czwartek, 7 stycznia 2010

WALKA ZE SPRZYMIERZEŃCEM - NASZYM STRACHEM

Jeden z pierwszych autorów piszących horrory, H. P. Lovecraft, stwierdził na początku XX w, że najstarszą i najsilniejszą emocją człowieka jest strach. A najstarszym i najsilniejszym z lęków jest obawa przed nieznanym... .

Skyrim Will Include the Ability to Summon a Dragon Ally
Producenci gier (także filmowcy czy autorzy powieści np. "Ziemiomorze" Ursuli le Guin) często korzystają z archetypowych obrazów smoków oraz wątku walki bohatera ze smokiem - ilustracja z gry "Elder Scrolls V: Skyrim"


Strach towarzyszy nam od urodzenia. Dzięki tej emocji możemy całkiem skutecznie chronić się przed licznymi niebezpieczeństwami. Jednak z biegiem lat, chociaż jesteśmy już dorosłe, bywa, że strach nadal kieruje naszymi poczynaniami tak samo, jak w dzieciństwie. W niezauważalny i subtelny sposób ta najsilniejsza z emocji może sterować całym naszym życiem i postępowaniem. Im dłużej jesteśmy pod jej wpływem, tym bardziej stajemy się zamknięte i niewrażliwe na inne, ożywcze podpowiedzi płynące z głębi duszy. Życie wielkiej liczby osób ukierunkowane jest głównie na to, żeby się nie bać. Ludzie robią to na różne sposoby: unikają sytuacji nieprzyjemnych i nie chcianych, znieczulają się lekarstwami, alkoholem, muzyką czy innymi rodzajami głośnej rozrywki lub "przerzuca" ich na drugą stronę, po czym wykazują nierozsądną brawurę „przełamując” strach.

Innym rodzajem strachu - najczęściej powiązanym ze wstydem - jest niemożność przyznania się do tego, że coś większego, wspanialszego chce się przejawić poprzez nas w świecie! Że celem życia nie jest „szczęście” opisywane przez popularne tygodniki, ale odkrycie znaczenia i sensu życia - własnej najgłębszej realizacji, w tym tego, co zwie się "po-wołaniem".
Strach często wiąże się z Cieniem i podobnie jak sam Cień ma dwa oblicza:
 -- to co się wydaje nam najgorsze, najpotworniejsze oraz to,
--  co najwspanialsze ...

O tym, że jesteśmy czymś więcej niż nam się wydaje, choć boimy się do tego przyznać, pisała Marianne Williamson w książce „A Return to Love” (Pierwsze wydanie1992):


„Nasz najgłębiej zakorzeniony strach nie rodzi się z poczucia, że coś z nami jest „nie w porządku”. Najbardziej boimy się własnej, niezmierzonej siły. Najbardziej lękamy się własnego światła, a nie ciemności. Zadajemy sobie pytania: czy to możliwe, żebym był/a tak błyskotliwa/y, piękna, utalentowana i bajeczna?
A przecież taki/a właśnie jesteś!
Jesteś 
dzieckiem Bożym.
 Pomniejszanie siebie, w żaden sposób nie służy światu. Nie ma nic cudownego w tym, że kurczymy się, aby inni w naszym otoczeniu nie czuli się zaniepokojeni. 
Urodziliśmy się, aby manifestować obecną w nas bożą chwałę. 
Ta jakość nie jest własnością wybrańców; jest częścią każdej (i każdego) z nas.
 Kiedy pozwalamy na to, żeby rozbłysło nasze wewnętrzne światło, to nieświadomie dajemy innym ludziom przyzwolenie, by również tak czynili.
Kiedy uwalniamy się od strachu, to sama nasza obecność automatycznie wyzwala (od strachu) innych."



Nawet wiedząc o tym, jak jesteśmy wspaniałe nadal boimy się podejmować ryzyko obawiając się być tym, kim naprawdę jesteśmy. Ale strach jest także nauczycielem, wskazuje możliwości.
Jeśli zbadamy miejsca, sytuacje i okoliczności, w których pojawia się strach, dokąd strach nas przyciąga lub skąd nas wypędza, albo jak kieruje naszymi krokami, to odkryjemy te obszary, gdzie najszybciej i najskuteczniej możemy się rozwijać. Odkryjemy, co powstrzymuje nas przed życiem naszą pełnią.
Ludzie próbują badać strach, poczuć go bardziej, doświadczyć, co za nim stoi, ale czynią to pośrednio oraz nieświadomie oglądając horrory w kinach zamiast faktycznie zmierzyć się ze swoimi lękami w rzeczywistości. Nawet, gdybyśmy chciały uciec przed lękiem, to okaże się to niemożliwe, podobnie jak nie uda się uciec przed cieniem dopóki świeci światło.
Jesteśmy skazani/e na kontakt z nim – musimy go albo odepchnąć czyli wyprzeć, albo stłumić osłabiając jego działanie na przykład za pomocą tabletek uspokajających. Tak czy owak, będziemy o nim myśleć.

