środa, 28 maja 2008

SZAMANIZM I PSYCHOTERAPIA A ROLA PSA I WULKANU




SZAMANIZM I PSYCHOTERAPIA A ROLA PSA I WULKANU

Tekst powstał po części w związku z dyskusją na liście o szamanizmie i psychoterapii - w nawiązaniu do tezy jak niewiele różnią się te dwa podejścia, jeśli wykonuje się je „z sercem" i na ścieżce serca...
Wszystkich, któzy chcieliby więcej się dowiedziec o tym jak blisko siebie znajdują się szamanizm i psychoterapia, jak w swej istocie są nierozerwalne i jak się splatają - zapraszam na prowadzone przeze mnie warsztaty szamańsko- psychologiczne pt.: SZAMAŃSKIE PODRÓŻE - UZDRAWIANIE I DROGA PRZEZ ŻYCIE (w Kotlinie Kłodzkiej, 6-12 sierpnia 2008)


Kilka tygodni po śmierci Carla Gustawa Junga, w drzwiach jego bliskiej i słynnej współpracownicy, stanął młody, 21-letni student pracujący w Zurychu nad doktoratem z fizyki kwantowej. (Tamtejsza politechnika czyli Technische Hochshule bardzo słynna jest/była i wielkim poziomem się wsławiła...). Student nigdy wcześniej nie zamierzał poddawać się psychoterapii, ale liczne zadziwiające, niepokojące i niezrozumiałe sny sprawiły, że postanowił coś z tym zrobić. Za namową kolegi udał się po poradę, do tajemniczej „wiedźmy z Zurychu”, jak nazywano Marię Louise von Franz - słynną specjalistkę od pracy ze snami.
Kilka lat później student obronił co prawda doktorat, ale z psychologii i zamiast być fizykiem atomowym został analitykiem jungowskim, po czym rozwinął idee Junga tworząc nowy rodzaj psychoterapii, którą nazwał Psychologią Zorientowaną na Proces. W tej szkole psychologii ogromne znaczenie ma odnajdywanie ukrytych informacji, do których najłatwiej dotrzeć wkraczając w odmienne stany świadomości. Tak jak dla Freuda Sny były „królewską drogą do podświadomości” dla Junga kompleksy, tak dla Psychologii Procesu tą drogą są odmienne (w tym oczywiście szamańskie) stany świadomości.
Opisywanym studentem fizyki był Arnold Mindell, który w książce „Psychologia i szamanizm”, dowodzi, że szamanizm to niemożliwe do wydziedziczenia, ogólnoludzkie podłoże duchowych doświadczeń. Przekaz szamański jest jego zdaniem polowy a nie eksluzywny, dzięki czemu KAŻDY ma potencjalny dostęp do szamańśkiej wiedzy, zdolności ale też i do niejednokrotnie do związanych z tym cierpień, bolączek i utrapień!
Mindell jest jednym z kilku największych, współczesnych psychologów, którzy twierdzą, że szamanizm to wzorzec i źródło współczesnej psychoterapii. Właściwie wszystko co czynimy dla rozwoju ducha, a nawet dla rozrywki wypływa z szamańskich źródeł. Na przykład poszukujemy transu tańcząc w dyskotece, lub na koncertach, biegamy albo wykonujemy inne, angażujące nas cieleśnie, powtarzalne, monotonizujące czynności, przez co doznajemy odmiennych stanów świadomości - stanów, które odbiegają od „szarej”, codziennej rzeczywistości i noszą znamiona szamańskiego transu.
Opisywana przez Castanedę szamańska „druga uwaga”, jest w praktyce sposobem, w jaki terapeuta (i szaman/ka) wychwytuje znaki wysyłane przez nieświadomość pacjenta. Terapeuta tak, jak myśliwy podąża za tymi śladami i odkrywa wraz z pacjentem ważną wiadomość. Z punktu widzenia rozwoju osobistego są to wskazówki objaśniające w jaki sposób kroczyć ścieżką pomiędzy światami tonala – tego co zwyczajne, codzienne - i naguala – tego co niezwykłe. Zarówno szaman, jak i psychoterapeuta wkraczają wraz z pacjentem w obszar naguala, w obszar żywej nieświadomości.
W początkach lat siedemdziesiątych Mindell odkrył u osób ciężko oraz śmiertelnie chorych zjawisko nazwane przez niego "śniącym ciałem". Okazało się, że informacja oraz przekaz niesiony przez nocne marzenia senne objawiają się w ciele w postaci symptomów. Na przykład sen o wybuchającym wulkanie może w ciągu dnia pojawić się w ciele pod postacią rozrywającego bólu głowy albo żołądka. Niezwykłe jest to, że wulkan ze snów może przejawić się również w odczuciach oraz doznaniach odbieranych i wyrażanych przez inną osobę!
