Dzisiaj
wraz uczestnikami prowadzonego przez mnie warsztatu:
„How
to teach adults about Jewish Heritage, Holocaust, Anti-Semitism and
persecusion of minorieties using Deep Democracy approach”
wędrowaliśmy historycznymi śladami Żydowskiej społeczności
Krakowa od ul. Św. Anny – pierwszego miejsca osiedlenia się
społeczności żydowskiej (XIII w.) poprzez Kazimierz – miejsca
przesiedlenia tej społeczności za czasów króla Kazimierza
Wielkiego, aż do dzielnicy Podgórze – dokąd Niemcy przesiedlili
wszystkich krakowskich Żydów nazywając ten ogrodzony murem obszar
Gettem. Jednym z zadań postawionych uczestnikom było zbadanie, czy
jest możliwe dostrzeżenie po 70 latach pustki jaką jest
brak ludzi, którzy wcześniej tworzyli 25 % populacji
miasta.
Gdy
szedłem na spotkanie z naszą przewodniczką Agatą, czułem lekki
ból w mostku przy każdym głębszym wdechu, a kiedy już razem
zaczęliśmy zwiedzanie od ul. św. Anny poczułem ogromny ból z
tyłu pleców, po lewej stronie kręgosłupa w odcinku piersiowym.
Ból był tak silny, że mogłem tylko stać, a najmniejszy ruch
sprawiał takie cierpienie, że ciemniało mi w oczach. Po niemiecku
nazywa się to Hexenschuss
(dosłownie:
strzał czarownicy) – a po polsku dość podobnie – czyli
„postrzał”(nomen – omen w tych okolicznościach). Chciałem
już zrezygnować z wycieczki, jakoś doczołgać się do domu i
jakoś położyć się na twardym podłożu.
Zastosowałem
wszystkie znane mi techniki pracy ze sobą i z ciałem starając się
zneutralizować paraliżujące doznanie i powolutku kroczek za
kroczkiem ledwo dotykając stopami ziemi przesuwałem się za
wycieczką wykonując jednocześnie pracę wewnętrzną z symptomem.
Każdy krok i ruchu bardzo bolał, ale na szczęście postaliśmy
trochę przy Collegium Maius i Collegium Novum – dzięki czemu
jakoś dotarłem do możliwości poruszania nogami (i tylko nogami)
wykonując minimalne, posuwiste kroczki.
Jednak
głębszą pracę mogłem wykonać dopiero po powrocie do domu, gdzie
pozwoliłem sobie na pełne doświadczenie tego co mnie spotkało.
Przez kilkanaście minut amplifikowałem cierpienie, wyrażałem je w
głosem i ruchem przywołując wizję stojącą za tym
doświadczeniem.
A
wizją była rozdzierająca czeluść pojawiająca się w otworze
ziejącym w jednym miejscu pomiędzy mięśniami pleców a kręgami
kręgosłupa.
Niezwykle
trudno było mi zlokalizować i uformować postać sprawcy bólu,
więc po dłuższym czasie doświadczania symptomu – pokrzykując
na granicy wytrzymałości i dziwiąc się napływającym łzom –
postanowiłem ruszyć ku esencji tego doświadczania.
Esencją
było żółto-pomarańczowe światło, które rozjaśniało długą,
czarną głębię czeluści na samym jej końcu. I z tego światła
dobiegał głos setek duchów wielu pokoleń uciskanej,
marginalizowanej mniejszość obywateli II klasy, którzy na koniec
swej drogi zostali zgładzeni w nazistowskich obozach śmierci. Głos
dobiegał jakby ze studni i brzmiał tak:
„Nie
marginalizuj cierpienia! Mów o cierpieniu. Mów o tym, że każdy
człowiek odczuwa ból, cierpi – tak jak my cierpieliśmy”
I
to jest odpowiedź na pytanie jakie zadaję sobie w związku z tym
kursem: „Jak uczyć o holokauście i prześladowaniach mniejszości
z punktu widzenia Głębokiej Demokracji?”
Bo
problem polega na tym, że ludzie, którzy biorą udział w tym szkoleniu
nie należą do klubu osób poddających się terapii czy
uczestniczących w warsztatach rozwojowych. Są to nauczyciele i
osoby prowadzące zajęcia edukacyjne z osobami dorosłymi w
publicznych placówkach i instytucjach . Przyjechali dowiedzieć się
jak uczyć, a nie jak doświadczać, ani jak poznawać własne
uczucia (zwłaszcza bólu i cierpienia ! ).
