziałem idei zrównoważenia, z poczuciem, że cokolwiek czynimy, niszczymy lub umożliwiamy życie w przyszłości. Trzeba podjąć nowe kroki, żeby zgłębić tajemniczy świat szamanów oraz ich poczucie życia w harmonii z naturą; jednak te kroki muszą również zadowolić nasze potrzeby związane z nauką, życiem zbiorowości, kłopotami i duchowością. 10
Sformułowana pod koniec lat 70 koncepcja śniącego ciała znajduje swoje odzwierciedlenie w "ciele szamańskim". W cytowanej pracy Mindell pokazuje jak nazwana tak przez Castanedę druga uwaga, jest w istocie sposobem w jaki terapeuta wychwytuje oznaki żywej nieświadomości klienta oraz jak za tymi oznakami podążać, żeby odkryć ważną, do tej pory ukrytą informacje. Z punktu widzenia rozwoju osobistego są to wskazówki objaśniające w jaki sposób kroczyć ścieżką pomiędzy światami tonala i naguala. Jak w zwykłym szarym dniu wydobywać moc ukrytą tuż pod powierzchnią normalnej rzeczywistości. Najcenniejszym wkładem POP (Psychoterapii Zorientowanej na Proces) jest dostarczenie konkretnych i praktycznych narzędzi pozwalających zgłębiać żywą nieświadomość oraz świat duchowy, który nieustannie kreuje uzgodnioną rzeczywistość, a także nasz los.
Jeśli tak jak Castaneda nazwiemy zwyczajną rzeczywistość tonalem, to będzie ona jedynie wyspą pływającą na oceanie naguala. Zarówno szaman, jak i psychoteraputa wkraczają wraz z klientem w obszar naguala, w obszar żywej nieświadomości.
W początkach lat siedemdziesiątych Mindell odkrył u poważnie chorych osób zjawisko nazwane przez niego "śniącym ciałem". Okazało się, że informacja oraz przekaz niesiony przez nocne marzenia senne objawiają się w ciele w postaci symptomów. Tak więc sen o wybuchającym wulkanie może w ciągu dnia pojawić się w ciele na przykład pod postacią rozrywającego bólu głowy czy żołądka.
Jednak jeszcze bardziej istotnym odkryciem jest fakt, że ów obraz wulkanu może przejawić się w odczuciach i wrażeniach odbieranych i wyrażanych przez inną osobę! Załóżmy zatem, że obraz wulkanu jest nieznaną i nieświadomą częścią albo inaczej mówiąc kompleksem danej osoby, obrazującym frenetyczną, wylewną, ekspansywną i gorącą aktywność. Przykładowa osoba nie utożsamia się bynajmniej z tą cechą, jest to nierozpoznana jeszcze właściwość, która - jako aspekt nieświadomości - może z tego powodu pojawiać się wyłącznie w snach, symptomach czy nieświadomych ruchach i gestach danej osoby. Mamy zatem do czynienia z kompleksem, który można roboczo nazwać "duchem wulkanu".
Uważny obserwator odkryje tego ducha w sposobie i tempie mówienia, w tonie głosu, sposobie gestykulacji, spontanicznych ruchach, a także we własnych, wewnętrznych wrażeniach obserwatora. Być może terapeuta w obecności takiego pacjenta sam odczuje ochotę, żeby wybuchnąć jak wulkan. Terapeuta po pewnym czasie spotka się zapewne z refleksją w rodzaju: "Aha, więc to, co sprawia problem pacjentowi, to kompleks, który we śnie został zobrazowany w postaci wybuchającego wulkanu". Z kolei szaman dzięki swoim duchom pomocniczym oraz przy wykorzystaniu swoich umiejętności i czujnej obserwacji, za sprawcę choroby (np. bólu głowy) uzna "ducha wulkanu".