Obraz wulkanu jest nieświadomą i nieznaną częścią śniącego. Może to być na przykład wylewna i gorąca aktywność. Jednak śniący nie utożsamia się z tą cechą, jest to jeszcze nierozpoznana właściwość, która ukryta w nieświadomości może pojawiać się wyłącznie w snach, symptomach czy nieświadomych ruchach i gestach danej osoby. Mamy zatem do czynienia ze zjawiskiem, które można by nazwać "duchem wulkanu".
Uważny obserwator odkryje tego ducha w sposobie i tempie mówienia, w tonie głosu, sposobie gestykulacji, spontanicznych ruchach, a także we własnych, wewnętrznych wrażeniach! Być może terapeuta w obecności takiego pacjenta sam odczuje ochotę, żeby wybuchnąć jak wulkan. Po pewnym czasie może nawiedzić go refleksja: "Aha, więc to, co sprawia problem pacjentowi, to kompleks, który we śnie wygląda jak wybuchający wulkan".
Jeśli ten sam pacjent trafiłby do szamana, to ten dzięki swoim duchom pomocniczym oraz czujnej obserwacji, za sprawcę tej samej choroby (np. bólu głowy) uzna właśnie "ducha wulkanu".
Przychodzi mi na myśl anegdota o Fritzu Perlsie, słynnym twórcy psychologii Gestalt. Pewnego razu antropolodzy M. Harner i C. Castaneda sprowadzili do ośrodka Esalen, gdzie mieszkał Perls słynną szamankę z plemienia Pomo, Elsie Perish z Pn.-Zach. Wybrzeża USA. Elsie prezentowała swoje metody uzdrawiania. F. Perls znany był ze swojej ironii, sceptycyzmu i zdroworozsądkowego podejścia. Po pokazach i opowieściach szamanki, Perls wygłosił taki oto komentarz: „Jeśli ona jest szamanką, to ja także. Ostatnio była u mnie pacjentka, która bez przerwy mówiła, a ja nie wiedziałem co powiedzieć, czy zrobić. Zamknąłem oczy i zobaczyłem szczekającego psa. Zrozumiałem to i stwierdziłem: "Pani głos brzmi jak szczekanie psa". Kobieta zaczęła płakać i odrzekła: "Mój mąż mówi do mnie to samo." - Perls dodał, że od tego zdarzenia terapia ruszyła z miejsca.
W pewnym sensie mamy tutaj do czynienia z „duchem”. Tym duchem jest szczekający pies. Jest on na tyle wyraźny, że zarówno mąż owej niewiasty jak i terapeuta potrafili go zauważyć i wyartykułować. Nie mam najmniejszych wątpliwości, że również uzdolniony szaman czy szamanka potrafiliby rozpoznać tego, specyficznego ducha. Można założyć, że szaman i terapeuta nie różnią się przynajmniej na wstępnym etapie leczenia. Terapeuta zapewne rozszerzy diagnozę i stwierdzi: "To, co w warstwie wizualnej objawia się jako szczekający pies, przedstawia kompleks psychiczny, który niesie w sobie treść istotną dla zdrowia oraz samopoczucia pacjentki". Natomiast szaman może stwierdzić coś takiego: "Aha, to z tym duchem przyjdzie się zmierzyć."
Wygląda na to, że terapeuci i szamani posiadają zdolności telepatyczne, ale prawda jest taka, że wszyscy posiadamy takie zdolności. Na głębszych poziomach zażyłości nie sposób jednoznacznie stwierdzić do kogo należy drzemiący w nieświadomości materiał – czyli pies („i tu jest pies pogrzebany” :) ).
W psychologii zorientowanej na proces, z nieświadomością często pracujemy podobnie, jak zmagający się z duchami szamani. Na przykład w pracy z klientem, a zwłaszcza z parami, rodzinami czy grupami, nieobecna fizycznie postać, o której się często wspomina, bywa nazywana „duchem”. Jakiś domniemany "ktoś" lub "coś", poprzez samo mówienie o tym „kimś” jest niematerialnie obecny w trakcie sesji terapeutycznej.
Wróćmy jednak do naszej szamanki i przykładowego ducha szczekającego psa. Trzeba zaznaczyć, że istnieje bardzo wiele sposobów szamańskiego uzdrawiania. Tak samo jak istnieje niezliczona ilość technik psychoterapeutycznych. W naszym przykładzie, bardzo prawdopodobny staje się poniższy scenariusz:

