poniedziałek, 11 lutego 2013

SYMPTOM JAKO SUPERWIZOR

Dzisiaj wraz uczestnikami prowadzonego przez mnie warsztatu:
How to teach adults about Jewish Heritage, Holocaust, Anti-Semitism and persecusion of minorieties using Deep Democracy approach” wędrowaliśmy historycznymi śladami Żydowskiej społeczności Krakowa od ul. Św. Anny – pierwszego miejsca osiedlenia się społeczności żydowskiej (XIII w.) poprzez Kazimierz – miejsca przesiedlenia tej społeczności za czasów króla Kazimierza Wielkiego, aż do dzielnicy Podgórze – dokąd Niemcy przesiedlili wszystkich krakowskich Żydów nazywając ten ogrodzony murem obszar Gettem. Jednym z zadań postawionych uczestnikom było zbadanie, czy jest możliwe dostrzeżenie po 70 latach pustki jaką jest brak ludzi, którzy wcześniej tworzyli 25 % populacji miasta.
Gdy szedłem na spotkanie z naszą przewodniczką Agatą, czułem lekki ból w mostku przy każdym głębszym wdechu, a kiedy już razem zaczęliśmy zwiedzanie od ul. św. Anny poczułem ogromny ból z tyłu pleców, po lewej stronie kręgosłupa w odcinku piersiowym. Ból był tak silny, że mogłem tylko stać, a najmniejszy ruch sprawiał takie cierpienie, że ciemniało mi w oczach. Po niemiecku nazywa się to Hexenschuss (dosłownie: strzał czarownicy) – a po polsku dość podobnie – czyli „postrzał”(nomen – omen w tych okolicznościach). Chciałem już zrezygnować z wycieczki, jakoś doczołgać się do domu i jakoś położyć się na twardym podłożu.
Jednak zdecydowałem (na ile to byłoby możliwe) spróbować czy nie da się inaczej.
Zastosowałem wszystkie znane mi techniki pracy ze sobą i z ciałem starając się zneutralizować paraliżujące doznanie i powolutku kroczek za kroczkiem ledwo dotykając stopami ziemi przesuwałem się za wycieczką wykonując jednocześnie pracę wewnętrzną z symptomem. Każdy krok i ruchu bardzo bolał, ale na szczęście postaliśmy trochę przy Collegium Maius i Collegium Novum – dzięki czemu jakoś dotarłem do możliwości poruszania nogami (i tylko nogami) wykonując minimalne, posuwiste kroczki.
Jednak głębszą pracę mogłem wykonać dopiero po powrocie do domu, gdzie pozwoliłem sobie na pełne doświadczenie tego co mnie spotkało. Przez kilkanaście minut amplifikowałem cierpienie, wyrażałem je w głosem i ruchem przywołując wizję stojącą za tym doświadczeniem.
A wizją była rozdzierająca czeluść pojawiająca się w otworze ziejącym w jednym miejscu pomiędzy mięśniami pleców a kręgami kręgosłupa.
Niezwykle trudno było mi zlokalizować i uformować postać sprawcy bólu, więc po dłuższym czasie doświadczania symptomu – pokrzykując na granicy wytrzymałości i dziwiąc się napływającym łzom – postanowiłem ruszyć ku esencji tego doświadczania.
Esencją było żółto-pomarańczowe światło, które rozjaśniało długą, czarną głębię czeluści na samym jej końcu. I z tego światła dobiegał głos setek duchów wielu pokoleń uciskanej, marginalizowanej mniejszość obywateli II klasy, którzy na koniec swej drogi zostali zgładzeni w nazistowskich obozach śmierci. Głos dobiegał jakby ze studni i brzmiał tak:
Nie marginalizuj cierpienia! Mów o cierpieniu. Mów o tym, że każdy człowiek odczuwa ból, cierpi – tak jak my cierpieliśmy”
I to jest odpowiedź na pytanie jakie zadaję sobie w związku z tym kursem: „Jak uczyć o holokauście i prześladowaniach mniejszości z punktu widzenia Głębokiej Demokracji?”
Bo problem polega na tym, że ludzie, którzy biorą udział w tym szkoleniu nie należą do klubu osób poddających się terapii czy uczestniczących w warsztatach rozwojowych. Są to nauczyciele i osoby prowadzące zajęcia edukacyjne z osobami dorosłymi w publicznych placówkach i instytucjach . Przyjechali dowiedzieć się jak uczyć, a nie jak doświadczać, ani jak poznawać własne uczucia (zwłaszcza bólu i cierpienia ! ).
Czy mam prawo wkraczać z każdym na głęboką wodę post-traumatycznych doświadczeń wielu pokoleń? Jak zrobić to w sposób, który nie naruszy ich psychologicznej integralności?
A jednak nie mogę inaczej.
Duchy zmuszają mnie do mówienia o cierpieniu, o najbardziej dojmującym bólu.
Zrozumiałem, że właśnie jednym ze sposobów uczenia: „How to teach adults about Jewish Heritage, Holocaust, Anti-Semitism and persecusion of minorieties using Deep Democracy approach” jest właśnie uczenie o doświadczaniu i o odczuwaniu bólu!
Duchy powiedziały:
Jedną z dróg uczenia o tym jak nie zadawać cierpienia innym – szczególnie tym, którzy znaleźli się na słabszej pozycji – jest doświadczanie własnego cierpienia i bólu. Kiedy jesteś na to otwarty, kiedy pamiętasz jak coś podobnego boli, to raczej nie będziesz tego samego czynił bliźniemu swemu. Tylko znieczulony bądź mocno opancerzony człowiek, który nie pamięta o swojej własnej wrażliwości na ból, może sprawiać innym, to co tak bardzo boli. Zatem otwarcie się na otchłań bólu i cierpienia jakiego Żydzi i Polacy (ale także Niemcy, Rosjanie i inne narody) doznali w czasie wojny i kontakt z tą raną może być jednym z lekarstw i jednym ze sposobów uczenia”
Dla mnie ma to szczególne odniesienie do uczenia w duchu Głębokiej Demokracji, bowiem w tym duchu musimy otwierać się nie tylko na informacje, ale także na uczucia – schodzimy na poziom Krainy Snów oraz do esencji.
Składam tu – przy okazji - podziękowania Arnold owi Mindell owi za wspaniałe narzędzia psychologii zorientowanej na proces pozwalające na samodzielną pracę z symptomem i kontynuowanie wycieczki.

