Poniższy tekst powstał w dn. 20 - 21.10.2010
Głęboka Demokracja i polityczne polaryzacje w naszym kraju ...
Bliski znajomy (piszę tu bez zgody na opublikowanie nazwisk), zaraz po politycznym zabójstwie asystenta europosła PIS-u w Łodzi przesłał do mnie takie oto zapytanie:
Pytanie polityczne mam ;)
O tym co sie dzieje ostatnio w kraju nadwislanskim.
W sensie, ze jedni drugim zarzucaja manipulacje i nienawisc, a drudzy jednym to samo. Jedni mowia "myslcie samodzielnie i nie sluchajcie radja maryja i nie ogladajcie telewizji trwam", a drudzy mowia "myslcie samodzielnie i nie czytajcie gaz...ety wyborczej i nie ogladajcie tvn". W sumie symetria taka chyba...
Co koncepcja glebokiej demokracji moglaby na to poradzic radzi - w teorii i praktyce?
Uprzedzając swoją odpowiedź – najpierw dla czytelników bloga - pokrótce o tym, co to jest Głęboka Demokracja.
Idea Głębokiej Demokracji jest zdobywającym coraz większą popularność podejściem, które zakłada, że we współczesnym świecie muszą być reprezentowane i przedstawione wszystkie stanowiska oraz głosy, w szczególności głosy grup i osób marginalizowanych, defaworyzowanych oraz świadomie bądź nieświadomie wykluczanych społecznie. Co więcej, idea głębokiej demokracji idzie dalej wskazując na konieczność włączenia w dyskurs społeczny naszych emocji, które powstają w wyniku niemożliwych do uniknięcia i wyeliminowania różnic społecznych, kulturowych, barier, rang i przywilejów bardzo często niezbyt skutecznie maskowanych stosowaną polityką politycznej poprawności. Głęboka Demokracja działa na wszystkich poziomach – a więc także na poziomie wewnętrznym i zewnętrznym – oznacza to, że „większość” istnieje także w psychice każdego człowieka, skutkiem czego sami mamy tendencję do marginalizowania i niechęci do „niechcianych” i nie lubianych części (aspektów) naszych osobowości!
Praktyka pracy z licznymi konfliktami stosowana z zastosowaniem Głębokiej Demokracji udowadnia, że pomijanie lub choćby niedostateczne usłyszenie głosów mniejszości jest przyczyną nie tylko zubażania różnorodności społeczeństwa, ale także powoduje frustrację grup o mniejszym dostępie do władzy i decydowania wiodącą do aktów świadomego bądź nieświadomego sabotażu a nawet terroryzmu. W tym paradygmacie WSZELKIE podejmowane decyzje MUSZĄ być poprzedzone pytaniem skierowanym do mniejszości, które brzmi: co WAM jest potrzebne, abyśmy mogli razem wprowadzać podjęte decyzje (zamierzenia) w życie? I nie chodzi rzecz jasna tylko o pytanie, ale o spójną odpowiedź oraz konsensus zapewniający stronę mniejszościową, że owe potrzeby – postulaty zostaną spełnione!
A oto moja odpowiedź na pytanie (całość potem rozwinęła się w "trialog"):
Robert Palusinski:
W teorii pracy z procesem i w praktyce Głębokiej Demokracji nazywa się to "Ghost-Role" czyli rola-duch. Jeśli dwie osoby/partie/grupy stawiają sobie ten sam zarzut – w tym przypadku manipulacji - (tak jakby postwiły przed sobą lustro ), oznacza to, że nikt z nich świadomie nie chce oznajmić: „TAK JESTEM MANIPULANTEM i nienawidzę aż do zabicia przynajmniej jakiejś części i aspektu w was. Manipuluję, bo lubię rządzić i upaja mnie władza. Chcę jej mieć jak najwięcej!" Oświadczenie podobnej treści byłoby zamplifikowanym (wzmocnionym) głosem pewnej bardzo niepopularnej częsci-aspektu w naszym życiu (tak osobistym jak i politycznym!) Jeśli nikt tego nie zrobi świadomie (a przecież to bardzo politycznie niepoprawne jest!) - to ten sam komunikat płynie w postaci podwójnego sygnału czyli obustronnego zarzutu o tej samej treści – tle, że raczej nieświadomego. Dopiero ujawnienie, czyli uświadomienie "ducha" (disclosure) pozwoli coś z nim zrobić - bez tego co najwyżej zejdzie on do podziemia...Zobacz więcej
M. W.: Politycy politykami - rozumiem, ze wszelkie "zlo" wyprojektowuja na konkurentów. Ale jest tez jeszcze lud, ktory zajadle obstaje przy jednej z partii (albo prawdopodobnie bardziej przeciw drugiej) - i to jest, moim zdaniem, gorsze. O co nam w tym chodzi?