1. Szamanka wejdzie w odmienny lub inaczej mówiąc szamański stan świadomości i skonsultuje wstępną diagnozę ze swoimi duchami opiekuńczymi pytając się czy może uzdrawiać tę osobę.
2. Po uzyskaniu zgody, zapyta duchy o najlepszy sposób postępowania. W tym przypadku najbardziej prawdopodobny będzie seans walki z duchem choroby i odpędzenia go, przeprowadzony w obecności zainteresowanej oraz wszystkich bliskich chorej.
3. Następnie przeprowadza się seans uzdrawiania. Szamanka za pomocą śpiewu, tańca, gry na instrumentach, środków halucynogennych albo wszystkich tych czynników razem, ponownie wkroczy w odmienny stan świadomości i rozpocznie podróż do świata duchów. Tam spotka zarówno ducha opiekuńczego chorej, jak i ducha, który jest sprawcą choroby. Następnie odbędzie się coś w rodzaju przekonywania albo nawet walki z duchem choroby. Zostaną przedstawione argumenty tak jednej jak i drugiej strony. Bardzo możliwe, że pojawią się ważne wiadomości, które nie były wcześniej ujawnione, o których nawet chora nic nie wiedziała. Te elementy mogą zostać oznaczone jako czynniki, które przywołały lub spowodowały pojawienie się ducha choroby.
Prawie we wszystkich tradycjach obrzęd uzdrawiania jest jawny i otwarty dla całej społeczności liczącej nieraz kilkadziesiąt osób. Ogromna dynamika nieświadomych sił, tak indywidualnych jak i rodzinnych zostaje odegrana i symbolicznie odreagowana w swego rodzaju terapii grupowej. Zdaniem szamanów duch dręczący daną osobę dotyczy również całej społeczności i środowiska. Takimi seansami inspirował się na przykład Hellinger.
4. W końcu negatywny duch szczekającego psa zostaje przekonany albo pokonany przez szamankę. Następnie szamanka daje pacjentce lekarstwo oraz zalecenia. Można się spodziewać, że ten duch nie będzie już dręczył pacjentki.

Wracając do psychoterapeuty zauważymy, że ten/ta będzie chciał się dowiedzieć jak najwięcej o „psie”. Z psychologicznego punktu widzenia „pies” jest postacią ze snu będącą „częścią” śniącej. Chilowo jednakże odszczepioną i niezintegrowaną. Im więcej dowiemy się o tym „duchu”, tym łatwiej będzie pacjentce poznać różnorodne cechy, które w tym śnie reprezentuje ten, szczególny pies. Samo szczekanie, to oczywiście wierzchołek góry lodowej. Jest to jedynie rodzaj ekspresji kryjącej mnóstwo znaczeń, często bardzo odległych od samej idei wydawania głosu! Oczywiście nie każdy pacjent potrafi lub zamierza badać znaczenie albo sens istnienia takiej wewnętrznej „części” siebie. W końcu mało kto ma ochotę porównywać się do szczekającego psa, ani tym bardziej utożsamiać się z nim!
Dla terapeuty jednym ze sposobów radzenia sobie z taką sytuacją jest właśnie odegranie roli pacjenta oraz roli psa i doprowadzenie do dialogu tych postaci w obecności osoby, która opowiedziała ten sen. Sam pacjent może doradzać terapeucie jak pogłębiać znajomość tej „psiej” części siebie (stając się na chwilę terapeutą!). Kiedy zaistnieje taka interakcja, to mamy do czynienia z odtworzeniem opisanego powyżej szamańskiego seansu! Terapeuta rozmawia z „duchem” psa przy udziale oraz wedle wskazówek klienta i dla jego dobra. Oczywiście po pewnym czasie pacjent dowiaduje się, że dramat w którym terapeuta grał rolę „psa” dotyczył przede wszystkim jego wewnętrznego życia!
Z punktu widzenia psychologii, opisane tutaj duchy, to wyparte, stłumione i niechciane przez nas części, intencje, myśli oraz uczucia, które kryją się w nieświadomości czekając na odkrycie. Te, mało znane, często wulkaniczne a czasami zwierzęce elementy zawierają w sobie ogromne pokłady energii i mocy. Ponieważ nie dajemy im szansy zaistnieć w ciągu dnia, więc dopominają się o zwrócenie na siebie uwagi nocą...