3 komentarze:

  1. Robercie, bardzo poruszył mnie opis Twojego doświadczenia. Obrazy pojawiające się podczas wejścia w doświadczenie ciała... jest mi to bliskie. Myślę jednak czy zawsze doświadczenie i pamięć otwartego bólu pozwala na nie zadawanie bólu innym... ? Czy nie bywa i tak, że ból ktoś dalej zadaje na zasadzie od-reagowania własnego bólu?

    OdpowiedzUsuń
  2. Kasiu,
    masz rację - cierpienie i trauma z tym związana jest napędem łańcucha zranienia-zemsty-zranienia-zemsty.
    Jednak ma to miejsce w sytuacji NIERÓWNYCH pozycji, gdzie jedna ze stron nie ma możliwości się skutecznie i natychmiast obronić, zachowuje cierpienie i obmyśla zemstę na przyszłość, gdy znajdzie się w dogodniejszej sytuacji.
    Ja pisałem o "Jedną z dróg uczenia o tym jak nie zadawać cierpienia innym – szczególnie tym, którzy znaleźli się na słabszej pozycji – jest doświadczanie własnego cierpienia i bólu"
    Więc raczej o kimś w (chwilowo) silniejszej pozycji - jak np. Niemcy podczas okupacji Polski. Taki ktoś W CHWILI zadawania bólu nie pamięta o własnym i/lub go całkowicie nie czuje - jest zdehumanizowany i nieczuły jak robot.
    Równa pozycja to np. dzieci w przedszkolu: jedno palnie drugiego, to drugie mu odda, a po chwili świetnie nadal bawią się razem ...
    (Choć wiem, że nic nie jest całkowicie tak proste jak powyżej opisałem)

    OdpowiedzUsuń
  3. tak... tak czy inaczej wsłuchanie w ciało, które prowadzi do zobaczenia żywych obrazów i wrażliwość na doświadczenie, by być bardziej współ-odczuwającym, to mocny proces... Chętnie zaglądam tu i czekam na różne Twoje refleksje, tłumaczenia. Mindel pozostał dla mnie inspiracją w pracy ze snami.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za komentarz - twoja opinia/zdanie jest dla mnie ważne !