poniedziałek, 11 listopada 2019

Oko i współczucie /Bodhicitta/


Znalezione obrazy dla zapytania eleven headed avalokiteshvaraCentralnym  punktem  pracy  z  procesem  jest  pełna  współczucia świadomość naszej własnej percepcji. Każda interwencja w terapii czy medytacji opiera się na pewnej bazie filozoficznej; współczucie, na  ile jestem tego świadomy, stanowi taki właśnie paradygmat pracy z procesem.

w: „O pracy wewnętrznej" Arnold Mindell



Ostatniej nocy obudził mnie ból oka i dzięki temu coś zrozumiałem lub – inaczej mówiąc miałem „wgląd” a przy okazji ból oka minął … .
Wgląd o tej treści zdarzył mi się nie pierwszy raz, ale najwyraźniej o tym zapominam periodycznie, jestem uparty wracając w stare koleiny, a tak delikatny narząd jak oko wyostrza to, co się nie/widzi :) lub zapomina.

W tradycji buddyjskiej niezwykle ważne są cechy/jakości zwane metta bhawana, mudita i karuna (loving kindness = miłująca dobroć/życzliwość) , które stanowią podstawę bodhicitty (compassion = współczucia). [obszernie piszę o tym tutaj]
W pradawnych „leśnych” tradycjach buddyzmu Indochin (Birma, Laos, Tajlandia) powiadano i nauczano, że zanim medytujący może zająć się praktyką współczucia wobec innych i reszty świata (które w ostateczności nie są bynajmniej czymś „na zewnątrz”) adept musi spędzić nieraz kilka lat na nauce rozwijania współczucia w stosunku do samej/ego siebie, zanim będzie mógł kierować je ku innym …
To piekielnie mądra postawa. Bo jeśli nie masz dostępu do współczucia i mądrej miłości w stosunku do „siebie”, to współczucie wobec innych będzie doświadczeniem „zastępczym” czy pośrednim (tym niemniej to i tak jest o wiele lepsze niż nic = brak współczucia/znieczulica !).

Ale tej nocy oko przypomniało mi jak to robić, jak przywracać zagubioną, mądrą i dobrą miłość do samego siebie, a dzięki temu do „innych” i świata:

Wyobraź sobie, że dzierżysz na dłoni delikatny, kruchy, przewrażliwy skarb – jak np. twoje własne oko !
Lub, że podnosisz w dłoniach noworodka. Że obdarzasz go/ją czułością, troską, miłością.
Zauważ, że to nie jest miłość skierowana tylko do tej istoty lub chwilowo płynąca z relacji z nią. To tkliwość, której potencjał posiadasz od zawsze… To niezbywalna łączność lub więź miłości. Możesz to odczuć, gdy trzymasz w dłoniach noworodka lub inną równie cenną i kruchą istotę… A ponieważ każde z nas było takie, więc:
ujmij w miłujące dłonie/objęcia samego/samą siebie ! Przywołaj obraz samej/ego siebie, gdy miałeś/aś kilka dni, lub lat.
Otul samą/ego siebie taką samą współczującą miłością i troską, dobrocią…
Jak to jest, gdy KTOŚ w tobie bezwarunkowo koi i kocha CIEBIE w formie dziecka?
A kiedy ci się to uda, rozszerz to wrażenie obejmowania i ujmowania w miłujące dłonie na najbliższych, obcych i cały świat. Wyobraź sobie, że – choćby przez chwilę - każdy człowiek i każda czująca istota jest (bo przecież była!) noworodkiem – a ty jego/jej mamą (nawet jak jesteś facetem).
Z punktu widzenia tej, współczującej, kochającej mamy/taty popatrz na swoje obecne trudności i problemy – czy dostrzegasz być może inny wymiar niż uprzednio?

Ból oka przypomniał mi w nocy o tej delikatności, kruchości, czułości do „siebie” we wszelkich wersjach:
gdy byłem/jestem dzieckiem
dorosłym,
a także Tobą i wszelkim stworzeniem …

O oku powiadał dawno temu mistrz Eckhart:
„Oko, które widzi Boga, jest tym samym okiem, którym Bóg patrzy na ciebie”.
Ja bym dodał:
Oko, które czuje, jest tym samym okiem, które dostrzega, docenia i czuje ciebie ...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za komentarz - twoja opinia/zdanie jest dla mnie ważne !