Przychodzi mi na myśl anegdota o Fritzu Perlsie, słynnym współtwórcy psychologii Gestalt. Fritz był rezydującym nauczycielem psychoterapii w ośrodku Esalen, Big Sur w Kalifornii. W latach sześćdziesiątych, oprócz Palo Alto było to miejsce, gdzie tworzyły się koncepcje psychoterapeutyczne, które miały największy wpływ na psychologię ostatnich 30 lat. Pewnego razu antropolodzy M. Harner i C. Castaneda sprowadzili do Esalen szamankę Indian Pomo, Elsie Perish z Pn.-Zach. wybrzeża, która prezentowała swoje metody uzdrawiania. F. Perls znany był ze swojej ironii, sceptycyzmu i zdroworozsądkowego podejścia. Mawiał o sobie, iż jest "50 % son-of-the bitch and 50% son-of-the God" ("50% syn dziwki i 50% syn Boga"). Claudio Naranjo określił go mianem krypto-taoisty. Po pokazach i opowieściach szamanki, Perls wygłosił taki oto komentarz: Jeśli ona jest szamanką, to ja też. Ostatnio była u mnie klientka, bez przerwy mówiła, a ja nie wiedziałem co powiedzieć, czy zrobić. Zamknąłem oczy i zobaczyłem szczekającego psa. Zrozumiałem to i stwierdziłem: "Brzmi to dla mnie jak szczekanie psa". Zaczęła płakać i powiedziała: "Mój mąż mówi do mnie to samo." - Od tej pory, jak mówił Perls, terapia ruszyła z miejsca. 11
Choć historia brzmi wesoło, mamy również i tutaj do czynienia ze wspominanym duchem. Tym razem duchem jest szczekający pies czy suka. Pacjentka emanuje z siebie tego ducha na tyle wyraźnie, że zarówno mąż owej niewiasty jak i terapeuta potrafił go zauważyć i wyartykułować. Nie mam najmniejszych wątpliwości, że również uzdolniony szaman czy szamanka potrafiliby rozpoznać tego specyficznego ducha. Można założyć, że szaman i terapeuta nie różnią się przynajmniej na wstępnym etapie diagnozowania. Terapeuta doda zapewne racjonalizację rozszerzającą diagnozę i powie: "To, co w warstwie wizualnej objawia się jako szczekająca suka, to określony kompleks psychiczny, który niesie w sobie treść istotną dla zdrowia i samopoczucia pacjentki". Szamanka stwierdzi z kolei: "Aha, to z tym duchem przyjdzie się teraz zmierzyć, aby pacjentka wyzdrowiała."
Można by domniemywać, że terapeuci i szamani posiadają zdolności telepatyczne. Zagadnienie wyjaśnienia zjawiska telepatii, czy odkrywania duchów lub postaci ze snu w kontaktach międzyludzkich, to jednak temat na zupełnie inny referat. Faktem jest, że już w pracy pt. "Psychologia przeniesienia" Jung pisał, że terapeuta i pacjent płyną w tej samej łodzi lub używając symboliki alchemicznej, wstępują do tej samej kąpieli. Dzielą oni z sobą, jak to określił Jung "pokrewne libido". Mindell z kolei mówi o "splątaniu", o takim zjawisku, w którym tak naprawdę nie sposób odróżnić czy też jednoznacznie stwierdzić do kogo należy drzemiący w nieświadomości materiał. Owo "splątanie" osób jest analogią do zjawiska kwantowego splątania sparowanych cząsteczek, które potrafią nielokalnie, czyli z szybkością większą niż prędkość światła, oddziaływać wzajemnie na kierunek spinu. Przekładając to na język codziennego doświadczenia, dla takiej pary cząsteczek nie istnieje odległość lub czas. Siostrzana cząsteczka, choćby się znajdowała o 100 mln lat świetlnych od swojej bliźniaczki, odzwierciedli ewentualną zmianę ruchu, czyli informację drugiej dokładnie w tym samym momencie.
W psychologii zorientowanej na proces, z nieświadomym materiałem bardzo często pracuje się tak, jak z duchem. W pracy z klientem, a zwłaszcza z parami, rodzinami czy grupami, nieobecna fizycznie postać, o której się często wspomina, nazywana jest właśnie duchem. Jakiś domniemany "ktoś" lub "coś", o którym się wspomina, jest niematerialnie obecny w trakcie sesji terapeutycznej tak, jak opisywana wcześniej bliźniacza cząsteczka.
Wróćmy jednak do naszej szamanki i przykładowego ducha szczekającego psa. Jak to już zostało wspomniane, istnieje szereg procedur uzdrawiania szamańskiego, które zależą od przypadku, miejscowej tradycji i sposobu uzdrawiania preferowanego przez daną szamankę. W podawanym przykładzie, bardzo prawdopodobny jest poniższy scenariusz:

1. Szamanka wejdzie w odmienny lub inaczej mówiąc szamański stan świadomości i skonsultuje swoją wstępną diagnozę poprzez kontakt ze swoimi duchami opiekuńczymi oraz upewni się czy jest odpowiednią osobą do przeprowadzenia leczenia, innymi słowy mówiąc, spyta się duchów czy może uzdrawiać tą osobę.
2. Po uzyskaniu zgody, zapyta duchy o najbardziej optymalny sposób postępowania. W tym przypadku najbardziej prawdopodobny będzie seans walki z duchem i odpędzenia go, przeprowadzony w obecności zainteresowanej oraz całej społeczności otaczającej chorą.