Autor jest terapeutą Psychologii Zorientowanej na Proces, autorem, tłumaczem książek Arnolda Mindella, członkiem zespołu Akademii Psychologii Zorientowanej na Proces w Warszawie. Robert prowadzi warsztaty rozwojowe i szkoleniowe (np. warsztaty dla mężczyzn) oraz sesje terapeutyczne (także telefoniczne).
Kontakt: e-mail: robert /at/akademiapop.org, więcej o autorze:www.palusinski.strefa.pl
UWAGA: W Adresie zamień /at/ na @ i usuń wcześniejszą spację :)



czwartek, 8 maja 2008

POSZUKIWANIA MOCY W RÓŻNYCH TRADYCJACH

W poszukiwaniu mocy II ...


W tradycji Indian Ameryki Północnej, żeby odnaleźć moc trzeba wyruszyć do szczególnego miejsca w naturze, miejsca, które jest źródłem mocy i które istnieje od początku świata. Może to być miejsce, gdzie ludzie odnajdują szczęście i zdrowie. Lub miejsce, dokąd wyrusza się, aby ćwiczyć siłę i wytrzymałość lub gdzie można sprawdzić swoją brawurę i odwagę. Indianie znają również uświęcone wielowiekową naturą miejsca, do których udają się po ochronę i długie życie. Jednak samo znalezienie się w którymś z takich, uświęconych tradycją miejsc nie oznacza automatycznie odkrycia mocy. Poszukiwanie mocy nie jest przy tym tak proste i oczywiste np.: pójdziesz w jakieś określone miejsce i po krótkim czasie uzyskasz moc!

Indiański uzdrowiciel Medicine Grizzly Bear Lake o poszukiwaniu mocy mówi na przykład w taki sposób: "Jeżeli chcesz uzyskać moc leczenia, musisz pójść na tereny, gdzie naucza się uzdrawiania. Jednak to nie znaczy, że uzyskasz tę moc wyłącznie dzięki udaniu się tam i poprawnemu postępowaniu. Czasami ludzie mogą czegoś chcieć, ponieważ są samolubni albo ich intencje nie są dobre. W odpowiedzi mogą uzyskać raczej to, co Wielki Stwórca uważa, że jest im potrzebne, niż to, czego chcą. Ja na przykład nigdy nie prosiłem o zostanie szamanem. Wyruszyłem do lasu na poszukiwanie mocy, aby uzyskać powodzenie w grach hazardowych, a zamiast tego zostałem szamanem!"

Większość mieszkańców Zachodu podziela przekonanie, że możliwe jest uzyskanie mocy bądź większej siły, jeśli tylko ktoś tego zapragnie lub, gdy spełni się odpowiednie warunki. Wyraźnie mówi o tym znane i często powtarzane motto „chcieć to móc", „dasz rady”, itp. Każdy z nas jednak wie, jak bardzo złudny jest taki „kontrakt” z Wszechświatem. Metaforycznie pięknie o tym rozprawia biblijna księga Hioba.

Może właśnie dlatego w tradycjach plemiennych, w miejscach, gdzie zachodnia cywilizacja jeszcze nie w pełni narzuciła swoje poglądy (dokonując kulturowej kolonializacji), panują odmienne przekonania. Tam, gdzie ludzie jeszcze nie zdołali całkowicie zdominować przyrody, uważa się, że to wcale nie człowiek wybiera czas i miejsce poszukiwania mocy. Zdaniem naszych przodków oraz członków plemion żyjących w harmonii z naturą, decyzję o czasie i miejscu poszukiwaniu mocy podejmują siły większe od człowieka. Dla ludzi żyjących w bliskim kontakcie z naturą, na przykład dla członków społeczności impulsem do poszukiwań może być szczególny, zazwyczaj powtarzający się sen lub coś, co dana osoba i uzna za ważny znak. Znak jest zawsze czymś niespodziewanym, zaskakującym i nowym.