Na tym etapie włączyła się jeszcze jedna osoba do dyskusji:
A. K.: zgadywałbym, że o to, że "ktoś - ktoś inny, nie my/ja - musi być _winny_ temu, co się dzieje (a dzieje się źle)" (20 październik o 15:22)
odp.:
Robert Palusinski
Przychylam się do zdania A. W moim rozumieniu politycy to także "my-naród-lud" -- oni są jakby publicznymi "wypustkami" opcji/energii obecnych w nas-lud'_zie. My jako ludzie też widzimy że on/a jest "nie-taki" jak należy z tym jego 'beret...em' czy innym atrybutem :) Teoria pola (także społecznego) zakłada, że wszystkie obiekty zbioru posiadają (holograficznie) wszystkie jego cechy. Niektórym z nich jest bliżej do oficjalnego reprezentowania pewnych cech/atrybutów i łapią się na te funkcje (to są politycy) a innym jest bliżej do wyrażania innych (np. najbardziej niechcianych cech/energii) atrybutów. Z tych wypartych ze świadomości energii, na krawędzi zbioru tworzą się "cienie miasta", w ekstremalnych przypadkach dają wyraz w szokującej formie -- np politycznym morderstwem czy terrorem! Uważam, że czasami za ludzi robi to także przyroda i technika. (Jung to nazywa synchronicznością...)
#
M. W.
Mysle, ze politycy to jednak maja tez inne specyficzne stresy i interesy niz (swiadome i nieswiadome) reprezentowanie narodu - w tym kontekscie uwazam, ze nie sa perfekcyjnymi reprezentantami "ludu"
Z teoria holografu sie zgadzam, ale w te...j konkretnej rzeczywistosci to jak dla mnie ona wiecej rozmywa niz wyjasnia.
Myslicie, ze o zwalanie winy na innych chodzi?
Ten konflikt ma chyba wiele podlozy i jest chyba ciagle konsekwencja zmian ustrojowych (choc patrzac na historie to chyba zawsze lubilismy miec wewnatrznarodowy konflikt) - wszyscy chcemy, zeby bylo nam lepiej. Jedni chcemy, zeby bylo lepiej-nowoczesniej, a drudzy chcemy, zeby bylo lepiej-bogobojniej (a moze to tylko moj kawalek holografu? ;) ).Tylko zamiast sie targowac jakos, to obrzucamy sie g... - czemu?
Jakas konstruktywna rada, ktora mozna realizowac w swojej mikroskali?
