wtorek, 11 września 2018

Różyczka i gender, a polityka (bez)sensownego nadmiaru lub skutecznego marketingu


Фото: Курс прививок Церварикс

Od kilku lat zaciekawia mnie zjawisko napięcia i energii jaka jest związana z tzw. „ruchem antyszczepionkowym” (który żadnym zorganizowanym ruchem/ciałem nie jest) oraz mocnym zwalczaniem idei oraz osób, które się z nim identyfikują…
Pisałem już o tym w kontekście mityczno-archetypowym (szczepionka jako forma współczesnej inicjacji), a dziś – dzięki wymianie korespondencji – zyskałem kilka nowych informacji, które mnie zastanowiły, skłoniły do „research’u” i na które nie znalazłem odpowiedzi…

Tym razem chodzi o program obowiązkowych szczepi na różyczkę, a zasadniczo o kosztowne, a nieuzasadnione zmiany [4 x więcej szczepień na tę chorobę], jakie wprowadzono w 2004 r. pomimo ewidentnego sukcesu wcześniejszego programu z ... 1988 r.

Trzeba na wstępie podkreślić, że sama choroba należy do łagodnych infekcji wirusowych z minimalnym (bliskim zeru) ryzykiem powikłań. Leczenie praktycznie nic nie kosztuje i co ważne - jej przejście daje dozgonną odporność na wirusa różyczki. Jedynym faktycznie groźnym powikłaniem, to sytuacja, kiedy zachoruje na nią kobieta w ciąży – rozwija się wówczas CRS – zespół różyczki wrodzonej, który prowadzi do groźnych uszkodzeń płodu,
takich jak:
wady słuchu (głuchota spowodowana uszkodzeniem nerwu słuchowego) – mogą rozwijać się do 4-tego roku życia,
wady wzroku (zaćma, jaskra, uszkodzenia siatkówki, niedorozwój gałki ocznej),
wady serca i zaburzenia krążenia,
uszkodzenia ośrodka mowy (problemy z rozwojem mowy),
upośledzenie rozwoju umysłowego,
deformacje i ubytki kości,
powiększenie wątroby i śledziony,
małopłytkowość,
zaburzenia funkcjonowania gruczołów dokrewnych (w tym cukrzyca),
niska waga urodzeniowa,
wewnątrzmaciczne upośledzenie wzrastania płodu,
niedorozwój kości szczęki.

To właśnie z tego powodu w 1988 r. (to z wikipedii – inne źródła podają 1989r.) zaczęto w Polsce obowiązkowo szczepić szczepionką monowalentną (pojedynczą) wyłącznie 13letnie dziewczynki (chłopców z oczywistych względów nie szczepiono). Było to rozsądne i - jak po 29 latach widać - skuteczne posunięcie (i to w warunkach totalnej zapaści finansowej PRLu!) przy czym osiągnięto naprawdę wielki sukces mierzony konkretnymi cyframi.
W roku 1999 i 2000 odnotowano po jednym przypadku CRS, w 2001 – dwa, w 2002 – trzy, w latach 2003–2006 brak zachorowań. Sanepid podaje, że w okresie 2003- 2012 odnotowano łącznie 4 przypadki CRS ... Łącznie w wymienionych 14 latach odnotowano 11 przypadków zespołu różyczki wrodzonej , czyli poniżej 1 zachorowania na CRS rocznie w Polsce (mniej niż 1 przypadek na prawie 400 000 urodzeń). Przy czym dane nie uwzględniają ani kraju pochodzenia rodzącej, ani czy była szczepiona, ani czy nie była turystką/imigrantką (np. to jest główna grupa gdzie występują zachorowania ana odrę tak często nazywane ostatnio epidemią).
Trzeba podkreślić, że działo się to przy jednoczesnych dość wysokich rocznych zachorowaniach na różyczkę:
1999r. - 31tys; 2000 - 46tys; 2001 - 84,5tys., 2002 - 40,5 tys.; 2006 - 20,6 tys., 2007 - 22,9 tys., 2013 – 38,5tys. (!)
W 2013 roku podczas faktycznej epidemii teoretycznie wzrosło ryzyko pojawienia się zespołu różyczki wrodzonej, z powodu większego prawdopodobieństwa kontaktu kobiet w ciąży z chorymi. Tym niemniej ... w 2013r. odnotowano 2 przypadki zespołu różyczki wrodzonej

Kiedy zdarza się przypadek spontanicznego wyzdrowienia pacjenta z nieuleczalnej choroby rzadszy niż 1 na 100 000, to medycyna powiada, że jest to statystycznie nieistotne, zaś przypadek choć opisany, to jako niepowtarzalny o niczym nie świadczy i jest … „anegdotyczny”. Przez analogię spokojnie można uznać, że mniej niż jedno zachorowanie na 400 000 urodzeń rocznie jest równie statystycznie nieistotne, choć nie ośmielę się powiedzieć „anegdotyczne” ...