Strach bywa tak silny, że paraliżuje i nie pozwala zobaczyć wspaniałego świata, który istnieje poza nim. Jest jak mityczny wąż oplatający całą Ziemię i przesłaniający horyzont. W mitach i legendach ten wąż przybiera postać smoka.
Smok, to symboliczny strażnik, który nie pozwala wyruszyć poza klatkę utrwalonych przekonań. To dlatego właśnie on pilnuje złota, czyli najcenniejszego skarbu oraz dziewic, czyli tego, co w nas najszczersze i niewinne, nieskalane. Smok grozi: strzeż się! Nie wolno ci szukać skarbu!
Ostrzegawczy i groźny głos smoka jest wzmacniany przez kulturę, która wspiera unikanie konfliktów, konfrontacji, łagodzenie napięć, szybkie pozbywanie się problemów i symptomów za pomocą środków znieczulających.

Walka ze smokiem i przejęcie jego mocy jest największym i najtrudniejszym zadaniem w życiu. Jeśli uda się nam zmierzyć ze smokiem i go pokonać, to (podobnie jak w niektórych grach komputerowych!) zyskujemy jego moc. To, czego się najbardziej boimy bywa najsilniejszym sprzymierzeńcem.
Istnieje piękna germańska saga o księciu Zygfrydzie. Jego misją było odzyskać mityczne złoto, o które toczono niekończące się wojny. Zobaczcie jak wygląda archetypowy scenariusz konfrontacji ze smokiem:

Ojciec księcia Zygfryda został zdradzony i zamordowany przez najbliższych, a kilkuletni książę ledwie uchodzi z życiem. Zygfryd, nieświadomy królewskiego pochodzenia wychowuje się w chacie kowala. Pewnego dnia Bogowie dają mu znak - spadający meteor. Odnajduje magiczny metal, z którego zostanie ukuty niezwykły miecz. Wiedziony wewnętrznym głosem Zygfryd wyrusza do królestwa Burgundii, nękanego przez smoka Fafnira. Nieustraszony książę, uzbrojony w magiczny miecz, rzuca bestii wyzwanie, zabija ją, ratuje księżniczkę i odzyskuje skarb.
Przy czym w głęboki sposób kontaktuje się z istotą smoka - jego krwią.

Mity są jak sny, które należą do całej społeczności i należy je interpretować symbolicznie. W przypadku mitu chodzi o smoka, który mieszka w naszym wnętrzu, o coś, co nie pozwala się rozwijać i zatrzymuje w „klatce” dotychczasowych przekonań.
Jak współczesny człowiek ma zabić swojego „smoka”? Przede wszystkim trzeba się zmienić i uzbroić. Zygfryd przestaje być księciem i zostaje skromnym uczniem kowala. To pozwala mu dostrzec meteor i wykuć magiczny miecz. Gdyby nadal mieszkał na zamku i patrzył na świat z góry jako książę, nigdy nie utraciłby wybujałego „ego”, nie zdobyłby skromności oraz miecza. Kiedy bohater zabija smoka i ratuje księżniczkę, to ratuje świat, ponieważ miasto,choćby takie jak Kraków, dla mieszkających w nim ludzi było kiedyś całym światem (a więc i mandalą - odpowiednikiem Jaźni - całkowitości/Pełni). Ratuje też siebie – swoją wewnętrzną księżniczkę – dziewicę, osobę szczerą i niewinną (także Animę). Ponadto dostaje nagrodę – złoto oznaczające czyste i nieskalanie, szlachetne intencje.
W przypadku Zygfryda nagrodą za zwycięstwo są również nadnaturalne zdolności. Zygfryd przypadkiem dotknął swoich ust palcem zanurzonym w smoczej krwi, przez co zaczął rozumieć mowę ptaków i wszystkich zwierząt, a nawet kwiatów (jest to kontakt z wewnętrznymi instynktami, mądrością przekraczającą intelekt, z zasobami nieświadomości). Ptaki powiedziały mu, żeby się umył w smoczej krwi, dzięki czemu stał się niezwyciężony. Oznacza to, że zrozumiał o czym mówi jego nieświadomość, a jego funkcja intuicji rozwinęła się w pełni. Jak wiadomo, smoki zamieszkują jaskinie, czyli światy podziemne będące odpowiednikiem krainy głębin nieświadomości.