#
A. K.:
'zwalanie winy' nie do końca oddaje intencję, z którą pisałem poprzednią wypowiedź. nie bardzo wiem skąd tak duża radykalizacja emocji targających polskim społeczeństwem, ale mam głębokie przeświadczenie, że jest to związane z dużym poczuc...iem niesprawiedliwości, nieprawości, krzywdy po prostu, odczuwanym przez wiele grup jednocześnie. każda z tych grup poszukuje poprawy tej sytuacji i naprawienia szkód, przy czym ze względu na różne rozumienie szkody wszystkie te grupy pozostają między sobą w konflikcie. najprostszym sposobem, i też w pewnym sensie najbardziej oczyszczającym (na krótką metę, ale tego nikt nie widzi), wydaje się być wykluczenie ze społeczności tych, którzy za obecny stan rzeczy odpowiadają - stąd głównie panująca retoryka 'przeciw' a nie 'za'. jednocześnie ponieważ w dyskursie nie istnieje jakikolwiek metakomunikator, odpowiednik 'wielkiego umysłu', toteż nikt nie widzi, że działanie na zasadzie akcji i reakcji tylko eskaluje konflikt, że przypadkowe (pozornie, bo być może to właśnie synchroniczności) zdarzenia - jak katastrofa samolotu - stają się narzędziami w tej walce. być może gdyby, wzorem forum Głebokiej Demokracji - każda ze stron (ile ich tak naprawdę jest? na pewno więcej niż te dwie najbardziej widoczne) mogła powiedzieć o swoim doświadczeniu krzywdy, ale i o korzyściach, które odniosły z ostatnich dwudziestu lat, być może wtedy jasne stałoby się, że nie ma 'winnych', jest tylko proces, w którym wszyscy bierzemy udział i obieramy różne role. Być może łatwiej byłoby zrozumieć, że dając przestrzeń jednocześnie zyskuje się ją dla siebie i znaleźć więcej wspólnych mianowników i możliwości budowania wspólnoty i poprawiania sobie życia, niż tylko hasłowe 'zgoda buduje, bo polska jest najważniejsza'.
tak mi utopijnie przyszło do głowy. tylko tyle, że pewnie bardziej ma to szansę zadziałać w skali osiedla, gminy, małej społeczności, niz całego kraju - nawet biorąc model holograficzny za obowiązujący...
#
M. W. ja to ciagle nie moge sei nadziwic, ze dwa najbardziej widoczne (bo faktycznie jest ich wiecej) nurty mowia to samo: ci drudzy sa zagrozeniem dla demokracji. Moze my sie boimy poprostu?
#
Robert Palusinski:
Nie, nie. W samych oskarżeniach nie dostrzegam strachu. Moim zdaniem to duch "dyktatora", który nie może się ujawnić wprost. I on jest tym domyślnym zagrożeniem. A jest przy tym ciągle obecny zarówno w polityce jak i w tradycji. W ostatnich czasach najwyraźniejszy był Jaruzelski -...- jednak zobacz także, co się dzieje , po pewnym czasie (np. po 2 latach) po tym jak różni inni ludzie dochodzili do władzy (np. Wałęsa - czy ostatnie "dopalaczowe", "marsowo-wojenne" prężenie się postury a la "szeryf" Tuska). W miarę oświeconą dyktaturę reprezentował Piłsudski (jedyny co dobrowolnie z władzy zrezygnował – nie miał potem procesów karnych czy rozliczeniowych !)
W zbiorowej nie-świadomości tęsknota za pełnią władzy przejawia się w postaci Imperatora z „Gwiezdnych Wojen”, czy podobnych mocy z np.: „Władcy Pierścieni” (Saruman), dostępem do tego archetypu również żywi się popularny mit wszechmocnego i długożyjącego Wampira a na poziomie praktycznym i powszechnym ma to miejsce w fantazjach submisywnych oraz sub-kulturze Sado-Masochistycznej.
Politycy są ludźmi i dlatego nie mogą być wolni od wpływu archetypów, w mitu tym absolutnego monarchy - dyktatora (ilustruje go "Imperator", ale też Bóg monoteistyczny, który pokonał wcześniejsze religie animistyczne i politeistyczne ). Jednak nawet gdyby wiedzieli, że „to” ma wpływ na ich psychikę, to nie mogą o tym powiedzieć, bo okazaliby się skończeni jako politycy!
Do tego wszystkiego dochodzi projekcja "gwiazdy" o czym ładnie pisała w "Ścieżkach Snów" M.L. von Franz. Ludzie projektują swoją chęć władzy i własną moc na polityków! To stąd głównie wzięło się posłuszeństwo np. wobec Hitlera. Ludzie utożsamiają się z (potencjalnym) Dyktatorem, pragną go, a on identyfikuje się z projekcją swoich "wyborców"!