W sytuacji, gdy mamy do czynienia z oczywistym sukcesem systemu szczepień wprowadzonym w 1988r., przy statystycznie nieistotnych przypadkach zachorowań na CRSczyli praktycznie przy całkowitym wyeliminowaniu CRS, w 2004 r. wprowadza się obowiązkowe szczepienie p.różyczce dla dziewczynek i uwaga … chłopców (!): i to dwukrotnie – W 2004 roku wprowadzono obowiązkowe szczepienie przeciw odrze, śwince i różyczce (szczepionką skojarzoną) dla dzieci obojga płci w 13.–15. miesiącu życia, pozostawiając szczepienie szczepionką monowalentną przeciw różyczce dziewczynek w 13. roku życia. Od 2005 roku wszystkim dzieciom podaje się 2 dawki szczepionki skojarzonej przeciw odrze, śwince i różyczce, pierwszą w 13.–15. miesiącu życia, drugą początkowo w 12. roku życia (2005), a potem w 10. roku życia (od 2006).

Powstaje oczywiste pytanie czy zwiększenie tak liczby dzieci (chłopcy!) jaki i ilości (2 razy) [łącznie 4-krotny wzrost sprzedanej dawki] ma jakikolwiek sens w przypadku różyczki – choroby łagodnej, której przebycie daje trwałą odporność i praktycznie nie występują po niej komplikacje?
Kiedy podniosłem ten temat na jednej z grup sugerując, że ten nowy system (od 2004r.) nie ma przekonujących podstaw racjonalnych zostałem po pierwsze określony głupkiem itp.

Sensowny argument, jaki usłyszałem, to sugestia, że szczepionka skojarzona mmr jest skuteczniejsza niż szczepienia podawane osobno na te 3 choroby. Pewnie jest to prawda co do zasady (tu brakuje mi specjalistycznej wiedzy do polemiki), jestem jednak przekonany, że szczepionka na dwie pozostałe choroby także i bez komponenty p.różyczce byłaby skuteczna.
(Wystarczy popatrzeć na statystyki, gdzie widać drastyczny spadek zachorowań np. na odrę po wprowadzeniu w Polsce radzieckich szczepionek TYLKO na odrę /nie skojarzonych/ od 1975 r.!)


Jednak najczęściej przywoływany argument to strach, że kichające dziecko zakazi kobietę w ciąży. Jednak ten właśnie argument – co pokazują dostępne (i wyżej cytowane przeze mnie) dane – choć emocjonalnie oddziałujący, jest jednak statystycznie nieprawdopodobny i dlatego niemożliwy do przyjęcia jako argument w ogóle, a co dopiero przekonujący.... 
Podobnie mało przekonująca jest sugestia, że 2 krotne podawanie szczepionki p.różyczce tak dziewczynkom jak i chłopcom poprawia sytuację:
Po pierwsze dlatego, że pierwsze dziewczynki szczepione 2-krotnie mają obecnie dopiero 14 lat, więc raczej jeszcze nie rodzą dzieci …
A po drugie i przede wszystkim dlatego, że nie można poprawić statystycznie nieistniejącej liczby 0 zachorowań na CRS !
(choć Lady Pank kiedyś śpiewało: „mniej niż zero” :) ).

Chciałem tu podkreślić, że nie jestem przeciw szczepieniom!
Natomiast jestem przeciw brakom rozsądku, jaki praktycznie zawsze cechuje stadne pędy, co generuje bezrefleksyjność zachowań każdej zbiorowości, gdzie dominuje wspólny, niepoddawany krytyce trend – dotyczy to także środowiska naukowego…
Paradoksalnie anty-szczepionkowa kontestacja jest szansą na krytyczne spojrzenie na programy szczepień, na to co działa dobrze, a co – być może jest nadmiarowe, lub do poprawienia itp.

Jest jeszcze refleksja etyczno-genderowa w związku z tym akurat szczepieniem
Głównym (o ile nie jedynym) celem szczepienia na różyczkę jest ochrona życia poczętego. Ukryte założenie jakie tutaj czai się w „tle” brzmi: „każda dziewczynka to przyszła matka, robimy to dla dobra jej dzieci” (nawet chłopców szczepimy dla dobra jej dzieci).
Może jestem nadmiernie przewrażliwiony, ale wyrażam przekonanie, że NIE KAŻDA dziewczynka zechce być matką (choć na siłę „wciska” się ją w tę rolę), przy czym kojarzy mi się to (w wyolbrzymionej postaci) z niemieckimi Lebensborn’ami czy pro-dzietną polityką pana N. Caucescu w dawnej Rumunii.

I na koniec warto wiedzieć:
KAŻDA kobieta, może zaszczepić się na 3 – 1 m-ca przed planowaną ciążą, co w pełni ją zabezpiecza przed CRS. Wystarczy edukacja a przede wszystkim wiara w to, że ludzie (a zwłaszcza kobiety) nie są jednak przygłupami czy jakimiś kocicami w rui, że potrafią planować ciąże, a skoro tak – to mogą dobrowolnie i bez przymusu korzystać z bezpłatnych szczepień przed planowaną ciążą …

Genderowy (i paternalizujący), niedostrzegany problem w tym akurat przypadku polega na tym, że mamy tu do czynienia z jeszcze jednym ukrytym przekazem:
kobiety są głupie, i dlatego „my” (ministr. zdrowia/parlament) musimy przymusowo robić to dla ich dobra, a przede wszystkim dla dobra ich dzieci, bo same nie umiałyby o to zadbać :( ‘’

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za komentarz - twoja opinia/zdanie jest dla mnie ważne !