3. Następnie w odpowiednim miejscu i czasie zostanie przeprowadzony seans. Szamanka za pomocą śpiewu, tańca, gry na instrumentach, środków halucynogennych albo wszystkich tych czynników razem wziętych, wejdzie w odmienny stan świadomości i rozpocznie podróż do świata duchów. W owym górnym lub dolnym świecie duchów spotka zarówno ducha opiekuńczego chorej, jak i ducha, który jest sprawcą choroby. Następnie odbędzie się coś w rodzaju przekonywania albo nawet walki z tą duchową istotą. Zostaną przedstawione przeróżne argumenty tak jednej jak i drugiej strony. Bardzo możliwe, że na jaw wypłyną elementy biografii chorej, które nie były wcześniej ujawnione, ani nawet nie znajdowały się w obszarze świadomości chorej. Te elementy mogą zostać oznaczone jako czynniki, które przywołały lub spowodowały pojawienie się ducha.
Proszę zwrócić uwagę, że w bardzo licznych kulturach cały obrzęd uzdrawiania jest jawny i otwarty dla całej społeczności liczącej nieraz kilkadziesiąt osób wliczając w to najbliższych krewnych chorej w pierwszym rzędzie. A zatem ogromna dynamika nieświadomych sił, tak indywidualnych jak i interpersonalnych zostaje odegrana i symbolicznie odreagowana w swego rodzaju psychodramie, a zarazem terapii grupowej. Zdaniem szamanów duch dręczący daną osobę dotyczy całego środowiska, a nie jednej osoby i jedynie słabości indywidualnej odporności można przypisać fakt, że choroba wystąpiła u tej, a nie u innej osoby. W światopoglądzie szamańskim choroba pani X jest jednocześnie chorobą całej lokalnej społeczności.
4. Negatywny duch szczekającej suki czy psa zostaje w końcu przekonany lub pokonany przez szamankę. Następnie szamanka daje pacjentce lekarstwo oraz zalecenia. Np. żeby raz w tygodniu o północy wyła do księżyca w celu odpędzania ducha szczekającej suki. W ten sposób, z pomocą szamanki kompleks suki zostaje przez klientkę w dużym stopniu, choć raczej nieświadomie zintegrowany. Można się spodziewać, że ten duch nie będzie już dręczył pacjentki.

Analityk ze szkoły Junga powiedziałby, że w omawianym przykładzie Perls wykorzystał zjawisko nazywane w psychoanalizie przeciwprzeniesieniem. Perls znając dobrze samego siebie rozpoznał, że wizja szczekającego psa nie była wyłącznie jego fantazją, ale należała w większym stopniu do klientki. Skorzystał z tego faktu i podzielił się ową wizją ze swoją klientką uzyskując pozytywny efekt przyspieszający przebieg terapii. Terapeuta znajdujący się w opisywanym przykładzie na miejscu Perlsa ma kilka możliwości działania. Najbardziej tajemniczym, na wpół magicznym i niezauważalnym niemal sposobem jest wewnętrzna praca terapeuty nad kompleksem nazwanym tutaj "szczekającą suką". Taka praca, zgodnie z działaniem opisywanego już archetypu zranionego uzdrowiciela może w niektórych przypadkach doprowadzić do poprawy stanu u klientki. Opisane zjawisko kwantowego splątania dodatkowo uzasadnia taki pogląd.
Szamańską analogią będzie np. taka sytuacja, w której klientka przychodzi do chatki szamana, opowiada o swoim problemie, po czym wychodzi, a szaman samotnie wyrusza w podróż do świata duchów i tam stara się o uzdrowienie swojej klientki. Nie będziemy tu i teraz rozstrzygać czy szaman faktycznie spotyka duchy, czy też są to wytwory jego imaginacji. W istocie nie ma to żadnego znaczenia. Dla szamana i jego klientki te duchy faktycznie istnieją i to ich zdanie oraz wspólny system przekonań są najważniejsze. A jednak szaman, choćby pośrednio i nieświadomie, będzie pracował nad swoim kompleksem odpowiadającym problemowi swojej klientki niemal w taki sam sposób jak terapeuta, bowiem dynamika psychiki jest wspólna całemu gatunkowi homo sapiens i wydaje się, że od tysiącleci nie uległa zmianie.