Oczywiście nie zawsze udaje się pokonać smoka za pierwszym razem. Legendy mówią, że wielu śmiałków próbuje zgładzić smoka, ale tylko jednemu się to udaje. Zgodnie z zasadami analizy bajek i baśni, określenie „wielu śmiałków” oznacza nasze wcześniejsze, nieudane próby. Przygotowując się do starcia ze smokiem potrzebujemy rozwinąć w sobie współczucie i miłość do samych siebie, wyrozumiałość taką samą, jaką żywi matka w stosunku do uczącego się chodzić i nieustannie upadającego dziecka. Na trudnej ścieżce zmagań ze sprzymierzeńcem upadniemy i powstaniemy niezliczoną ilość razy. Walczący ze smokiem bohater ponosi porażki głównie po to, aby uczyć się, jak postępować w podobnej sytuacji w przyszłości.

Mitycznym złotem, jest głównie odkrycie wewnętrznego autorytetu, własnego, niepowtarzalnego i wyjątkowego pomysłu na życie, na taki sposób istnienia w świecie, które staje się nieustannym źródłem energii. W dzieciństwie musiałyśmy/musieliśmy podporządkować się autorytetom zewnętrznym: rodzicom, nauczycielom, wymaganiom społecznym i religijnym. I tak już zostało. Jednak zawsze pod spodem znajdowała się nasza własna legenda, nasze największe, wyjątkowe wartości i skarby. Głównym zadaniem w życiu człowieka jest odkrycie tych skarbów i odnowienie ścisłego związku z tymi wartościami oraz nie zgubienie ich.
Zauważcie, kiedy zaczyna się przygoda - podróż bohatera-Zygfryda: "Ojciec księcia Zygfryda został zdradzony i zamordowany przez najbliższych, a kilkuletni książę ledwie uchodzi z życiem".
Autorytarna zasada ojcowska umiera, młodzieniec (w tym przypadku) zostaje zdany na samego siebie, nie może już dalej polegać wyłącznie na kulturowych, społecznych, dziedziczonych z pokolenia na pokolenie wzorcach ...

Zmagania ze sprzymierzeńcem w celu zdobycia skarbu są od tysięcy lat opisywane w mitach w zadziwiająco podobny sposób i to na całym świecie. Na przykład w Indiach wojownikami walczącymi ze sprzymierzeńcami są Ardżuna czy Budda (pokonał Marę i Węża). Jezus zmagał się z Szatanem na pustyni, a w Ameryce południowej o tym mitycznym starciu opowiada mit o bogu Tezcatlipoce, który wędruje ciemną nocą po ziemi trzymając w rękach własną głowę oraz magiczne lustro wydzielające dym. Jego wygląd jest tak przerażający, że ludzie o słabych nerwach umierają na sam jego widok. Tezcatlipoka to bóg północy, pan świata i spraw materialnych. Karci za zło, nagradza za dobro, przy czym wodzi ludzi na pokuszenie sprawdzając ich moralność. Ci, co nie przeszli próby tracili rozum. Potrafi czynić czary, zmieniać postać i posiada tajemnicze moce.
Legenda powiada, że pewnego razu, dzielny bohater złapał Tezcatlipokę obezwładnił i trzymał w uścisku aż do rana. Tezcatlipoka za swoje uwolnienie oferował bogactwo i niezwyciężoną moc. Bohater, choć otrzymał cztery ciernie jako poręczenie ze strony pokonanego, to jeszcze wydarł serce Tezcatlipoce i zabrał je do domu. Kiedy rozwinął zawiniątko, w którym je schował, znalazł jedynie białe pióra, cierń, prochy i starą szmatę – przedmioty nie przedstawiające żadnej wartości w zwyczajnym, materialistycznym świecie, ale odpowiadające uczuciom, jakie żywimy wobec życia.
W obrzędach azteckich Tezcatlipoce składano krwawe ofiary, między innymi raz do roku obrzędowo zabijano najprzystojniejszego z jeńców wojennych. Ta ofiara, to inny sposób pokazujący jak symbolicznie trzeba poświęcić nasze „ego”. Tak samo uczynił Zygfryd, kiedy zrezygnował z książęcych zaszczytów pracując jako pomocnik kowala. (Podobnie jak Budda, który opuścił swój pałac i wyruszył na poszukiwanie Prawdy i Dharmy)
Jeśli chcemy odkryć nasz największy skarb, odnaleźć własną legendę i źródło nieśmiertelności musimy zdobyć się na szczerość intencji, porzucić nasze dotychczasowe „ego” oraz maski (personę) jakie ubieramy w codziennym życiu i stoczyć walkę ze sprzymierzeńcem. Tę nową, nieznaną jakość trzeba uchwycić, przydusić do ziemi i wydobyć najważniejsze informacje mówiące o tym jak żyć w nowy, wyjątkowy, niepowtarzalny i autentyczny sposób. I to właśnie jest nasz największy a zarazem najprostszy skarb: własne życie przez duże "W".