Czy
mam prawo wkraczać z każdym na głęboką wodę post-traumatycznych
doświadczeń wielu pokoleń? Jak zrobić to w sposób, który nie
naruszy ich psychologicznej integralności?
A
jednak nie mogę inaczej.
Duchy
zmuszają mnie do mówienia o cierpieniu, o najbardziej dojmującym
bólu.
Zrozumiałem,
że właśnie jednym ze sposobów uczenia: „How to teach adults
about Jewish Heritage, Holocaust, Anti-Semitism and persecusion of
minorieties using Deep Democracy approach” jest właśnie
uczenie o doświadczaniu i o odczuwaniu bólu!
Duchy
powiedziały:
„Jedną
z dróg uczenia o tym jak nie zadawać cierpienia innym –
szczególnie tym, którzy znaleźli się na słabszej pozycji –
jest doświadczanie własnego cierpienia i bólu. Kiedy jesteś na to
otwarty, kiedy pamiętasz jak coś podobnego boli, to raczej nie
będziesz tego samego czynił bliźniemu swemu. Tylko znieczulony
bądź mocno opancerzony człowiek, który nie pamięta o swojej
własnej wrażliwości na ból, może sprawiać innym, to co tak
bardzo boli. Zatem otwarcie się na otchłań bólu i cierpienia
jakiego Żydzi i Polacy (ale także Niemcy, Rosjanie i inne narody)
doznali w czasie wojny i kontakt z tą raną może być jednym z
lekarstw i jednym ze sposobów uczenia”
Dla
mnie ma to szczególne odniesienie do uczenia w duchu Głębokiej
Demokracji, bowiem w tym duchu musimy otwierać się nie tylko na
informacje, ale także na uczucia – schodzimy na poziom Krainy Snów
oraz do esencji.
Składam
tu – przy okazji - podziękowania Arnold owi Mindell owi za
wspaniałe narzędzia psychologii zorientowanej na proces pozwalające
na samodzielną pracę z symptomem i kontynuowanie wycieczki.
Robercie, bardzo poruszył mnie opis Twojego doświadczenia. Obrazy pojawiające się podczas wejścia w doświadczenie ciała... jest mi to bliskie. Myślę jednak czy zawsze doświadczenie i pamięć otwartego bólu pozwala na nie zadawanie bólu innym... ? Czy nie bywa i tak, że ból ktoś dalej zadaje na zasadzie od-reagowania własnego bólu?
OdpowiedzUsuńKasiu,
OdpowiedzUsuńmasz rację - cierpienie i trauma z tym związana jest napędem łańcucha zranienia-zemsty-zranienia-zemsty.
Jednak ma to miejsce w sytuacji NIERÓWNYCH pozycji, gdzie jedna ze stron nie ma możliwości się skutecznie i natychmiast obronić, zachowuje cierpienie i obmyśla zemstę na przyszłość, gdy znajdzie się w dogodniejszej sytuacji.
Ja pisałem o "Jedną z dróg uczenia o tym jak nie zadawać cierpienia innym – szczególnie tym, którzy znaleźli się na słabszej pozycji – jest doświadczanie własnego cierpienia i bólu"
Więc raczej o kimś w (chwilowo) silniejszej pozycji - jak np. Niemcy podczas okupacji Polski. Taki ktoś W CHWILI zadawania bólu nie pamięta o własnym i/lub go całkowicie nie czuje - jest zdehumanizowany i nieczuły jak robot.
Równa pozycja to np. dzieci w przedszkolu: jedno palnie drugiego, to drugie mu odda, a po chwili świetnie nadal bawią się razem ...
(Choć wiem, że nic nie jest całkowicie tak proste jak powyżej opisałem)
tak... tak czy inaczej wsłuchanie w ciało, które prowadzi do zobaczenia żywych obrazów i wrażliwość na doświadczenie, by być bardziej współ-odczuwającym, to mocny proces... Chętnie zaglądam tu i czekam na różne Twoje refleksje, tłumaczenia. Mindel pozostał dla mnie inspiracją w pracy ze snami.
OdpowiedzUsuń