Przychodzi mi na myśl przykład młodego mężczyzny, któremu przyśnił się kiedyś jeleń. We śnie, który powtórzył się trzykrotnie, jeleń intensywnie wpatrywał się w śniącego wprowadzając go w błogi spokój oraz sprawiając wrażenie telepatycznego porozumienia. Zgodnie ze zwyczajem, młody człowiek uznał ten sen za ważny znak, skonsultował się z szamanem i za jego radą udał się na poszukiwanie mocy.

Wyprawę po moc reprezentowaną przez jelenia poprzedziły staranne przygotowania. Po kilku tygodniach, latem w określonym tradycją miejscu młody człowiek przygotowywał się do poszukiwania wizji dającej moc jelenia. Musiał pościć, pić tylko zioła, wielokrotnie przeprowadzać oczyszczające ceremonie itd. Po pewnym czasie mógł pójść w wyżej położone leśne obszary, gdzie dniem i nocą pozostawał w jednym miejscu. Po dwóch dniach przyśnił mu się sen, w którym podeszło do niego kilka jeleni udzielających mu cennych nauk. Właściwie nie był to tylko jeden sen, ale kilka snów pomiędzy którymi młody człowiek budził się, aby lepiej zapamiętać poszczególne sny, które każdorazowo były kontynuacją poprzedniego snu.

Po pewnym czasie młodego Indianina obudził odgłos kroków. Nie trzeba wyjaśniać, że po kilku niezwykłych snach głośne stąpanie nieznanej istoty mocno go zaniepokoiło. Z kolei późna pora oraz post połączony z czuwaniem i dużą wysokością mogły zmienić stan świadomości młodego Indianina i przyprawić go o halucynacje. Tak czy owak tupiącą postacią okazał się dorodny jeleń, który w wizji Indianina przemienił się w młodego wojownika. Wojownik przemówił i wyjaśnił, że jest duchem jelenia, który jakiś czas temu pojawił się we śnie. Po krótkiej rozmowie przekazał młodemu człowiekowi specjalną pieśń mocy, dzięki której można uzdrawiać chorych.

Czy ta historia może się w jakiś sposób odnosić do współczesnego człowieka? Czy w warunkach dzisiejszej cywilizacji możliwy jest tego rodzaju przekaz mocy ? Moim zdaniem jest to możliwe i zadziwiająco często spotykam się z podobnymi doświadczeniami u moich klientów. Niestety sny nie są równie wyraźnie zapamiętane jak w opisanym przykładzie. Wynika to z tego, że nasza uwaga oraz postrzeganie nie są nastawione na łowienie mocy w chwili, gdy Ona samowolnie chce się nam objawić. Nikt nas nie uczył zauważania przejawów mocy. Kiedy ludziom z kręgów cywilizacji zachodniej śnią się zwierzęta i to nawet wielokrotnie, to mało kto traktuje taki sen jako szczególny przekaz lub znak. Większość z nas traktuje sny jako jeszcze jedno z ciekawych, ale bardzo licznych przeżyć i doznań. Podobnie jest z innymi snami mocy niekoniecznie z postaciami zwierząt, które często pojawiają się i niezauważone przemijają.

Pochodzący z plemienia Yaqui szaman don Juan, główny bohater opowiadań Castanedy twierdził, że dostrzeganie przejawów śnienia w codziennym życiu a także w nocy wymaga szczególnego rodzaju uwagi nazwanej przez don Juana „drugą uwagą”. Pierwsza uwaga jest nam potrzebna żeby skupiać się na zwykłej, codziennej rzeczywistości, na przykład do kierowania samochodem. Druga uwaga pozwala dostrzegać to, co jest niezwykłe, niecodzienne, pochodzące z innych wymiarów i niepasujące do obrazu uznanego przez większość ludzi za normę. Don Juan uważał, że dla przebudzenia „drugiej uwagi” konieczne jest przesunięcie „punktu scalającego”. Zdaniem szamanów zamieszkujących Amerykę Łacińską, ów „punkt scalający”, to system społecznych wierzeń i przekonań oraz ustalony i ugruntowany od dziesięcioleci pogląd na świat a także na samego siebie, który jest na tyle mocno utrwalony, że bardzo często nie pozwala dostrzec niczego, co nie przystaje do tego poglądu. W dawnych czasach szamani potrafili fizycznie przesuwać punkt scalający swoich uczniów w ich ciałach energetycznych.