Działanie oraz interwencja terapeutyczna bardzo podobna do opisywanego powyżej seansu uzdrawiania szamańskiego może być zaproponowane przez terapeutę, któremu bliskie są założenia psychologii zorientowanej na proces. W tym przypadku terapeuta będzie chciał dowiedzieć się jak najwięcej o wspomnianym psie czy suce. Jest to taka sama postać jak postać ze snu, która reprezentuje całe bogactwo różnych znaczeń. Im więcej zostanie zebranych wiadomości, tym łatwiej będzie pacjentce zintegrować cechy, które w tym przykładzie reprezentuje pies. Szczekanie, to oczywiście tylko wierzchołek góry, jest to rodzaj ekspresji kryjącej całe mnóstwo znaczeń, często bardzo dalekich od idei wydawania głosu. Ale oczywiście nie każdy klient potrafi, lub zamierza badać znaczenie takiej postaci. W końcu nie każdy ma ochotę porównywać się do szczekającej suki, ani tym bardziej wcielać się w taką rolę! Psycholog powie, że mamy tu do czynienia ze zjawiskiem oporu.
Dla terapeuty jednym ze sposobów radzenia sobie z taką sytuacją jest przyjęcie roli klienta oraz praca nad kompleksem, który został zobrazowany w postaci psa w obecności i na oczach klienta. Teraz klient może doradzać terapeucie jak pogłębiać znajomość tego kompleksu oraz, co najważniejsze, jak sobie z nim poradzić. Kiedy zaistnieje taka interakcja, mamy do czynienia z odtworzeniem opisanego powyżej szamańskiego seansu! Terapeuta niczym szamanka rozprawia się z duchem psa przy współudziale i wedle wskazówek klienta. Jak taka sesja terapeutyczna będzie przebiegać zależy przede wszystkim od umiejętności i kreatywności terapeuty. Ważne jest, żeby terapeuta śledził reakcje klienta na swoje poczynania oraz, żeby klient dowiedział się na koniec, iż ten spektakl dotyczył przede wszystkim jego. Żeby w końcowym rozrachunku klient potrafił wykorzystać w codziennym życiu informacje, które wcześniej były nieświadome, a uległy ujawnieniu dzięki symbolicznemu pojawieniu się szczekającej suki zasypiającemu z nudów terapeucie.
Z punktu widzenia psychologii, duchy to wszystkie wyparte i niechciane przez nas części, intencje, myśli i uczucia.

ZAKOŃCZENIE
Nie uważam bynajmniej, że główny temat tego opracowania został wyczerpany. Przeciwnie, mam pełną świadomość, że jest to zaledwie dotknięcie rozległej problematyki, której można by poświęcić wielostronicową rozprawę. Chciałem tutaj jedynie przybliżyć starożytne oraz współczesne metody uzdrawiania, a także pokusić się o wykazanie jak są one bliskie sobie, tak w teorii, gdzie to co szaman nazywa duchem, psychologia głębi zapewne nazwie kompleksem, jak i w praktyce, gdzie niektóre interwencje terapeutyczne nie będą się różnić ani formą, ani skutecznością od interwencji szamańskich. 

Przypisy:
Przypisy:
1. zob. Shamanism; compiled by Shirley Nicholson, str.282 - 284, Theosophical Publishing House, Wheaton 1987. 
2. zob. James Hillman, The Dream and the Underworld, s. 24, Harper & Row, New York 1979. 
3. Warto tutaj zwrócić uwagę na sanskrycki termin tapas, który oznacza zarówno ascezę oraz umartwianie się, jak i gorąco, ogień. Potęga tapas przezwycięża materialne i duchowe ograniczenia i spala je w ogniu poznania (Rigveda: "Z rozpłomienionego Tapas zrodził się porządek i prawda"), co jednak jest możliwe tylko poprzez zastosowanie praktyk ascetycznych. 
4. zob. Medicine Grizzlybear Lake, Native Healer - Initiation Into an Ancient Art, Wheaton ILL: Quest Books 1997. 
5. zob. James Hillman ; op. cit. s. 48. 
6. zob. D. Sharp; Leksykon pojęć i idei C.G. Junga, Warszawa 1998. 
7. zob. The Gnostic Jung, Stephan A. Hoeller podaje, że nasilenie tajemniczych, parapsychicznych wydarzeń związanych z pojawieniem się Filemona, miało miejsce od 15 XII 1916 do 16 II 1917. 
8. zob. C.G. Jung, Podróż na Wschód, Wyd. Pusty Obłok, Warszawa 1989. 
9. W tłumaczeniu Wacława Sobaszka, [w]: Carl Gustav Jung, Podróż na wschód, Pusty Obłok, Warszawa 1989. 
10. zob. Arnold Mindell, Psychologia i szamanizm, str. 34, Wyd. KOS, Katowice 2002.
11. zob. Claudio Naranjo, The End of Patriarchy, Amber Lotus, CA 1994.

2 komentarze:

Dziękuję za komentarz - twoja opinia/zdanie jest dla mnie ważne !