myślę, że to dość ciekawa refleksja. Pisząc ten artykuł natknąłem się na mój przekład fragmentu tekstu Tom'a Cowan'a pod jakże ważnym i aktualnym tytułem:
Szamanizm w weekend
O
szamanizmie na weekendowych warsztatach
z książki Toma Cowan'a "Shamanism - the Path of Spiritual Growth in Everyday Life"
(przekł.: Robert Palusiński)
Pewnego razu, moja przyjaciółka, będąca autorytetem w dziedzinie tajemnych tradycji postawiła takie pytanie: "Czego można się nauczyć z tradycji szamanizmu podczas weekendowych warsztatów?" Miała na myśli klasyczną szamańską inicjację wśród ludów plemiennych, podczas której - jak podkreśliła - "siedzisz sobie spokojnie w jurcie, zajmujesz się swoimi sprawami, gdy nagle szkaradny, czterogłowy duchowy potwór wpada przez otwór drzwiowy, chwyta cię za szyję, wyszarpuje cię poprzez otwór w dachu w jakąś ponurą rzeczywistość, gdzie zaczyna cię tarmosić, rozrywa cię na części, wrzuca w jakieś lepkie, śmierdzące paskudztwo, składa z powrotem do kupy i wrzuca przez otwór dymny do jurty. Po czym powiada: 'Ha, teraz jesteś szamanem!' "
Musiałem się z nią zgodzić. Jeżeli tak wygląda szamańska inicjacja, to kto jej potrzebuje? Nie brzmi to zbyt przyjemnie dla kogoś, kto chciałby w ten sposób spędzić weekend, zwłaszcza gdy ma w dodatku zapłacić za to pieniądze. Na szczęście, ten klasyczny opis wprowadzenia na drogę szamana, w zbliżonej formie spotykany w wielu tubylczych tradycjach, nie jest jedynym sposobem. Zapoznajmy się z historią Aua, pewnego innuickiego szamana z plemienia Iglulik.
z książki Toma Cowan'a "Shamanism - the Path of Spiritual Growth in Everyday Life"
(przekł.: Robert Palusiński)
Pewnego razu, moja przyjaciółka, będąca autorytetem w dziedzinie tajemnych tradycji postawiła takie pytanie: "Czego można się nauczyć z tradycji szamanizmu podczas weekendowych warsztatów?" Miała na myśli klasyczną szamańską inicjację wśród ludów plemiennych, podczas której - jak podkreśliła - "siedzisz sobie spokojnie w jurcie, zajmujesz się swoimi sprawami, gdy nagle szkaradny, czterogłowy duchowy potwór wpada przez otwór drzwiowy, chwyta cię za szyję, wyszarpuje cię poprzez otwór w dachu w jakąś ponurą rzeczywistość, gdzie zaczyna cię tarmosić, rozrywa cię na części, wrzuca w jakieś lepkie, śmierdzące paskudztwo, składa z powrotem do kupy i wrzuca przez otwór dymny do jurty. Po czym powiada: 'Ha, teraz jesteś szamanem!' "
Musiałem się z nią zgodzić. Jeżeli tak wygląda szamańska inicjacja, to kto jej potrzebuje? Nie brzmi to zbyt przyjemnie dla kogoś, kto chciałby w ten sposób spędzić weekend, zwłaszcza gdy ma w dodatku zapłacić za to pieniądze. Na szczęście, ten klasyczny opis wprowadzenia na drogę szamana, w zbliżonej formie spotykany w wielu tubylczych tradycjach, nie jest jedynym sposobem. Zapoznajmy się z historią Aua, pewnego innuickiego szamana z plemienia Iglulik.