Czy, a jeśli tak, to jak zwykły, mieszkający w środku Europy człowiek może przesunąć swój punkt scalający i zacząć dostrzegać niezwykłe zjawiska? Z czysto szamańskiego punktu widzenia jest to trudne a nawet niemożliwe. Szaman powiedziałby, że o tym decydują tylko duchy – czyli coś, co moglibyśmy nazwać „siłami wyższymi” lub Wielkim „Ja”.

Z punktu widzenia współczesnego psychoterapeuty oznacza to, że powinniśmy w większym stopniu uznawać ważność snów i niezwykłych, a często bardzo zaskakujących zjawisk. Przykładem jak to działa w praktyce niech będą ginące już tradycje Indian Naskapi, zamieszkujących półwysep Labrador. Jeszcze w latach 50 tych XXw żyli oni w małych, rozproszonych klanach, zajmowali się łowiectwem i nie wykształcili żadnego wspólnego systemu religijnego. To samo z siebie jest fascynujące. Naskapi są swego rodzaju żywym zabytkiem antropologii kulturowej oraz historii wierzeń religijnych. Życie w bardzo surowych i trudnych warunkach zmusiło Naskapi do polegania na „drugiej uwadze” i na wiedzy płynącej ze snów. To plemię nie wykształciło rytuałów, świąt czy szczególnych zwyczajów plemiennych. Jednak Naskapi posiadali głęboką wiarę w istnienie duszy – czegoś, co jest czymś znacznie więcej od życia pojedynczego człowieka. Dusza nazywana była „wewnętrznym towarzyszem” lub przyjacielem „Mista peo” co dosłownie oznacza „Wielki Człowiek”. Mista peo mieszka w sercu i jest nieśmiertelny. W chwili śmierci lub tuż przed nią opuszcza człowieka, po czym inkarnuje się w kolejnym wcieleniu.

Ci spośród Indian Naskapi, którzy zwracają bardzo dużą uwagę na sny, sprawdzają ich znaczenie i wprowadzają wiedzę ze snów w życie są w lepszym kontakcie z Wielkim Człowiekiem – Mista Peo, który zsyła im lepsze sny. Sny pozwalają Indianom Naskapi lepiej orientować się nie tylko zawiłościach życia wewnętrznego oraz duchowego rozwoju, ale dają wiedzę jak najbardziej praktyczną! Naskapi dowiadywali w snach się jaka będzie pogoda i gdzie znajdują się karibu, które były ich głównym źródłem pożywienia. Choć u Naskapi nie istniały zasady dekalogu, to panowało przekonanie, że kłamstwa i nieszczerość utrudniały kontakt z Mista peo, zaś szczodrość oraz miłość w stosunku do ludzi i zwierząt przyciągało Wielkiego Człowieka.

Co zatem powinien czynić człowiek zachodu, aby przyciągnąć pomyślne sny i posługiwać się drugą uwagą?

Powinniśmy darzyć większym szacunkiem Wielkiego Człowieka w nas. To nie jest wcale skomplikowane; wystarczy uznać, ze „mały” człowiek nie jest miarą wszechrzeczy, ale jedynie częścią większej całości, że dzięki szczerości i lepszemu stosunkowi do bliźnich i środowiska (u Naskapi zwierzęta) nasza dusza – Wielkie Ja zacznie nam przesyłać dobre i całkiem konkretne rady nie tylko w snach, ale wraz z rozwojem postrzegania „drugą uwagą” także na jawie…


poniedziałek, 5 maja 2008

WARSZTAT PRACY Z KONFLIKTEM

ZAPRASZAM NA WARSZTAT – SEMINARIUM


Sztuka i magia transformacji konfliktów”

w dniach 31.05. – 01.06. w Krakowie



Na tych warsztatach dowiemy się jak zamienić konflikty w pełne energii porozumienie, w którym znajdzie się miejsce na to, co pragnie zaistnieć pomiędzy stronami.

Stworzymy okazję do praktycznego sprawdzania i ćwiczenia niezwykle skutecznych metod pracy z konfliktami wypracowanych w ciągu ostatnich 30 lat przez terapeutów współtworzących Psychologię Zorientowaną na Proces. Poznamy różne poziomy pracy z konfliktem oraz strategie docierania do niedostępnych struktur leżących w najniższych warstwach tworzących podwaliny konfliktów, a także poznamy techniki, dzięki którym staje się zrozumiałe twierdzenie, że konflikt pomaga rozwijać się związkom i grupom.