1 komentarze:

Chłopiec z Gwiazdą pisze...

Dziękuje za ten wpis. Pasuje on do moich ostatnich snów i pomoże mi znaleźć w nich sens. Zresztą strach zawsze mi towarzyszył czasem w dziwnych sytuacjach. A mam pytanie...
podązać za strachem czy unikać go? strach nas prowadzi wciągając czy odpychając od rzeczy spoza naszej ścieżki?
10 stycznia 2010 23:52

ODpowiedź:
HO, po pierwsze (tak przy okazji) to żeńska forma tego tekstu wynika z tego, że kiedyś ten felieton w innej nieco treści pisałem dla "Wróżki". ...

Uniknąć strachu nie zdołasz ... podążać za nim jest OK. Ale też, póki nie mamy dość sprawnych narzędzi (myślę o skills -- czyli umiejętności), to tez nie należy przedwcześnie "atakować". Z drugiej strony porażki są nieuniknione (to jest tych "wielu śmiałków", co zginęło).
Strach nie spycha ze ścieżki, raczej wskazuje drogę. Warto przy tym wziąć pod uwagę, że zdarza się "młodzieńcza brawura" (niezależnie od wieku -- coś w rodzaju "popychacza", co KAŻE nam się przełamywać i ryzykować), która może wcale nie być zmaganiem ze smokiem, ale aktem "pokazowym" pozornej odwagi lub rodzajem pobudzenia (jak skoki na bungie).

3 komentarze:

  1. Dziękuje za ten wpis. Pasuje on do moich ostatnich snów i pomoże mi znaleźć w nich sens. Zresztą strach zawsze mi towarzyszył czasem w dziwnych sytuacjach. A mam pytanie...
    podązać za strachem czy unikać go? strach nas prowadzi wciągając czy odpychając od rzeczy spoza naszej ścieżki?

    OdpowiedzUsuń
  2. ten filmik przypomina mi warsztaty w Długopolu :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Podczas pracy z emocjami uczyłem się zmieniać energię emocji wizualizując je w postaci kształtów i kolorów. Emocje to różne stany energii, a każdą energie można zmienić w inną.
    Poniżej fragment z dziennika. Ćwiczenie robiłem bez żadnego wspomagania środkami. ;)

    "Widzę emocje w kolorach i kształtach, widzę jak można nimi kierować zmieniając kształt (natężenie) i kolor (rodzaj emocji). Uczę się barw i kształtów niektórych z nich (lęk jest jak talerz anteny satelitarnej skierowany do źródła, brunatny; ból jest szary, jak opadająca mgła albo deszcz, który się rozpływa wokół; gniew może być jak ostrze, stalaktyt, albo mgła – czerwony; radość jest żółta, promienieje wokół, oświetla; obojętność jest biała, jak ściana i zamarły zimny wiatr; zainteresowanie i zachwyt jest jak niebieskie albo fioletowe – teraz nie pamiętam – niby to macki, niby ręce które dotykają przedmiot z entuzjazmem – zachwycałem się ścianą itd). "

    Podczas tego ćwiczenia uczyłem się zmieniać emocje transformując kształty i zmieniając kolory.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za komentarz - twoja opinia/zdanie jest dla mnie ważne !