WIECZNE DZIECKO (młodzieniec/dziewczyna)
Ludzie dorośli to raczej nie mają w poważaniu kogoś, kto np. w wieku 40-tu lat prezentuje radosną, młodzieńczą, spontaniczną i szaloną energię. Zazwyczaj taka osoba spotyka się raczej z ogólnym potępieniem i radami (od czujących się "doroślej") typu: "weź ty wydoroślej lub dojrzej do swojej metryki".
W takich interakcjach "dorośli" marginalizują swoje własne, nieposłuszne i spontaniczne dziecko i chyba nieświadomie zazdroszczą owemu "wiecznemu dziecku" nie wiedząc, że on/a MUSI być tym kimś właśnie, żeby marginalizujący/a miał szansę popatrzeć na własną młodość/dziecinność poprzez tego, kogo krytykuje :)
BTW: oczywiście nie jestem "piewcą" wiecznego dziecka, Piotrusia Pana, itd. Po prostu taka część ma również prawo do życia i bycia na równi z innymi "poważniejszymi" ...
O tym jak cenna bywa energia dziecka pisze Amy Mindell w książce "Dreaming Source of Creativity" (w moim przekładzie):
Jedna z osób, z którą pracowałam, odczuwała blokadę w swojej pracy terapeutycznej. Brakowało mu śmiałości, by przyznać, że praca w pewnym stopniu nudzi go i już nie oczekuje z niecierpliwością chwili, gdy znajdzie się w gabinecie. Nie czuł się z tym aż tak źle, po prostu przyczyniało się to do poczucia zablokowania oraz frustracji. Kiedy poprosiłam go o wydanie z siebie dźwięku wyrażającego ten nastrój, poczuł się zdziwiony tym, że była to dziecięca, pełna werwy melodia. Kiedy wydawał z siebie ten dźwięk wyobraził sobie postać tańczącej dookoła, przebiegłej Różowej Pantery. Następnie dźwięk przemienił się w odmianę boogie-woogie. Mężczyzna śpiewają tę melodię rytmicznie podskakiwał i z uśmiechem powiedział, że poczuł się jak rozbawione dziecko. Zauważył, że w swojej pracy stał się zbyt poważny i potrzebował bardziej żartobliwej postawy w stosunku do swoich klientów.
Również i ja odkryłam pewnego wieczoru dziecko kryjące się za moim złym humorem. Starałam się przygotować do zajęć, które miałam poprowadzić w następnym tygodniu, ale czułam się zbyt zmęczona, żeby pracować nad wszystkimi, związanymi z tym szczegółami. Poczułam się sfrustrowana i trochę zrzędliwa. Aby wyrazić ten nastrój, wydobyłam z siebie coś podobnego do zgrzytania i wyobraziłam sobie wściekające się dziecko, które nie zamierzało brać na siebie żadnej odpowiedzialności i chciało się zwyczajnie bawić! Zaczęłam udawać takie dziecko, tupiąc, robiąc przeróżne miny, po czym zaczęłam śpiewać w dość niegrzeczny sposób:
Do końca życia jak dziecko będę skakać
Bo chcę wolności by krzyczeć i płakać!
Rozleję mleko, narobię bałaganu
Nie przyznam się, kto doprowadził do takiego stanu!
To bardzo zły świat, z marną jakością
Gdy masz być dorosłym, co działa z godnością i wdzięcznością
To nabzdyczona kupa śmiecia, nie wchodzę na jej teren
Zamiast tego wolę być psotnym tricksterem!
Dawaj moje zabawki już teraz i nie będę się myć
A jeśli nie dasz, to wiesz, kto i jak zacznie wyć!
Dawaj, dawaj, one są wszystkie moje
Chcę je na zawsze wszystkie i ani chwili w miejscu nie ustoję!
wersja oryginalna .:
I'm gonna be a kid to the day I die
Cause I want the freedom to scream and cry!
I'm gonna spill my milk and make a mess
And you know me, I'll never confess!
It's a bad bad world when you have to be
A grown up who acts with grace and dignity
What a bunch of junk and hype
I'd rather be the mischievous trickster type!
So give me my toys I want 'em now
Or you know who will begin to howl!
Gimme, gimme, it's all mine
I want it all, all the time!
Hm. Ten dzieciak naprawdę dodał mi bardzo dużo energii, dzięki czemu zaczęłam planować zajęcia z o wiele większym poczuciem wolności i kreatywności. Prowadząc zajęcia w następnym tygodniu poczułam się o wiele żywsza i bardziej spontaniczna niż zwykle.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za komentarz - twoja opinia/zdanie jest dla mnie ważne !