Nauczymy się odkrywać bezcenne informacje ukrywające się za konfliktem, jak skutecznie wprowadzać te informacje w życie oraz jak potencjalnie destrukcyjne napięcia zamienia się nową, bardzo potrzebną jakość.


Konkretnie zajmiemy się:

  • dynamiką konfliktów pojawiających się w związkach (ale także w grupach)

  • głównymi obszarami konfliktogennymi w związkach

  • wzajemne „wiązania” oraz wpadanie w najbardziej typowe i powtarzające się sytuacje kreujące konflikt

  • niezwykle skutecznymi technikami pracy z konfliktem

  • odkrywaniem potencjału i twórczych aspektów ukrytych w konfliktach

  • konflikty wewnętrzne oraz ich odzwierciedlenie w świecie

  • praca z dużymi organizacjami w konflikcie a także z całym Światem! (jeśli wystarczy czasu)


Unikalne podejście Psychologii Zorientowanej na Proces polega na tym, że konflikt jest postrzegany jako potencjalnie konstruktywny komunikat o niewyrażonych potrzebach oraz informacjach ważnych zarówno w wymiarze indywidualnym, jak i w konkretnej relacji. Jest to także istotna, ukryta informacja stanowiąca zasadniczą wartość ważną dla całego systemu. Systemem może być pojedyncza osoba (konflikt wewnętrzny), para czy większa organizacja. Umiejętne odkrycie tej informacji jest zazwyczaj twórczą iskrą pozwalającą "zwaśnionym stronom" błyskawicznie znaleźć rozwiązanie w najtrudniejszych i najbardziej zagmatwanych sytuacjach.
Jak wykazały liczne praktyczne doświadczenia, konfliktu nie da się wyeliminować, można go jedynie na pewien czas załagodzić czyli stłumić. Ale konflikt w swym podłożu jest - paradoksalnie - radykalną próba porozumienia się stron, próbą wniesienia nowych, często rewolucyjnych idei do skostniałego schematu, idei które nie mogą w inny sposób przebić się do świadomości. Konflikt jest próbą zaistnienia czynnika zmiany, jak również (o ile zostaje właściwie "przeprocesowany") jest drogą do budowania społeczności. Twórcze przekształcenie, to jedyne co można uczynić z konfliktem, aby przestał być czynnikiem zaburzającym czy destrukcyjnym.


Cena warsztatu 250 zł, (dla par: 220 zł od osoby)

Przedpłata – rezerwacja miejsca 100 zł od osoby (ilość miejsc ograniczona).

Miejsce: Kraków, Krakowska 19 (Towarzystwo Interwencji Kryzysowej) godz. 10:00 – 18:00 sobota 9:00 – 17:00 niedziela. (z Warszawy do Krakowa można dojechać już za 66 zł w dwie strony, jeśli odpowiednio wcześniej kupisz bilet w Internecie, lub za 2 x 35 lub za 99 bilet weekendowy. )


Warsztat poprowadzi Robert Palusiński

Superwizja: Tomasz Teodorczyk

Szczegóły, więcej informacji i kontakt: tel.: 505 476 964 lub e-mail: robert@akademiapop.org


o prowadzącym: Robert Palusiński, terapeuta Akademii Psychologii Zorientowanej na Proces, autor książki "Szamanizm w praktyce" (oraz kilku innych pozycji) tłumacz książek Arnolda Mindella. W latach 1998 – 2003 studiował w Polskim Towarzystwie Psychologii Zorientowanej na Proces oraz w Szwajcarii (RSPOP Zurich), gdzie zdał egzaminy uprawniające do pracy terapeutycznej pod superwizją dyplomowanego terapeuty POP. W swojej pracy zawodowej łączy dawne techniki uzdrawiania z najbardziej twórczymi nurtami współczesnej psychologii. Facylituje konflikty i uczy innych jak pracować z konfliktami. Prowadzi męską grupę „Wędrówka bohatera”. Więcej o prowadzącym: http://www.palusinski.strefa.pl/


Prawne i polityczne próby rozwiązywania konfliktów są dlatego nieskuteczne lub krótkotrwałe, ponieważ nie sięgają do głębszych poziomów uczuć oraz do związków pragnących przejawić się w świetle konfliktu.