W terminologii Melanii Klein nazywa się to "identyfikacją projekcyjną" a w pracy z procesem "zaśnieniem" (dreaming up). To są ogromne siły na poziomie nieświadomości zbiorowej którym podlegają zarówno jednostki jak i grupy/zbiorowości. Jedyne lekarstwo to świadomość tych współ-oddziaływań -- ale tej nigdy nie było zbyt wiele :( Ponadto musi być to samoświadomość powstała z wglądu i doświadczenia, bo nawet jak polityk przeczyta niniejszy tekst, to i tak wkrótce o nim zapomni. Dzieje się tak ponieważ, jak mawiał C. G. Jung: "To nie my mamy kompleksy, to kompleksy mają nas". A kompleksy generowane przez archetypy i zbiorowości są najsilniejsze (bo wzmacniane/multiplikowane).
#
Robert Palusinski Aha, no i oczywiście tęsknota za dyktaturą bywa całkiem otwarta. Obecnie ludzie fascynują się postaciami Franco, Pinocheta, że nie wspomnę o innych... Zastanawiam się, czy nie stoi za tym - paradoksalnie - tęsknota za państwem opiekuńczym, za Wielką Matką, która za "nas" (poprzez „dyktatora”) zadecyduje, a my nie będziemy musieli bezustannie stawać przed bolesnymi nieraz dylematami wyboru ...
#
M. W. No tak. W sumie demokracja (pomijajac starozytnych) to bardzo świeży ustrój i archetyp monarchy napewno sie nie zdezaktualizowal. Wiec odpowiedzialnosc za wszystko chcemy na innych zrzucac.
Ghandi to byl gosc - czemu Tusk tak nie moze? ;p
#
A. K.
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80271,8546268,Kaczynski__Kolejna_tragedia__ktora_wynika_z_kampanii.html
to oczywiście tylko przykład obecnej po obu stronach barykady (tu ukłon dla Markowej symetrii) ogólnej tendencji tak drastycznego okopywania się w swojej wizji świata, że odnoszę wrażenie, że jakikolwiek dialog przestaje być możliwy... ciekawe - co musiałoby się teraz stać, żeby dialog w ogóle zaistniał?
#
A. K. może i niezła próba, szkoda tylko, że z podwójnym sygnałem i wykorzystaniem rangi tego "lepszego", "bardziej wyrozumiałego"... http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80269,8544817,Schetyna__To_niewazne__ze_zaczal_PiS__Wszyscy_powinni.html
#
Robert Palusinski (do pierwszego z pytań): Jeśli w „Uzgodnionej Rzeczywistości” się nie udaje, sięgasz do Krainy Snów a dalej do Esencji... Pytanie, jakiej przestrzeni (i jakiego wsparcia) potrzebuje Jarek, aby dotrzeć do tego źródła, co poniżej UR i jego persony ? -- Analogicznie ma się to oczywiście do Tusk'a.
#
Robert Palusinski
co do cytatu (z linka): Taaak, podwójne sygnały, rzeczywiście wyraźnie wskazują na pozycję "wyższościową" strony "proponującej" spotkanie.
I jeśli taki "podwójny" sygnał (świadczący o tym, że traktuje się "partnera" "z góry") się pojawia czyli cyt.: "Czy starczy mu odwagi, by przyjść do Bronisława Komorowskiego” - pytała Olejnik.
Na co padła odpowiedź:
Jeśli przyjmie zaproszenie, to ...okaże się, że możemy coś wspólnie. Że z tragedii wyciągamy wnioski. Jeśli ręka Komorowskiego będzie odepchnięta, to znaczy, że nic się nie zmieni - dodał (Schetyna)".
to nie należy się dziwić, że druga strona nie chce "przyjść" na spotkanie !!!
W tym przypadku pozornie "ukryty" komunikat stojący za tą krótką wymianą zdań brzmi: "Jarku, jak nie przyjdziesz, to jesteś tchórzem"... Przykre, że Schetyna w żaden sposób nie reaguje na insynuacje Olejnik !!! Inna - i to smutna bardzo - sprawa, że nikt polityków nie uczy wrażliwości na takie niuanse i przekazy :(((
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za komentarz - twoja opinia/zdanie jest dla mnie ważne !